wydziergam Ci świat piękny
a Ty wpleciesz w niego
swoje koraliki
kolorowe jak marzenia
obmyte doświadczeniem
popłyniemy na kraj świata
zajrzeć ogromnemu żółwiowi
w źrenice
może w jego oczach
znajdziesz odpowiedź
„dlaczego „
a urwisko jakie powstało
-w przyszłości
przestanie nękać sny
systematycznie
zasypywane teraźniejszością
tyle świata Twoim stało się
udziałem
a przed Tobą
dalszych tras tysiące
w siostrzanych skarpetkach najcieplej
i wbrew fizyce –każda do pary
a przyjaciół gromada
wzmocniona talerzem
gorącej pomidorówki
poniesie razem z Tobą
w dorosłość
kuferek pełen wspomnień
z dziecięcych lat swawoli
i wsuniętych drżącą dłonią
tych najboleśniejszych
przewiąż je nadzieją i pewnością
którą na dnie serca skrywasz
podnieś wzrok wysoko
ponad szarość bytu doczesnego
i mrugnij do kogoś
kto nadal trzyma kciuki
za Twoje szczęście
wtorek, 1 grudnia 2009
środa, 18 listopada 2009
a ja ciebie...- piosenka romantyczna
wiosną każą znów zakochać się
taka to wiosenna moda
lecz ja nie chcę wcale zmieniać cię
na lepszy model
na nowy wzór
wiosną każą znów zakochać się
lecz mi ciebie ciągle szkoda
jesteś moim romantycznym snem
przez wszystkie lata
przez wszystkie dni
każdą chwilą ukochany
czekam na ciebie
każdy promień światła drga
twoje imię
co tam wiosna z modą swą
miłości nowe
nie kuszą mnie,
nie pragnę ich
a ja ciebie ukochany
wciąż kochać będę
i za żadne skarby świata
nie opuszczę
zapatrzona w twoje oczy
chętnie zasypiam
byś do snu mego mógł szybko wejść
bo ja ciebie ukochany
tworzę marzeniem
tylko z tobą wiosnę witam
kwitnę z łąkami
w twych objęciach aż do lata
mogłabym tańczyć
i wspólnym rytmem
w jesień życia pragnę wejść
taka to wiosenna moda
lecz ja nie chcę wcale zmieniać cię
na lepszy model
na nowy wzór
wiosną każą znów zakochać się
lecz mi ciebie ciągle szkoda
jesteś moim romantycznym snem
przez wszystkie lata
przez wszystkie dni
każdą chwilą ukochany
czekam na ciebie
każdy promień światła drga
twoje imię
co tam wiosna z modą swą
miłości nowe
nie kuszą mnie,
nie pragnę ich
a ja ciebie ukochany
wciąż kochać będę
i za żadne skarby świata
nie opuszczę
zapatrzona w twoje oczy
chętnie zasypiam
byś do snu mego mógł szybko wejść
bo ja ciebie ukochany
tworzę marzeniem
tylko z tobą wiosnę witam
kwitnę z łąkami
w twych objęciach aż do lata
mogłabym tańczyć
i wspólnym rytmem
w jesień życia pragnę wejść
bajania
opowiedz mi wędrowcze
o swoich przygodach
których naocznym świadkiem byłeś
w swej podróży
o dolach ludzkich
wiążących się ze sobą
którym przychylność innych
piękne życie wróży
opowiedz o cudzie natury
złotych łanach
pszenicznym pól bujaniu
żółtych ćmach rzepaku
o słonecznikach co zwracają
twarz ku słońcu
i najpiękniejszym z polnych kwiatów
-maku
a ja cicho przysiądę
na zapiecka ławie
i zasłuchana w twoje
piękne opowieści
przeniosę krajobrazy
wyobraźni ścieżką-wprost do serca
ono wszystkie je pomieści
pragnę świat przemierzać
i poznawać
zapachy łąk spamiętać
gubić się w szuwarach
mądrości życia nabyć
by na rychłą starość
wyjmować z kart pamięci
wspomnienia...
i bajać…
o swoich przygodach
których naocznym świadkiem byłeś
w swej podróży
o dolach ludzkich
wiążących się ze sobą
którym przychylność innych
piękne życie wróży
opowiedz o cudzie natury
złotych łanach
pszenicznym pól bujaniu
żółtych ćmach rzepaku
o słonecznikach co zwracają
twarz ku słońcu
i najpiękniejszym z polnych kwiatów
-maku
a ja cicho przysiądę
na zapiecka ławie
i zasłuchana w twoje
piękne opowieści
przeniosę krajobrazy
wyobraźni ścieżką-wprost do serca
ono wszystkie je pomieści
pragnę świat przemierzać
i poznawać
zapachy łąk spamiętać
gubić się w szuwarach
mądrości życia nabyć
by na rychłą starość
wyjmować z kart pamięci
wspomnienia...
i bajać…
sobota, 14 listopada 2009
( 13 )
Powoli się żegnam
z każdym pokojem, kątem
chwil pięknych pamiętnik
przeniosę na nowe
patrzę na ściany i okna
zwiewnych firanek tajemność
naście lat śmiechu i żalu
i wzruszeń niemało
szuram kapciami po parkiecie
dębowej duszy ciepłem kojona
kroki westchnieniem cichym
żegnają się z domem
………………………….
wybieram się w nieznane
wokół wirują nadzieje
kusi szaleństwo smaczkiem
podsuwając kąski pragnień
do spełnienia
dosięgnąć nowe
ciekawość
obleka poły serca
barwną
ręcznie zdobioną radością
jestem
gotowa rzucić się
w niewiadomą
i zachłysnąć
powiewami stojącej
tuż za progiem
przygody życia
osiągając
kolejny już
wytyczony
cel
obleka poły serca
barwną
ręcznie zdobioną radością
jestem
gotowa rzucić się
w niewiadomą
i zachłysnąć
powiewami stojącej
tuż za progiem
przygody życia
osiągając
kolejny już
wytyczony
cel
środa, 4 listopada 2009
piątek, 30 października 2009
czekanie...
pod kamieniem
miłość złożona
i wspomnienia
żałość osnuta dymem
zniczy , tli w sercu
nadzieję
oczekiwanie jest teraz
celem samym w sobie
i niewiadomą
bo nikt przecież
nie wrócił
nie pocieszył
tylko wiara
ta pozostaje
niewzruszona
miłość złożona
i wspomnienia
żałość osnuta dymem
zniczy , tli w sercu
nadzieję
oczekiwanie jest teraz
celem samym w sobie
i niewiadomą
bo nikt przecież
nie wrócił
nie pocieszył
tylko wiara
ta pozostaje
niewzruszona
Odwiedziny
Pachną liście pod stopami
Zasypane alejki ciche
W których leżą złożone rzędami
Nasze miłości ukochane
Samosiejek zeschłe gałązki
Tam gdzie lata nikt nie zaglądał
Uprzątnę je i chociaż w starą butelkę
Świeżych chryzantem wiązkę włożę
Zasługuje na szacunek
Nawet najuboższy z kąta
Bo na wszystkich przecież grobach
Palec położył wieczny sen
Zaludniło się raz do roku
Na ostatniej przystani wiecznej
Ziemia drżeniem odpowiada
Na szmer naszej modlitwy
Zasypane alejki ciche
W których leżą złożone rzędami
Nasze miłości ukochane
Samosiejek zeschłe gałązki
Tam gdzie lata nikt nie zaglądał
Uprzątnę je i chociaż w starą butelkę
Świeżych chryzantem wiązkę włożę
Zasługuje na szacunek
Nawet najuboższy z kąta
Bo na wszystkich przecież grobach
Palec położył wieczny sen
Zaludniło się raz do roku
Na ostatniej przystani wiecznej
Ziemia drżeniem odpowiada
Na szmer naszej modlitwy
wtorek, 27 października 2009
obecna
coraz ciszej szeleści
jesień pod stopami
zmieniając krajobraz
w poszarzałą masę
na ostatni zamek
kluczem dzikich gęsi
jesień wielobarwna
lato zamknęła i więzi
wszechobecna nuda
z wszystkich stron się zlata
wycinając barwy z tła
otępieniem wistość łata
wieczory się dłużą
dnia szybko ubywa
regał biblioteczny
renesans przeżywa
spłakane niebiosa
w drzewach hula wiatr
zadudniło , zaszumiało
mroźnych nocy czas
szlochają gałęzie
przyodziewek obdarł mróz
barwnym liściem tlą ogniska
czas z pamiątek zetrzeć kurz
jesień pod stopami
zmieniając krajobraz
w poszarzałą masę
na ostatni zamek
kluczem dzikich gęsi
jesień wielobarwna
lato zamknęła i więzi
wszechobecna nuda
z wszystkich stron się zlata
wycinając barwy z tła
otępieniem wistość łata
wieczory się dłużą
dnia szybko ubywa
regał biblioteczny
renesans przeżywa
spłakane niebiosa
w drzewach hula wiatr
zadudniło , zaszumiało
mroźnych nocy czas
szlochają gałęzie
przyodziewek obdarł mróz
barwnym liściem tlą ogniska
czas z pamiątek zetrzeć kurz
niedziela, 25 października 2009
Jeden dzień dodaj
Potłukło się lustro kainowe
Żałość wylała z ram
Świat struty jadem skorpiona
Co więźniem na wieczność być miał
Nieświadomym
Zbierane kawałki ostrożnie
By więcej już krwi nie spuszczano
Za zimną kotarą kosz
I łóżko stalowe i wiadro
Na mocz, czy na łzy?
Strzaskane marzenia odbija
Światło rażące oczy boleśnie
Ułożą się puzzle – kiedyś na pewno
Jak nie na jawie , to chociaż we śnie
Nie bój się tylko śnić
…………………………………….
Lat siedem
Siedemdziesiąt
Siedemset
Nie przeliczaj nieszczęść na lata
Lesz powstań wreszcie, zakasz rękawy
Masz czas na działanie do końca świata
Żałość wylała z ram
Świat struty jadem skorpiona
Co więźniem na wieczność być miał
Nieświadomym
Zbierane kawałki ostrożnie
By więcej już krwi nie spuszczano
Za zimną kotarą kosz
I łóżko stalowe i wiadro
Na mocz, czy na łzy?
Strzaskane marzenia odbija
Światło rażące oczy boleśnie
Ułożą się puzzle – kiedyś na pewno
Jak nie na jawie , to chociaż we śnie
Nie bój się tylko śnić
…………………………………….
Lat siedem
Siedemdziesiąt
Siedemset
Nie przeliczaj nieszczęść na lata
Lesz powstań wreszcie, zakasz rękawy
Masz czas na działanie do końca świata
tulipan
z kielicha twego wiosnę sączę
z upodobaniem
najpiękniejszy z kwiatów
tulipanie
ni aromatu w tobie ni bogactwa
wszelakiego
a bukiet wiosenną ozdobą
salonu każdego
na każdym płatku promień słońca
ciepło pozostawia
i dumą owija każdy pąk z osobna
bo nie ma symbolu
równie dostojnego
jak wczesnomajowa
suknia wielobarwna
ogrodu pięknego
sobota, 24 października 2009
Bieszczady
nad polami nad polami
na połonin wrzosowiskach
ubarwiony tęczy łuk
przy chylących się cerkiewkach
gra na flecie stary Bóg
niemożliwym przecież jest
nie zakochać się na zabój
w dzikim krajobrazie Bieszczad
gdzie zaczarowanym pyłem
sypie w oczy duszek Czad
choć raz w życiu tak naprawdę
przyjdź na połoniny
najpiękniejsza łąk królowa
w roślinności wybujałej
strzępki dawnych czasów chowa
nad polami , strumieniami
biesów harce niestworzone
serca kradną zapatrzonym
a na twarzach grymas rzeźbią
niewolniczo-rozmarzony
choćbyś na kraj świata poszedł
nicią zwiążą z miejscem tym
zaplątana w nią tęsknota
do stron wrzosem ubarwionych
zmusi ciebie do powrotu
płyną chmury upierzone
jak poduchy naszych babć
nad strumieniem tryskającym
baja piękne opowieści
sam gospodarz-stary Czad
czwartek, 22 października 2009
Ballada jasielska
Nad meandrami Wisłoki
kraina piękna się ściele,
na prawach magdeburskich
miasto wyrasta z osady
kolejami dziejów bogacąc historię
niczym ropy naftowej pokłady
Wiosenną porą czternastego wieku
król Kazimierz Wielki
honory sprawuje
goszcząc nieopodal , zaledwie w Sanoku
przepięknemu Jasielowi
prawa miejskie ofiaruje.
Jana Olbrachta-króla
nie pomińmy – On wszakże
za przywilej i herbu piękno
potrójnym splotem trzech liter
w koronie
jakoby czasów dzisiejszych sięgnął
Wiadomym bowiem jest wszem
no i wobec
o trzech pięknych miastach
na Podkarpaciu
co ramię w ramię działają prężnie
to wszakże Jasło , Krosno i Sanok
Burzliwe dzieje przypadły w udziale
pożoga wielka w wieku dziewiętnastym
i hitlerowskich ataków znamię
lecz Jasło miastem jest z charakterem
nowe stronice dziejów otwiera
kraju podporą
ludności oazą
dla Europy dobrym partnerem.
kraina piękna się ściele,
na prawach magdeburskich
miasto wyrasta z osady
kolejami dziejów bogacąc historię
niczym ropy naftowej pokłady
Wiosenną porą czternastego wieku
król Kazimierz Wielki
honory sprawuje
goszcząc nieopodal , zaledwie w Sanoku
przepięknemu Jasielowi
prawa miejskie ofiaruje.
Jana Olbrachta-króla
nie pomińmy – On wszakże
za przywilej i herbu piękno
potrójnym splotem trzech liter
w koronie
jakoby czasów dzisiejszych sięgnął
Wiadomym bowiem jest wszem
no i wobec
o trzech pięknych miastach
na Podkarpaciu
co ramię w ramię działają prężnie
to wszakże Jasło , Krosno i Sanok
Burzliwe dzieje przypadły w udziale
pożoga wielka w wieku dziewiętnastym
i hitlerowskich ataków znamię
lecz Jasło miastem jest z charakterem
nowe stronice dziejów otwiera
kraju podporą
ludności oazą
dla Europy dobrym partnerem.
wtorek, 20 października 2009
poniedziałek, 19 października 2009
jak im pościelesz, tak przed Bogiem staniesz
świat upada na ryj
świnie pyskami gryzą koryto
własnością się obdarowali
i teraz kwiczą
a tym co w walce
zdrowie przegrali
krwią własną strzegli
honoru jak trzeba
zamknijcie nawet śmietnik
pod blokiem
i zaryglujcie wrota do nieba
jałmużnę dając brud z dłoni ściera
ścierwo co się do władzy dobiera
siebie na sam przód
ogrzać mamoną
biedni niech płoną
w ruderach grzejąc się
przy piecykach
i wspominając lata młodości
kiedy za Polskę grała muzyka
ich serc oddanych
czystych i prostych
nie im czas teraz walczyć o swoje
nam powierzono kolejne losy
więc weźmy wreszcie się do roboty
póki nam szronem nie zajdą włosy
byśmy przed Bogiem stając skromnie
płonąć ze wstydu nie musieli
kiedy zapyta , co z waszym dziadkiem
jak babce swojej wnuczek pościelił...
niedziela, 18 października 2009
a ja ciebie ucieleśnię
a ja tobie gwiazd nazrywam
do poszewki włożę
będziesz z nich obrazy
układał
i gdy smutek cię ogarnie
na pościeli je rozsypiesz
każda jedna swoją bajkę
ci opowie
a ja tobie wiatru szalem
wokół ramion się oplączę
i gdy zechcesz to uniosę
i polecisz
wnet zapomnisz o udrękach
z góry trosk nie widać wcale
w nowe myśli obleczony
dziś zaświecisz
tylko z tobą wszystko mogę
bo tyś moim jest marzeniem
jesteś wielką niewiadomą
którą żyję
uwieczniony na papierze
wyobraźni mojej tworze
zaistniałeś na stronicach
i nie zginiesz
do poszewki włożę
będziesz z nich obrazy
układał
i gdy smutek cię ogarnie
na pościeli je rozsypiesz
każda jedna swoją bajkę
ci opowie
a ja tobie wiatru szalem
wokół ramion się oplączę
i gdy zechcesz to uniosę
i polecisz
wnet zapomnisz o udrękach
z góry trosk nie widać wcale
w nowe myśli obleczony
dziś zaświecisz
tylko z tobą wszystko mogę
bo tyś moim jest marzeniem
jesteś wielką niewiadomą
którą żyję
uwieczniony na papierze
wyobraźni mojej tworze
zaistniałeś na stronicach
i nie zginiesz
pustogłowie
życie na garbie się buja
taka już jego pieprzona uroda
życie ma zmarszczek zbyt wiele
by gładko przez nie
przejść było można
hazard wpisany w scenariusz
nadaje smaczek klubowy
sumienie za drzwiami
w zębach cygaro
każdy do biegu gotowy
bo w życiu ważnych jest tylko
tych kilka kwestii płytkich
jak dobrze się ustawić i zjeść
z kim przespać
i kogo wykpić
życie zwyczajnie do bani
wydaje się pustym próżniakom
miast książek- świat akcji
w komputerowej vistości
twardzieli czyni z mięczaków
taka już jego pieprzona uroda
życie ma zmarszczek zbyt wiele
by gładko przez nie
przejść było można
hazard wpisany w scenariusz
nadaje smaczek klubowy
sumienie za drzwiami
w zębach cygaro
każdy do biegu gotowy
bo w życiu ważnych jest tylko
tych kilka kwestii płytkich
jak dobrze się ustawić i zjeść
z kim przespać
i kogo wykpić
życie zwyczajnie do bani
wydaje się pustym próżniakom
miast książek- świat akcji
w komputerowej vistości
twardzieli czyni z mięczaków
niedziela, 11 października 2009
pomysł na ....slamowy wierszyk netowy
by pomysłów miewać wiele
kazał zamknąć się w kościele
czy klasztorze-
zwał jak zwał
‘jazdy’ wszak tam dziwne miał
strach pomyśleć na co wpada
gdy samotnia go dopada
a wariacki umysł dziki
włos nam jeży
i owsiki
do roboty moi mili
czas ucieka , temat kwili
puenta drogą z boku leci
łapać gonić
kadzić świecić
zatem kończę swe wywody
gdyż slamowe mam powody
by napisać wierszyk głupi
acz poprawny -
czy inny Piotr by kupił?
kazał zamknąć się w kościele
czy klasztorze-
zwał jak zwał
‘jazdy’ wszak tam dziwne miał
strach pomyśleć na co wpada
gdy samotnia go dopada
a wariacki umysł dziki
włos nam jeży
i owsiki
do roboty moi mili
czas ucieka , temat kwili
puenta drogą z boku leci
łapać gonić
kadzić świecić
zatem kończę swe wywody
gdyż slamowe mam powody
by napisać wierszyk głupi
acz poprawny -
czy inny Piotr by kupił?
Między pieńkiem, a pietruszką
Nagotuję ci rosołu kochany,
bo taki smutny siedzisz
jakbyś był - no nie wiem,
...zdegustowany?
Niby choroby na tobie
nie widać,
ale przysuń się lepiej do pieca
i ogrzej stare kości.
We wsi gadają,
że to krzepę poprawia,
i ja myślę,że służy
ku zdrowotności.
Duże oka wychodzą
kurak był tłuściutki,
będziesz mógł w rosole
zmartwienia utopić
i wszelakie smutki.
Nie potrafię ci ja
ględzić jak filozof,
na nic zda się babskie
prawienie morałów,
kiedy widzę, że cię
od środka coś gryzie...
powiesz - dobrze
nie powiesz - przeżyję
sam zdecydujesz.
A teraz rusz się wreszcie
chłopie
i drewna mi nanoś,
bo przecie dla ciebie
ten obiad gotuję.
bo taki smutny siedzisz
jakbyś był - no nie wiem,
...zdegustowany?
Niby choroby na tobie
nie widać,
ale przysuń się lepiej do pieca
i ogrzej stare kości.
We wsi gadają,
że to krzepę poprawia,
i ja myślę,że służy
ku zdrowotności.
Duże oka wychodzą
kurak był tłuściutki,
będziesz mógł w rosole
zmartwienia utopić
i wszelakie smutki.
Nie potrafię ci ja
ględzić jak filozof,
na nic zda się babskie
prawienie morałów,
kiedy widzę, że cię
od środka coś gryzie...
powiesz - dobrze
nie powiesz - przeżyję
sam zdecydujesz.
A teraz rusz się wreszcie
chłopie
i drewna mi nanoś,
bo przecie dla ciebie
ten obiad gotuję.
ciepło w sercu
lubię
gdy wyciągasz z kieszeni
pomysły na życie
lubię
kiedy wzrokiem przenikasz
pragnień moich granice
lubię
gdy uśmiechem mnie kusisz
w diamentowej oprawie
lubię
lubię
rozmów łańcuchy
nocami klejone
i przytulać się lubię
pod niebem rozpalonym
gwiezdne wianki
warkoczy strojnych łuna
dla nas trwa to przedstawienie
zmierzchem się rodzi
świtem kona
lubię nas w tym miejscu
świata
i o tej właśnie porze
dwie połówki szczęścia
idealnie skrojone
miłość i empatia
przyjaźń i zrozumienie
nierozłączni na wieki
wieków- sobie przeznaczone
gdy wyciągasz z kieszeni
pomysły na życie
lubię
kiedy wzrokiem przenikasz
pragnień moich granice
lubię
gdy uśmiechem mnie kusisz
w diamentowej oprawie
lubię
lubię
rozmów łańcuchy
nocami klejone
i przytulać się lubię
pod niebem rozpalonym
gwiezdne wianki
warkoczy strojnych łuna
dla nas trwa to przedstawienie
zmierzchem się rodzi
świtem kona
lubię nas w tym miejscu
świata
i o tej właśnie porze
dwie połówki szczęścia
idealnie skrojone
miłość i empatia
przyjaźń i zrozumienie
nierozłączni na wieki
wieków- sobie przeznaczone
piątek, 9 października 2009
dotykaj
dotykaj mnie wiatrem oddechem
organzą. dotykaj niebem
i piekła gorącem.
dotykaj chłodem świtów niezbudzonych
i gwiazdą zaranną
gdy jutrzenka wschodzi.
czuć ciebie jest nieba błękitem
nieposkromieniem grzesznicy
i anielskim łaskotaniem.
tylko mnie dotykaj.
takie mam pragnienie tego oczekuję
nie oczekuję wyznań. ja tylko
lubię twoje dotykanie.
organzą. dotykaj niebem
i piekła gorącem.
dotykaj chłodem świtów niezbudzonych
i gwiazdą zaranną
gdy jutrzenka wschodzi.
czuć ciebie jest nieba błękitem
nieposkromieniem grzesznicy
i anielskim łaskotaniem.
tylko mnie dotykaj.
takie mam pragnienie tego oczekuję
nie oczekuję wyznań. ja tylko
lubię twoje dotykanie.
czwartek, 8 października 2009
wszechświat się śmieje
rozłożył gwiazdy tak
by sprzyjały
by światłem wątłym
acz serce kojącym
dno duszy i granice
możliwości
z nadzieją wyściełały
wszechświat cię kocha
dowodem na to
jest twoich marzeń
częste spełnianie
i co wymyślisz
czego zapragniesz
zaiste daje ci, nieustannie
koło się toczy
czasem wyszczerbi ,
koleje losu z toru wypadną
lecz tak być musi
tak się należy
abyś docenił
wartość nadrzędną
wszechświat się śmieje
dla ciebie działa
i całe życie pozwala marzyć
tylko pamiętaj
wdzięczność okazać
nadmiarem szczęścia
bliźnich obdarzyć
Do czego zdolny jest niespełniony artysta
bo ten wąsik
ach ten wąsik
co dzień w lustrze
złościł chłopię
wzdragał się na widok
tegoż
nerwy sobie strzępił
w końcu nie wytrzymał
i się wyżył
na Europie
ach ten wąsik
co dzień w lustrze
złościł chłopię
wzdragał się na widok
tegoż
nerwy sobie strzępił
w końcu nie wytrzymał
i się wyżył
na Europie
poniedziałek, 5 października 2009
zdążyć odnaleźć ...
ciemność gęstnieje
w zakamarkach
smutkiem zalewając
zagubioną postać
tworzy ścianę strachu
Droga Mleczna
daje nadzieję odszukania
rozstawionych znaków
gotowych wsączyć w znękany umysł
światło- maleńki jego koralik
niczym latarenka morska
-zbawienna łuna
łapczywie chwytana
umęczonymi od wypatrywania
okiennicami umysłu
ciemność powraca-zimny pled
nie chce dać złudnego nawet
poczucia ciepła
zagłusza zdrowy rozsądek
miażdżącymi spokój odgłosami natury
każdy chrzęst trzask szmer
nawet spadająca kropla
to orgia gwaru nie określonego
nie akceptowalna żadnym zmysłem
gdy wstąpi się - do samotni
w zakamarkach
smutkiem zalewając
zagubioną postać
tworzy ścianę strachu
Droga Mleczna
daje nadzieję odszukania
rozstawionych znaków
gotowych wsączyć w znękany umysł
światło- maleńki jego koralik
niczym latarenka morska
-zbawienna łuna
łapczywie chwytana
umęczonymi od wypatrywania
okiennicami umysłu
ciemność powraca-zimny pled
nie chce dać złudnego nawet
poczucia ciepła
zagłusza zdrowy rozsądek
miażdżącymi spokój odgłosami natury
każdy chrzęst trzask szmer
nawet spadająca kropla
to orgia gwaru nie określonego
nie akceptowalna żadnym zmysłem
gdy wstąpi się - do samotni
między uśmiechem a przeznaczeniem
żywym ogniem miłość płonie
na policzku łza „polonem”
nie do scałowania
topisz wzrokiem
- topię - ciebie topię…
czas wypełniony po brzegi-
sypie wzruszenia zebrane w przelocie
naręcze fascynacji buduaru
tajemnych zakątków
ozdobą
a skala rtęci się podnosi
z każdym oddechem, spojrzeniem
ku drzwiom sypialni
wzrok figlarny wznosisz
z wyzwaniem
……………………………
magnetyczna chwila
srebro w platynę zmienia
na policzku łza „polonem”
nie do scałowania
topisz wzrokiem
- topię - ciebie topię…
czas wypełniony po brzegi-
sypie wzruszenia zebrane w przelocie
naręcze fascynacji buduaru
tajemnych zakątków
ozdobą
a skala rtęci się podnosi
z każdym oddechem, spojrzeniem
ku drzwiom sypialni
wzrok figlarny wznosisz
z wyzwaniem
……………………………
magnetyczna chwila
srebro w platynę zmienia
piątek, 2 października 2009
Bawmy się
Z potłuczonych klepsydr
gwiezdny pył odzyskał...
Droga Mleczna wyszła jak marzenie.
Po piaskownicy przestworzy wałęsają się
życiorodne błyski tworząc
Ziemię
- najszczęśliwsze dziecko wszechświata.
Gwiazdy tańczą breakdanca
- taką mają uciechę
planety czardaszem czarują
Księżyc zaś w ukłonie
Ziemię cmoknął szarmancko
i jużci walczykiem słońce
wzorcowo obtańcowują
A ja sobie z kątka wszechświata
na te dziwy patrzę i tak sobie myślę
szczerze...
nie wiem co wy wszyscy na to
ale ja w tą bajeczkę
...........
No właśnie
O przemądrzałym
(fraszka)
Mądrością sowią chciał zaimponować
Gdyż koneserem cnót wszelakich zwał się
Cichaczem Onej do uszka podszeptywał
Lecz nie słuchała, wobec tego darł się
Wrzeszczał do lubej ,że urodą grzeszy
Że lud cały swe- nań wywala gały
Na koniec stłukł dziewczę na kwaśne jabłuszko
Bo zbałamuciła urajony świat cały
Mądrością sowią chciał zaimponować
Gdyż koneserem cnót wszelakich zwał się
Cichaczem Onej do uszka podszeptywał
Lecz nie słuchała, wobec tego darł się
Wrzeszczał do lubej ,że urodą grzeszy
Że lud cały swe- nań wywala gały
Na koniec stłukł dziewczę na kwaśne jabłuszko
Bo zbałamuciła urajony świat cały
Na gadułę
(fraszka)
Długim ozorem wachlował wkoło
Obrabiał tyłki wszem no i wobec
Że TEN TEJ w krzakach (mrówki...) z mozołem
Doczekał niebożę pryszcza na ozorze
Długim ozorem wachlował wkoło
Obrabiał tyłki wszem no i wobec
Że TEN TEJ w krzakach (mrówki...) z mozołem
Doczekał niebożę pryszcza na ozorze
czwartek, 17 września 2009
DĄB
Ziemio nasienna, ziemio płodna!
Ileż to lat już minęło, gdy przyjęłaś
z nadzieją w łono
- pęd młody, gotowa by wykarmić
i dać wzrost mocarny.
Ziemio szlachetna , nadwarciańska
tyś potem przesiąknięta,
On - stojąc nad tobą z miłością,
drzewo ongiś posadził ku twojej
i bliźnich radości.
Śpiew ptaków, szmer liści, cień zdrowy,
gdy młodzik wzrastał przez lata,
a człowiek z dumą mierzył go oglądając
jak dziecko natury -
- doskonałe.
Lat już sześćdziesiąt, dąb w majestacie
słońca promienie w koronę zbiera,
jak rycerz wsparty, miasta dogląda
poetom natchnienie daje i rzekę
sposobi do drogi.
Kopa lat mija a ten co cię zasadził
i usynowił , dbając przez lata,
dziś ofiaruje ci swoje imię,
Feliksem stań się, rośnij w potęgę,
gdyż Ciebie ukochał...
Felix – znaczy szczęśliwy...
wtorek, 15 września 2009
...z metkami
Wylany na papier odwiecznie
ciężki temat
podszywa umysły myślicieli
metafizyczną nieufnością.
Myśli zebrane, zwieszone jak mgła
spływając na kopalnie wiedzy,
najczęściej zwiastują gorycz.
Temat-rzeka wije się meandrami
wątków, porywów i zawirowań.
Goni rozmówcę po rozpadlinach
zdarzeń i podtyka teorie złudne.
A ludzie mówią, mówią, mówią.
Częstokroć duszeni własnym słowotokiem,
rozpędzeni do czerwoności
pod koła dyskusji rzucają argumenty
dawno już obalone,
życiowo nieprzydatne.
Toczy się machina rozwoju umysłu,
bystrym skrzydeł dodając,
tępych pogrąża w odmętach.
I miele ozorem tylko dlatego,
że na mózgu wisi metka sygnowana przez Boga
i firmowana znakiem Homo Sapiens.
ciężki temat
podszywa umysły myślicieli
metafizyczną nieufnością.
Myśli zebrane, zwieszone jak mgła
spływając na kopalnie wiedzy,
najczęściej zwiastują gorycz.
Temat-rzeka wije się meandrami
wątków, porywów i zawirowań.
Goni rozmówcę po rozpadlinach
zdarzeń i podtyka teorie złudne.
A ludzie mówią, mówią, mówią.
Częstokroć duszeni własnym słowotokiem,
rozpędzeni do czerwoności
pod koła dyskusji rzucają argumenty
dawno już obalone,
życiowo nieprzydatne.
Toczy się machina rozwoju umysłu,
bystrym skrzydeł dodając,
tępych pogrąża w odmętach.
I miele ozorem tylko dlatego,
że na mózgu wisi metka sygnowana przez Boga
i firmowana znakiem Homo Sapiens.
... z metkami
Wylany na papier temat, odwiecznie
ciężki, egzystencjalnie naburmuszony
podszywa umysły myślicieli
metafizyczną nieufnością.
Myśli zebrane, zawiesiste jak mgła
smoliście spływające na kopalnie wiedzy,
najczęściej zwiastują gorycz.
Temat-rzeka wije się meandrami
wątków, porywów i zawirowań.
Goni rozmówcę po rozpadlinach
zdarzeń i podtyka teorię upadku prawdy.
A ludzie mówią, mówią, mówią.
Częstokroć duszeni własnym słowotokiem,
rozpędzeni do czerwoności
pod koła dyskusji rzucają argumenty
dawno już obalone,
zmiażdżone,
zmielone na popiół,
życiowo nieprzydatne.
Toczy się machina rozwoju umysłu,
bystrym skrzydeł dodając, tępych pogrąża
w odmętach.
I miele się, miele ozorem tylko dlatego,
że na mózgu wisi metka sygnowana przez Boga
i firmowana znakiem Homo Sapiens.
poniedziałek, 14 września 2009
wszystko kryje się w drobinie
gonić wiatr
gubić myśli
zbierać ziarna prawdy Ziemi
..........
chceniem - życie
gubić myśli
zbierać ziarna prawdy Ziemi
..........
chceniem - życie
Czas obudzić ogień w kominku
Snuje się jesień między palcami,
wymiata lato z parków, plaż , pamięci.
Jeszcze przebłyskiem podpuszcza
odważnych do zrzucenia marynarek,
by o zmierzchu liznąć z satysfakcją
skurczone karki, zostawiając
bliznę chłodu.
Wodzi nas jesień po lasach
za nos, wygnańcy miasta głodni
natury. Niczym pielgrzymi, ze świtem
przemierzamy polany i zagajniki,
zgięci wpół- fascynaci grzybobrania.
Zioła nam suszy na krzakach,
korzenie lecznicze ziemi wyrywa,
pajęczych sieci firany zwiewne
we włosy wkleja i rozczesuje wiciami.
Porożem płowych stroi ostępy i goni
dziki po łęgach rozmokłych.
Z wolna dzielnice nachodzi, plac zabaw
wycisza, szkolne boiska gwarem topi,
a w domu fotel bujany się budzi,
robótki ręczne niedokończone i kot
w zadowoleniu ożył na myśl kolan
otulonych pledem i dłoni gotowych
do głaskania.
wymiata lato z parków, plaż , pamięci.
Jeszcze przebłyskiem podpuszcza
odważnych do zrzucenia marynarek,
by o zmierzchu liznąć z satysfakcją
skurczone karki, zostawiając
bliznę chłodu.
Wodzi nas jesień po lasach
za nos, wygnańcy miasta głodni
natury. Niczym pielgrzymi, ze świtem
przemierzamy polany i zagajniki,
zgięci wpół- fascynaci grzybobrania.
Zioła nam suszy na krzakach,
korzenie lecznicze ziemi wyrywa,
pajęczych sieci firany zwiewne
we włosy wkleja i rozczesuje wiciami.
Porożem płowych stroi ostępy i goni
dziki po łęgach rozmokłych.
Z wolna dzielnice nachodzi, plac zabaw
wycisza, szkolne boiska gwarem topi,
a w domu fotel bujany się budzi,
robótki ręczne niedokończone i kot
w zadowoleniu ożył na myśl kolan
otulonych pledem i dłoni gotowych
do głaskania.
niedziela, 13 września 2009
wtorek, 8 września 2009
Pióro
Kałamarz pełen łez czarnego
anioła plami myśli , brudną
strugą zakreślając obszar
swojego działania.. Ginie horyzont,
bujają się emocje na fali
strachu i śmieszności. Trwanie.
Trwanie w uporze, w pustej
bibliotece, na której półkach
kurz zamierzchły pokrywa warstwa
świeżej , bezzapachowej
współczesności.
W kącie za szybą witryny leżą
białe skrzydła, zesłane ciepłym oddechem
Boga. Czasem zakłada je stary bibliotekarz
i robi obchód , domykając wieka
kartonów- mieszkań. Wyścieła dno
puchem anielskim , błogosławi.
Gdyby tak dosięgnąć pióro białego
Anioła, można by napisać podanie
z prośbą o stróża, chroniącego naszych
odrzwi…
………………………………..
Pod progiem delikatnie uniósł się
pył. Jest! Wylądował! Podanie
zostało rozpatrzone pozytywnie.
poniedziałek, 7 września 2009
czasem zapłakać
jakby niczyje - samotne i opuszczone
nie rozsiewają postrachu
wykpione przez ptaki i wytarmoszone
igraszkami wiatru - gną karki wychudłe
i bezradnie załamują ręce
stróże bez posady
stałym etatem nie objęci
tylko gleba w miłosierdziu swoim
skryje szczątki świetności
promień światła udzieli ostatniego
namaszczenia
nim wiosną nowe postawią
strachy na wróble
niech marzannę topią gwarnie
skarb
niczego ze sobą nie zabrała
prócz pudełka
przewiązanego barwną
tajemnicą
choć wichry północy
w zapalczywości swojej
ciskały gradem
nieporozumień
wschody słońca
nie dawały
kojącej nadziei
- przetrwała
głęboko w kieszeń
skryte puzderko
i droga daleka
gdzie oczy poniosą
z zachodzącym słońcem
przenikając bariery oceanu
stała się
mieszkanką Atlantydy
i codziennie
w samo południe
dobywała z kieszeni
swój skarb niepomierny
prócz pudełka
przewiązanego barwną
tajemnicą
choć wichry północy
w zapalczywości swojej
ciskały gradem
nieporozumień
wschody słońca
nie dawały
kojącej nadziei
- przetrwała
głęboko w kieszeń
skryte puzderko
i droga daleka
gdzie oczy poniosą
z zachodzącym słońcem
przenikając bariery oceanu
stała się
mieszkanką Atlantydy
i codziennie
w samo południe
dobywała z kieszeni
swój skarb niepomierny
niedziela, 6 września 2009
bajeczka dla starszaków
Opowiem wam bajkę
jak Kapturek za winklem
palił fajkę
kurzył sporo
dymek dmuchał
i babuni się nie słuchał
raz Kapturka naszła chęć
by wypalić na raz pięć
jak zaciągnął się niebożę
to wilk nawet nie pomoże
co to w służbie dla kraju
ratownikiem został
w gaju
i dla ostudzenia werwy
obrzydliwe dziewczątko
w ruczaju podtapiał
bez przerwy
dziewczę w ciemię
nie jest bite
dla odwetu zbiera świtę
wnet przetrzepią skórę wilka
na łomoty starczy
chwilka
takie czasy moi mili
jeśliście nawet zbłądzili
miasto buszem jest
i basta
chlastasz dziewczę
ono chlasta
gdy w zakrętas życia
pchasz się
to zastanów się choć chwilkę
bo Kapturki wyzwolone
czają się za każdym winklem
jak Kapturek za winklem
palił fajkę
kurzył sporo
dymek dmuchał
i babuni się nie słuchał
raz Kapturka naszła chęć
by wypalić na raz pięć
jak zaciągnął się niebożę
to wilk nawet nie pomoże
co to w służbie dla kraju
ratownikiem został
w gaju
i dla ostudzenia werwy
obrzydliwe dziewczątko
w ruczaju podtapiał
bez przerwy
dziewczę w ciemię
nie jest bite
dla odwetu zbiera świtę
wnet przetrzepią skórę wilka
na łomoty starczy
chwilka
takie czasy moi mili
jeśliście nawet zbłądzili
miasto buszem jest
i basta
chlastasz dziewczę
ono chlasta
gdy w zakrętas życia
pchasz się
to zastanów się choć chwilkę
bo Kapturki wyzwolone
czają się za każdym winklem
pakunek
dawne marzenia
odwijam z szarego
papieru pakunkowego
teraz nowe czasy
teraz barwna rzeczywistość
to nic że nie mogę jeszcze
spełnić wszystkich
jednakże przepakuję
je w czysty
kolorowy papier
i schowam na kolejne
dni
miesiące
lata…
……………………….
czas odebrał zdrowie
( chcesz moje marzenia? )
odwijam z szarego
papieru pakunkowego
teraz nowe czasy
teraz barwna rzeczywistość
to nic że nie mogę jeszcze
spełnić wszystkich
jednakże przepakuję
je w czysty
kolorowy papier
i schowam na kolejne
dni
miesiące
lata…
……………………….
czas odebrał zdrowie
( chcesz moje marzenia? )
sobota, 5 września 2009
złudzenia - pierwotna wersja
czekanie -
chwila za chwilą
jak dłubanina
na szydełku
posuwały się
misternie do przodu
każdą minutę
naciągałam na nić czasu
snując marzenia
o zapachu świeżych
korali
jarzębinowych
tak jak one
zszarzałam rosząc łzy
gdy zrozumiałam
że jestem tylko
jednodniowym wypadem
po wrażenia
chwila za chwilą
jak dłubanina
na szydełku
posuwały się
misternie do przodu
każdą minutę
naciągałam na nić czasu
snując marzenia
o zapachu świeżych
korali
jarzębinowych
tak jak one
zszarzałam rosząc łzy
gdy zrozumiałam
że jestem tylko
jednodniowym wypadem
po wrażenia
czwartek, 3 września 2009
hibernacja - bezosobowo
miast płatków róż
droga ołowiem usłana
boleśnie
przenika przez skórę
i obciąża kroki
nadmierne żale
nie dotlenią serca
obkurczone w zgryzocie
-bezkrwawo zamiera
na ileż można
zamknąć się w sobie
wysuszyć koryta żył
i oddech spowolnić
w hibernacji uczuć
tylko gwiazda
odradza się ponownie
w wybuchu supernowej
cała reszta - prochem
droga ołowiem usłana
boleśnie
przenika przez skórę
i obciąża kroki
nadmierne żale
nie dotlenią serca
obkurczone w zgryzocie
-bezkrwawo zamiera
na ileż można
zamknąć się w sobie
wysuszyć koryta żył
i oddech spowolnić
w hibernacji uczuć
tylko gwiazda
odradza się ponownie
w wybuchu supernowej
cała reszta - prochem
poniedziałek, 31 sierpnia 2009
złudzenia- wersja druga, ogólna
czekanie -
chwila za chwilą
jak dłubanina
na szydełku
posuwały się
misternie do przodu
każda minuta
naciągnięta na nić czasu
snuje marzenia
o zapachu świeżych
korali
jarzębinowych
tak jak one
zszarzała rosząc łzy
gdy zrozumiała
że jest tylko
jednodniowym wypadem
po wrażenia
chwila za chwilą
jak dłubanina
na szydełku
posuwały się
misternie do przodu
każda minuta
naciągnięta na nić czasu
snuje marzenia
o zapachu świeżych
korali
jarzębinowych
tak jak one
zszarzała rosząc łzy
gdy zrozumiała
że jest tylko
jednodniowym wypadem
po wrażenia
przemijanie
Wszystko przemija, ale nie pozostawia po sobie pustki.
Wolne miejsce zapełnia się od razu teraźniejszością.
Wolne miejsce zapełnia się od razu teraźniejszością.
niedziela, 30 sierpnia 2009
hibernacja
miast płatków róż
usłałeś mi drogę
ołowiem
przenika przez skórę
i obciąża kroki
już nie biegnę
spowolniona próbuję
dotlenić serce
obkurczone w zgryzocie
-bezkrwawe
na ileż można
zamknąć się w sobie
wysuszyć koryta żył
i oddech spowolnić
w hibernacji uczuć
nie jestem gwiazdą
nie odrodzę się ponownie
w wybuchu
supernowej
zważ na to…
nim mnie uśmiercisz
usłałeś mi drogę
ołowiem
przenika przez skórę
i obciąża kroki
już nie biegnę
spowolniona próbuję
dotlenić serce
obkurczone w zgryzocie
-bezkrwawe
na ileż można
zamknąć się w sobie
wysuszyć koryta żył
i oddech spowolnić
w hibernacji uczuć
nie jestem gwiazdą
nie odrodzę się ponownie
w wybuchu
supernowej
zważ na to…
nim mnie uśmiercisz
poniedziałek, 24 sierpnia 2009
nie wierz...
nie wierz nigdy krytykom
dobrą radę ci dam
co jednemu pasuje
drugi uzna za chłam
wypośrodkuj wywody
oddziel ziarno od plew
każdy jest subiektywny
no i ryczy jak lew
tutaj rzęzi, tam płynie
to ma wiry , to muł
by osiągnąć konsensus
wyłóż karty na stół.
dobrą radę ci dam
co jednemu pasuje
drugi uzna za chłam
wypośrodkuj wywody
oddziel ziarno od plew
każdy jest subiektywny
no i ryczy jak lew
tutaj rzęzi, tam płynie
to ma wiry , to muł
by osiągnąć konsensus
wyłóż karty na stół.
Wbrew przekonaniom 1
Tuż przed 22.00 trzeba bezgłośnie wśliznąć się
przez świeżo malowaną bramę. Zwinność
wykazać, by na porannym apelu śladu nie było
na piórach i stopach. Tak często odnawiają
wrota niebieskie, jakby ciągłe do nich pukanie
płatami ze świętości obdzierało. Tyle dusz niezawinionych
szuka w niebiosach znieczulenia,
topiąc złe myśli w hosannach.
Wylatują pełnymi garściami, anielątka
gotowe szukać chętnych do służby niebieskiej,
gdzie ciężar skrzydeł ma zastąpić czyściec.
Przeszukują połacie fizyczności, zbierając
co lichsze byty od urodzenia przystosowane,
by wejść w wyznaczone dla nich miejsce
na końcu, a może początku wszystkiego.
Strach mnie ogarnia, najpierw budzi się moja zdolność
rozumowania, potem lęk cierpkim językiem
przeciera moje plecy, nie potrafię otworzyć oczu
w obawie ujrzenia paranormalności.
przez świeżo malowaną bramę. Zwinność
wykazać, by na porannym apelu śladu nie było
na piórach i stopach. Tak często odnawiają
wrota niebieskie, jakby ciągłe do nich pukanie
płatami ze świętości obdzierało. Tyle dusz niezawinionych
szuka w niebiosach znieczulenia,
topiąc złe myśli w hosannach.
Wylatują pełnymi garściami, anielątka
gotowe szukać chętnych do służby niebieskiej,
gdzie ciężar skrzydeł ma zastąpić czyściec.
Przeszukują połacie fizyczności, zbierając
co lichsze byty od urodzenia przystosowane,
by wejść w wyznaczone dla nich miejsce
na końcu, a może początku wszystkiego.
Strach mnie ogarnia, najpierw budzi się moja zdolność
rozumowania, potem lęk cierpkim językiem
przeciera moje plecy, nie potrafię otworzyć oczu
w obawie ujrzenia paranormalności.
niedziela, 23 sierpnia 2009
Wbrew przekonaniom 2
Tuż przed 22.00 trzeba bezgłośnie wśliznąć się
przez świeżo malowaną bramę.
Wykazać się zwinnością, by na porannym apelu
śladu nie było na piórach i stopach.
Tak często odnawiają wrota niebieskie,
jakby pukanie płatami obdzierało z nich świętość.
Tyle dusz niezawinionych
szuka w niebiosach znieczulenia,
topiąc złe myśli w dźwięcznych hosannach.
Wylatują pełnymi garściami, anielątka
gotowe szukać chętnych do służby niebieskiej,
gdzie ciężar skrzydeł ma zastąpić czyściec.
Przeszukują połacie fizyczności, zbierając
co lichsze byty od urodzenia przystosowane,
by wejść w wyznaczone dla nich miejsce
na końcu, lub początku wszystkiego.
Strach mnie ogarnia,najpierw budzi się moja zdolność
rozumowania, potem lęk cierpkim językiem
przeciera moje plecy, nie potrafię otworzyć oczu
w obawie ujrzenia paranormalności.
przez świeżo malowaną bramę.
Wykazać się zwinnością, by na porannym apelu
śladu nie było na piórach i stopach.
Tak często odnawiają wrota niebieskie,
jakby pukanie płatami obdzierało z nich świętość.
Tyle dusz niezawinionych
szuka w niebiosach znieczulenia,
topiąc złe myśli w dźwięcznych hosannach.
Wylatują pełnymi garściami, anielątka
gotowe szukać chętnych do służby niebieskiej,
gdzie ciężar skrzydeł ma zastąpić czyściec.
Przeszukują połacie fizyczności, zbierając
co lichsze byty od urodzenia przystosowane,
by wejść w wyznaczone dla nich miejsce
na końcu, lub początku wszystkiego.
Strach mnie ogarnia,najpierw budzi się moja zdolność
rozumowania, potem lęk cierpkim językiem
przeciera moje plecy, nie potrafię otworzyć oczu
w obawie ujrzenia paranormalności.
czwartek, 20 sierpnia 2009
śnię
zamykam oczy
i zaglądam do twoich myśli
mrok w który wchodzę
należy do ciebie
jak mógłby mnie przestraszyć
smutki rozpraszasz
gdy gościnnie się pojawiam
i przy jednym
bladym jeszcze uśmiechu
budujemy fundamenty
pod jasny nowy dzień
i zaglądam do twoich myśli
mrok w który wchodzę
należy do ciebie
jak mógłby mnie przestraszyć
smutki rozpraszasz
gdy gościnnie się pojawiam
i przy jednym
bladym jeszcze uśmiechu
budujemy fundamenty
pod jasny nowy dzień
tkanina
patrzył na nią
jak na czysty jedwab
chłodna w dotyku
delikatna
nieskazitelnie gładka
inny organzą ją postrzegał
zwiewną
błyszczy na parkiecie
kruchością swą
onieśmielając
lnem czystym się śniła
gdy wśród kwiatów polnych
słońce chwytała
w ramiona
a dla miłości swojej
czystą bawełną była
ciepłą
otulającą szczelnie
wszystkie wspólne noce
………………………
na inne
działała
jak czerwona płachta
jak na czysty jedwab
chłodna w dotyku
delikatna
nieskazitelnie gładka
inny organzą ją postrzegał
zwiewną
błyszczy na parkiecie
kruchością swą
onieśmielając
lnem czystym się śniła
gdy wśród kwiatów polnych
słońce chwytała
w ramiona
a dla miłości swojej
czystą bawełną była
ciepłą
otulającą szczelnie
wszystkie wspólne noce
………………………
na inne
działała
jak czerwona płachta
wtorek, 18 sierpnia 2009
intymnie 1
opuszkami palców
kłamiesz
beznamiętnie przemierzając
sfery intymności
bez drżenia
bez zniecierpliwienia
głaszczesz
nie wywołując tym
niczego
odejdź
bym za chwilę
nie okryła się pohańbieniem
i nie utonęła
w pustce
bez oddechu
kłamiesz
beznamiętnie przemierzając
sfery intymności
bez drżenia
bez zniecierpliwienia
głaszczesz
nie wywołując tym
niczego
odejdź
bym za chwilę
nie okryła się pohańbieniem
i nie utonęła
w pustce
bez oddechu
intymnie 2
żonglujesz słowem jak piłeczkami
zmuszając każdym gestem
bym je odbiła
owijając problem w bawełnę
mamisz gestem
czasem krzyczysz
lub zapewniasz
o zawsze bezgranicznej…
zmienność nastrojów gubi
przestrasza
i już nie wierzę
że to co w kokonie
wyznań kryjesz
to jutrzenka naszej wspólnej
przecież …
raz wreszcie stań
popatrz prosto w oczy
bo tylko spojrzeniu twojemu
potrafię zaufać
zmuszając każdym gestem
bym je odbiła
owijając problem w bawełnę
mamisz gestem
czasem krzyczysz
lub zapewniasz
o zawsze bezgranicznej…
zmienność nastrojów gubi
przestrasza
i już nie wierzę
że to co w kokonie
wyznań kryjesz
to jutrzenka naszej wspólnej
przecież …
raz wreszcie stań
popatrz prosto w oczy
bo tylko spojrzeniu twojemu
potrafię zaufać
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
ciemnia
zakrywam dłonią oczy
i nie ma mnie
dla bytu
spojrzeń ani nawet
przynależności
zaciskam powieki
by wymazać kontur
wstydu i pustki
po porzuconych ambicjach
głuchym odgłosie sumienia
i zhańbionych nocach
trwanie boli jak poród
lecz nie pozostawia
potomka
na którym oprę
nadzieję …
i nie ma mnie
dla bytu
spojrzeń ani nawet
przynależności
zaciskam powieki
by wymazać kontur
wstydu i pustki
po porzuconych ambicjach
głuchym odgłosie sumienia
i zhańbionych nocach
trwanie boli jak poród
lecz nie pozostawia
potomka
na którym oprę
nadzieję …
zza krat
rozpętliła się pamięć
wspomnienia rozsupłały
i z zakamarków uleciały
wszystkie marzenia
w lotne owady zaklęte
motyli świat miłosny
umknął niepostrzeżenie
i tylko ćmy z sennych mar
nalatywały rozwichrzone
zmysły
organoleptycznie badam
przynależność do miotu
i czuję się jeszcze
nie całkiem swojo
w stroju
z przydługimi rękawami
świat oddala się
zza krat widać
skrawek normalności,
a może jednak należy
stanąć tyłem do okna,
by poczuć się u siebie ?
wspomnienia rozsupłały
i z zakamarków uleciały
wszystkie marzenia
w lotne owady zaklęte
motyli świat miłosny
umknął niepostrzeżenie
i tylko ćmy z sennych mar
nalatywały rozwichrzone
zmysły
organoleptycznie badam
przynależność do miotu
i czuję się jeszcze
nie całkiem swojo
w stroju
z przydługimi rękawami
świat oddala się
zza krat widać
skrawek normalności,
a może jednak należy
stanąć tyłem do okna,
by poczuć się u siebie ?
potęga
gdy miłość twoja
piękna i ogromna
jak kołysanka
do snu mnie kołysze
pragnę ci we śnie
oddać radość moją
a nade wszystko
naszą wspólną ciszę
głos twój niekiedy
w sercu usłyszany
głosik skowronka
maleńkiego przerwie
słyszysz ? to dziecię
nasze ukochane
we śnie piosenkę
układa dla ciebie
ta noc gwiaździsta
czarna i ogromna
jest tam daleko
nad dachem u ciebie
ale i do mnie
tu przyszła do okna
i pozdrowienia
maluje na niebie
to miłość dzieła
przeogromne tworzy
w ciepłym schronieniu
pod sercem kryje
by potem w darze
do łóżeczka włożyć
to – co z tak wielką
radością żyje
i śpi kruszynka
maleńka i rośnie
aby pociechą
dla rodziców była
czasami tylko
zagaworzy we śnie
- będę się tatko
za ciebie modliła
moje „dobranoc”
do ciebie już leci
więc prześpij miły
jeszcze nocy kilka
a twe „dzień dobry „
z ust twych usłyszę
podłóg miłości
te dni to chwilka
piękna i ogromna
jak kołysanka
do snu mnie kołysze
pragnę ci we śnie
oddać radość moją
a nade wszystko
naszą wspólną ciszę
głos twój niekiedy
w sercu usłyszany
głosik skowronka
maleńkiego przerwie
słyszysz ? to dziecię
nasze ukochane
we śnie piosenkę
układa dla ciebie
ta noc gwiaździsta
czarna i ogromna
jest tam daleko
nad dachem u ciebie
ale i do mnie
tu przyszła do okna
i pozdrowienia
maluje na niebie
to miłość dzieła
przeogromne tworzy
w ciepłym schronieniu
pod sercem kryje
by potem w darze
do łóżeczka włożyć
to – co z tak wielką
radością żyje
i śpi kruszynka
maleńka i rośnie
aby pociechą
dla rodziców była
czasami tylko
zagaworzy we śnie
- będę się tatko
za ciebie modliła
moje „dobranoc”
do ciebie już leci
więc prześpij miły
jeszcze nocy kilka
a twe „dzień dobry „
z ust twych usłyszę
podłóg miłości
te dni to chwilka
piątek, 14 sierpnia 2009
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
ważna data
Jeden piękny , malutki
pod łyżeczką stuka
no i mamy w domu święto
pierwszy ząbek mojego
wnuka
datę trzeba zapamiętać
bo dzień ważny przecie
Adasiowy ząbek
najpiękniejszy na calutkim
świecie
pod łyżeczką stuka
no i mamy w domu święto
pierwszy ząbek mojego
wnuka
datę trzeba zapamiętać
bo dzień ważny przecie
Adasiowy ząbek
najpiękniejszy na calutkim
świecie
sobota, 8 sierpnia 2009
sztama z Ewą
Daj mi Ewo
czas bym sama oceniła
czy to grzech był
kiedy w raju
…gawędziłaś
i z grzeczności owoc
zjadłaś – którym kusił
Czas obłudnik
jak klepsydra się obraca
tyś kobietą
bądźmy szczere
każda z nas chce
by to na niej
wzrok zawiesił
-póki - na czym
Jedna forma z której
wypiek się nie udał
wielkie halo -
brak teściowej
nikt ocenie
nie poddawał
- teraz wrzaski
że zgrzeszyła , że naiwna
że niecnota
Nie jej wina!
tylko męża , bo naiwny
trzeba było zamiast węża
podarować żonie kota!
MINIATURA 1
My kobiety
Musimy sztamę
Trzymać z Ewą
A nie z Adamem
czas bym sama oceniła
czy to grzech był
kiedy w raju
…gawędziłaś
i z grzeczności owoc
zjadłaś – którym kusił
Czas obłudnik
jak klepsydra się obraca
tyś kobietą
bądźmy szczere
każda z nas chce
by to na niej
wzrok zawiesił
-póki - na czym
Jedna forma z której
wypiek się nie udał
wielkie halo -
brak teściowej
nikt ocenie
nie poddawał
- teraz wrzaski
że zgrzeszyła , że naiwna
że niecnota
Nie jej wina!
tylko męża , bo naiwny
trzeba było zamiast węża
podarować żonie kota!
MINIATURA 1
My kobiety
Musimy sztamę
Trzymać z Ewą
A nie z Adamem
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
„On powoduje ,że się staje „
Kim jestem
by zajmować miejsce
na ziemi?
Ciężkie buty zdeptały
spokój i bezpieczeństwo ,
Wiekuiście święta,
a zhańbiona wojnami ,
głodem , epidemiami…
Jakaż moja tutaj rola,
że powołana zostałam
nie mogąc nic wnieść
prócz oczu
uszu
serca
Obudź יהוה i każ spojrzeć
na dzieło rąk jego,
na płody stwarzania
i niech powie to jeszcze raz ,
ale bardzo powoli ,
że wszystko to jest dobre
i pobłogosławi ponownie
-obiecując , że następnym razem…
by zajmować miejsce
na ziemi?
Ciężkie buty zdeptały
spokój i bezpieczeństwo ,
Wiekuiście święta,
a zhańbiona wojnami ,
głodem , epidemiami…
Jakaż moja tutaj rola,
że powołana zostałam
nie mogąc nic wnieść
prócz oczu
uszu
serca
Obudź יהוה i każ spojrzeć
na dzieło rąk jego,
na płody stwarzania
i niech powie to jeszcze raz ,
ale bardzo powoli ,
że wszystko to jest dobre
i pobłogosławi ponownie
-obiecując , że następnym razem…
sobota, 1 sierpnia 2009
z dna wyobraźni
rower skrzypliwością swoją
sterane dzieje obwieszcza
bagażnik pusty trzęsawką
nowe fale w powietrzu
rozprzestrzenia
och , gdybyż tak można
obciążyć ładunkiem druciane siedzisko
obwiązać bagaż sznurem lnianym ,
tak surowym jak przyjaźnie
na szlakach turystycznych
jak aura w wysokogórskich
ostępach
nie masz bagażu , ni przyjaciela
radośnie biegnącego za rowerem
który językiem wywalonym
psią radość chyba oznajmić próbuje
nie masz namiotu ,
bo ten zaplątany gdzieś tam
w czasoprzestrzeni odległej
porwał przyjaciela
i sznur
i przygody jego
tylko wycie znudzonych kundli
opowieści snuje
nad uśpionymi wioskami
o dziewczynie co to nie chciała
a tak niezwykłą więź ze zwierzyną
zadzierzgnęła.
sterane dzieje obwieszcza
bagażnik pusty trzęsawką
nowe fale w powietrzu
rozprzestrzenia
och , gdybyż tak można
obciążyć ładunkiem druciane siedzisko
obwiązać bagaż sznurem lnianym ,
tak surowym jak przyjaźnie
na szlakach turystycznych
jak aura w wysokogórskich
ostępach
nie masz bagażu , ni przyjaciela
radośnie biegnącego za rowerem
który językiem wywalonym
psią radość chyba oznajmić próbuje
nie masz namiotu ,
bo ten zaplątany gdzieś tam
w czasoprzestrzeni odległej
porwał przyjaciela
i sznur
i przygody jego
tylko wycie znudzonych kundli
opowieści snuje
nad uśpionymi wioskami
o dziewczynie co to nie chciała
a tak niezwykłą więź ze zwierzyną
zadzierzgnęła.
piątek, 31 lipca 2009
wynaturzenie
kimże się staje?
obdarty z człowieczeństwa
pokonany własnymi słabościami
i wynaturzeniami
nie znający pojęć
dobro- zło
kimże być może ?
zadający tylko ból
gardzący i poniżający
-władzą ?
-katem?
-ostatecznością ?
nie zna litości nad nikim
i konsekwentnie
doprowadza siebie
do samozniszczenia
zezwierzęcenie?
absolutnie !
zwierzę zabija by przetrwać
niedługo świat wymyśli nowy wyraz
określający taką postać
ale czy zdąży,
czy nie zostanie pochłonięty
poprzez własne zło ?
obdarty z człowieczeństwa
pokonany własnymi słabościami
i wynaturzeniami
nie znający pojęć
dobro- zło
kimże być może ?
zadający tylko ból
gardzący i poniżający
-władzą ?
-katem?
-ostatecznością ?
nie zna litości nad nikim
i konsekwentnie
doprowadza siebie
do samozniszczenia
zezwierzęcenie?
absolutnie !
zwierzę zabija by przetrwać
niedługo świat wymyśli nowy wyraz
określający taką postać
ale czy zdąży,
czy nie zostanie pochłonięty
poprzez własne zło ?
o czym tu pisać
o szafie już było ...
ktoś z kimś zamknięty
jakiś kurz
jakaś drobna klaustrofobia
a za tylną ścianą przejście
nie - to już ktoś opisywał
bawił się słowem
jak schwytanym molem
który zajęty kożuchem
ani przeczuł że to koniec
że mu wyrwą skrzydełka
żuchwę przestawią
a nogi to przy samej
no wiesz ...odwłoku
po co pisać o szafie
z nadgryzionym kożuchem
po co pisać o parze
która zamiast bara bara
nabawiła się astmy
temat denny jak denka
w okularach tego mola
ale nie
okularów już nie ma
oczu zresztą tez
bo i po co
w tym kurzu i tak nic nie widać
korniki żrą drewno
żrą siebie nawzajem
żrą mola
a ja patrzę na to wszystko
i nie mam bladego pojęcia
o czym by tu można było
pisać
środa, 29 lipca 2009
dłonie
trzymam dłoń
czule patrzę na twe ręce
spracowane
widać czas
który biegnie obok
nie czekając na nas
jaki świat
w swym zapędzie
jest ułomny
i ponury
daj ogrzeję
wymasuję
życia bruzdy
i kontury
twoja dłoń
zawsze ciepła i pomocna
zawsze moja
tyle razy
na ramieniu wsparta
bezpiecznie kroczyłam
już półmetek
a my tylko
w swoje zapatrzeni
dłonie
podążamy drogą
myślą zaprzątnięci
cel nie ważny – byle
w jedną stronę
szalupa
ktoś powiedział mi
-tyś zwyczajna
ktoś ubliżyć chciał
tym stwierdzeniem
lecz nie wyszło
ani krzty się nie pomylił
cóż - odkrycie
zjawiskowe oświadczenie
patrzył na mnie tak
bez uśmiechu
jakby dojrzeć chciał
pryszcz na nosie
ależ proszę bardzo
patrz się człeku
i doszukuj zwyczajności
którą noszę
taka jestem
jak natura jest zwyczajna
prosta – rzecz gustu
fajna – nie fajna
kiedy chcę to ryczę
kiedy chcę poezję piszę
ludzi lubię, świat szanuję
kocham ciszę
ktoś powiedział mi
prawdę szczerą
a ja zamiast się zasmucić
zatańczyłam
bo on w smutku swoim
w samotności tonie
wyciągając rękę
-szalupę spuściłam
wtorek, 28 lipca 2009
wiersz nie dla wrażliwych
góra – dół
wzdłuż i wszerz
goń – uciekaj
dawaj – bierz
rób co chcesz
rób co chcesz
tylko mnie nie mieszaj
wpadaj w gnój
wychodź z dna
pij i gwałć
szafa gra
twardziel bądź
twardziel bądź
lecz ode mnie wara
każde z nas
swoje wie
ciebie znam
ty znasz mnie
zwykły szajs
zwykły szajs
ty tchórzliwy śmieciu
wynoś się
zamieść chcę
brudem życia
widzę cię
już cię nie ma
już cię nie ma
w moim czystym świecie
wzdłuż i wszerz
goń – uciekaj
dawaj – bierz
rób co chcesz
rób co chcesz
tylko mnie nie mieszaj
wpadaj w gnój
wychodź z dna
pij i gwałć
szafa gra
twardziel bądź
twardziel bądź
lecz ode mnie wara
każde z nas
swoje wie
ciebie znam
ty znasz mnie
zwykły szajs
zwykły szajs
ty tchórzliwy śmieciu
wynoś się
zamieść chcę
brudem życia
widzę cię
już cię nie ma
już cię nie ma
w moim czystym świecie
czwartek, 23 lipca 2009
wykropkowana żałość
nie
...mam
......pomysłu
...........na wiersz
znajomi
......wyciągają
..............zatrute
....................strzały
nie
...uświadczysz
............dobrego
.................słowa
kpina
....goni
.......kpinę
...........pomyje
...............zalewają
.....................forum
odór
...wszechobecny
.............wszechogarniający
...........................śmiertelny
przyjaźń
........zatruta
..............znajomość
.....................zniszczona
.............................poezja
...................................zabita
żałość
......żałość
...........żałość
.................żałość
no
..chyba
.......mi
........się
...........poprawiło
kropki
......działają
.............cuda
...mam
......pomysłu
...........na wiersz
znajomi
......wyciągają
..............zatrute
....................strzały
nie
...uświadczysz
............dobrego
.................słowa
kpina
....goni
.......kpinę
...........pomyje
...............zalewają
.....................forum
odór
...wszechobecny
.............wszechogarniający
...........................śmiertelny
przyjaźń
........zatruta
..............znajomość
.....................zniszczona
.............................poezja
...................................zabita
żałość
......żałość
...........żałość
.................żałość
no
..chyba
.......mi
........się
...........poprawiło
kropki
......działają
.............cuda
wtorek, 21 lipca 2009
Zocha
pewna Zośka znad Zalewu
Wiślańskiego
do granic wytrzymałości
nadmuchała własne ego
uroda po babce szlachciance
a dowcip po stryju generale
postawy pion niezawisły
-jak sąd
wszystko było naj – tentego
nie musiała prosić
brała bez pytania
-każdego
Wiślańskiego
do granic wytrzymałości
nadmuchała własne ego
uroda po babce szlachciance
a dowcip po stryju generale
postawy pion niezawisły
-jak sąd
wszystko było naj – tentego
nie musiała prosić
brała bez pytania
-każdego
między polem , a polem
chciałabym teraz
usiąść na miedzy
„Kargulowego” pola
w ziemię się wwąchać
jak w malwy przypłotne
głowę poprószyć
pokutnym gestem
chciałabym mrużyć
oczy przed słońcem
w poświatę promieni
wpatrzeć
i ich zobaczyć
jak kroczą razem
jedną przeszłością zlepieni
miłość – nienawiść
symbol żywota
ugory zarasta przeszłości
chwastem
miedzą rozdarci
miedzą zlepieni
wielcy , a jakże prości
kiedyś przed laty
krwi aromatem
maki pachniały we włosach
łzami -miast rosą
chabry błękitne
do nieprzytomności
upite
trud i udręka
wspólnym wysiłkiem
wózek nadziei targały
na twarzach uśmiech
granat w kieszeni
tej miedzy na nic
się nie zamieni.
usiąść na miedzy
„Kargulowego” pola
w ziemię się wwąchać
jak w malwy przypłotne
głowę poprószyć
pokutnym gestem
chciałabym mrużyć
oczy przed słońcem
w poświatę promieni
wpatrzeć
i ich zobaczyć
jak kroczą razem
jedną przeszłością zlepieni
miłość – nienawiść
symbol żywota
ugory zarasta przeszłości
chwastem
miedzą rozdarci
miedzą zlepieni
wielcy , a jakże prości
kiedyś przed laty
krwi aromatem
maki pachniały we włosach
łzami -miast rosą
chabry błękitne
do nieprzytomności
upite
trud i udręka
wspólnym wysiłkiem
wózek nadziei targały
na twarzach uśmiech
granat w kieszeni
tej miedzy na nic
się nie zamieni.
obsesja
jakbyś pułapkę
szykował dla mnie
w sideł obsesję
próbował złapać
uciekam - gonisz
staję - zawracasz
zawężasz przestrzeń
pewności mojej
zatarte role
znika granica
zabawa zbyt długo
się toczy
tracisz kontrolę
gubisz w zamysłach
- kto teraz zwierzyną ?
- kto łowczym ?
szykował dla mnie
w sideł obsesję
próbował złapać
uciekam - gonisz
staję - zawracasz
zawężasz przestrzeń
pewności mojej
zatarte role
znika granica
zabawa zbyt długo
się toczy
tracisz kontrolę
gubisz w zamysłach
- kto teraz zwierzyną ?
- kto łowczym ?
czwartek, 16 lipca 2009
nie jestem wróżką
Nie mam szklanej kuli
( nawet takiej w której śnieży )
ani magicznych kart tarota
który ludziom żywoty układa,
bez kociołka żyję co meandrami
oparów zielnych woni
objaśnia drogi
ani kocura smolistego
ot tak dla psoty
plączącego nogi zabobonnym,
na miotle latam, bo mi wygodnie
miastem zatęchłym nie nawykłam chadzać
lecz nie dla żartu
moszczę się na pęku brzozowych witek
i wtedy z chmur gęstej śmietany
patrzę
i mimo braku tych wszystkich dziwactw
patrzę
tudzież dźwięków niemal pokutnych
patrzę
czuję ból w sercu
i wiem że nie zapytam
patrzę i wiem
czemu prawie zawsze jesteś smutny
środa, 15 lipca 2009
no właśnie , o to jest pytanie
skąd żeś ty przyszła
dokąd iść chciała
jaką muzyką
wiatry kołysała
czyja ty tak zwiewna
komu przeznaczona
po co przed me oczy
piękna – postawiona
moja ty być pragniesz
ze mną świat przemierzać
chciałabyś czy chciała
sekrety powierzać
dałabyś mi pewność
że gniazdo nam mościsz
całowaniem czułym
dowody miłości
dokąd iść chciała
jaką muzyką
wiatry kołysała
czyja ty tak zwiewna
komu przeznaczona
po co przed me oczy
piękna – postawiona
moja ty być pragniesz
ze mną świat przemierzać
chciałabyś czy chciała
sekrety powierzać
dałabyś mi pewność
że gniazdo nam mościsz
całowaniem czułym
dowody miłości
czwartek, 9 lipca 2009
O czym pisze poeta
Nie zawsze o maju , kwiatkach i motylkach ,
czasem o bólu co zżera wnętrzności ,
niekiedy weźmie przyrodę pod głowę ,
by móc choć chwilę z naturą się gościć .
Więc niekoniecznie straty są ogromne,
bo życie swoje reguły nam niesie
i jeśli nie da zakochać się w maju ,
to przecież zawsze cudowny jest wrzesień
czasem o bólu co zżera wnętrzności ,
niekiedy weźmie przyrodę pod głowę ,
by móc choć chwilę z naturą się gościć .
Więc niekoniecznie straty są ogromne,
bo życie swoje reguły nam niesie
i jeśli nie da zakochać się w maju ,
to przecież zawsze cudowny jest wrzesień
ranek
poranny szlafrok
oplata sny
siecią pajęczą
kapcie poranne
powolnym szuraniem
niosą ciało
w półśnie zgięte
w krainę
przeobrażenia
oplata sny
siecią pajęczą
kapcie poranne
powolnym szuraniem
niosą ciało
w półśnie zgięte
w krainę
przeobrażenia
poniedziałek, 6 lipca 2009
Oaza
Ryk jelenia na rykowisku
podrywa ptactwo spłoszone.
Słońca promienie
przez kropel soczewki
barwnymi zajączkami tańczą
na wygrzanej pościeli.
W głuszy ukryta przyczepa
starowinka jak to drzewo,
(któremu podporę użycza),
zlewa się z otoczeniem.
Dawno temu wrosła w ten krajobraz,
bluszczem otulona, mech u stóp się płoży.
Kampinoska cisza
Tak prawdziwa jak natura
sitem przesiewająca
tylko dobre dźwięki, kojące
nadszarpnięte nerwy.
Brzęczy i szeleści ta moja oaza,
Doskonała imitacja raju.
Parę nas
Parę nas – nas jest parę
nadwrażliwych, zapatrzonych
na wewnętrzną stronę życia ,
jak fastryga , tak niewiele ,
ale jednak trzyma w ryzach
Przyprawiamy wąsy, brody
i plamimy nieco kleksem
zwariowaną w nas naturę .
A ci wszyscy co nas widzą
jako dziwy z Drogi Mlecznej
które spadły na nich z deszczem,
niech się śmieją .
Niech swe usta układają
jak rogalik
i serdecznie jak przy swoich,
bo nic nie jest lepszym lekiem
na chorobę zwaną życiem
nadwrażliwych, zapatrzonych
na wewnętrzną stronę życia ,
jak fastryga , tak niewiele ,
ale jednak trzyma w ryzach
Przyprawiamy wąsy, brody
i plamimy nieco kleksem
zwariowaną w nas naturę .
A ci wszyscy co nas widzą
jako dziwy z Drogi Mlecznej
które spadły na nich z deszczem,
niech się śmieją .
Niech swe usta układają
jak rogalik
i serdecznie jak przy swoich,
bo nic nie jest lepszym lekiem
na chorobę zwaną życiem
Konfitura
Jak słonecznik za tobą się obracam
spijając każdą kroplę ciepła,
która spływa na buzię
rumianą.
Światłem karmiona wzrastam
jak liść w fotosyntezie
z radością szykując zapasy energii
na zimowe wieczory.
Jakaż to będzie przyjemność
przy skrzącym kominku
delektować się konfiturą
z dojrzałego promienia słońca.
spijając każdą kroplę ciepła,
która spływa na buzię
rumianą.
Światłem karmiona wzrastam
jak liść w fotosyntezie
z radością szykując zapasy energii
na zimowe wieczory.
Jakaż to będzie przyjemność
przy skrzącym kominku
delektować się konfiturą
z dojrzałego promienia słońca.
poniedziałek, 29 czerwca 2009
Victoria
Otulona czułością
jak jutrzenka zbudzona
o świcie,
po stokroć piękniejsza mu była
nad muzy, tańczące
boso po zroszonej trawie.
Złotą nicią oplótł nadgarstki,
węzłem potrójnym zdobiąc
niczym bransolety przynależności
…i wiódł
do zamku swego,
który w oka mgnieniu
złotą klatką miał się okazać.
Wyrwij się wolności szlachetna,
nie daj się osiodłać, posiąść
ni okiełznać .
W swobodzie tyś najpiękniejsza
i tylko wtedy szczęściem
promieniejesz, gdy chociaż
w ćwierci przekazu
jesteś rozumiana.
jak jutrzenka zbudzona
o świcie,
po stokroć piękniejsza mu była
nad muzy, tańczące
boso po zroszonej trawie.
Złotą nicią oplótł nadgarstki,
węzłem potrójnym zdobiąc
niczym bransolety przynależności
…i wiódł
do zamku swego,
który w oka mgnieniu
złotą klatką miał się okazać.
Wyrwij się wolności szlachetna,
nie daj się osiodłać, posiąść
ni okiełznać .
W swobodzie tyś najpiękniejsza
i tylko wtedy szczęściem
promieniejesz, gdy chociaż
w ćwierci przekazu
jesteś rozumiana.
kąkol
Chwast wysiany
odporny na wszystko,
na słowo , gest dobry
i uśmiech.
Kąkol myśli i czynów
słodyczą zatyka usta ,
by goryczą spłynąć
do serca.
Każda wojna „dla celu”
z gruntu zła jest przecie ,
jak antybiotyk
przedawkowany,
wizję stwarza tylko
narkotycznego raju.
Nienawiść
całunem okrywa świat -
wszechobecna ,
pijana krwią niewinnych.
odporny na wszystko,
na słowo , gest dobry
i uśmiech.
Kąkol myśli i czynów
słodyczą zatyka usta ,
by goryczą spłynąć
do serca.
Każda wojna „dla celu”
z gruntu zła jest przecie ,
jak antybiotyk
przedawkowany,
wizję stwarza tylko
narkotycznego raju.
Nienawiść
całunem okrywa świat -
wszechobecna ,
pijana krwią niewinnych.
poniedziałek, 22 czerwca 2009
czerwiec
ciężkie powietrze burzę zwiastuje
sadzą angielską błękit brudzi
pośpiech w tłum wkradł się
gorące spojrzenia
nagła ulewa ostudzi
o krzyże na kościelnych wieżach
deszczowa pierzyna się wspiera
pomruk niesie się po dachach
gdy palisandrowe tło nieba
oślepiający błysk rozdziera
nie ochronią daszki przyklatkowe
zawierucha sieje dziki postrach
suchej nitki nie uświadczysz
porozpuszcza wszystkich
jak ten cukier w kostkach
i jak przyszła tak nagle odpłynie
innym miastom figle gradem płatać
a dla oczu naszych lapis – lazuli
w promieniach skąpanego słońca
i boski poburzowy zapach lata
piątek, 19 czerwca 2009
Lekarka
Narysowała mi córka
Bałwanka na kartce
I dała w rozpalone
Od gorączki dłonie
Orzeźwiła wzrok zmęczony
Uśmiech wywołała
I jak wprawny ‘zwrotniczy’
Na dobry tor
Myśli przekierowała
Bałwanka na kartce
I dała w rozpalone
Od gorączki dłonie
Orzeźwiła wzrok zmęczony
Uśmiech wywołała
I jak wprawny ‘zwrotniczy’
Na dobry tor
Myśli przekierowała
gdzie ta miłość
gdzie ta miłość?
hmmm...no właśnie ,
niby mózg sygnalizuje ,
że w serduchu siedzi
niby nawet czuć ciężar ,
jakby przepełnienie
ale czy tam miłość jest
z troską się człek biedzi
a może to zakrzep krwi tylko
i życia w człeku nie stanie
by uzyskać satysfakcjonujące
odpowiedzi...
hmmm...no właśnie ,
niby mózg sygnalizuje ,
że w serduchu siedzi
niby nawet czuć ciężar ,
jakby przepełnienie
ale czy tam miłość jest
z troską się człek biedzi
a może to zakrzep krwi tylko
i życia w człeku nie stanie
by uzyskać satysfakcjonujące
odpowiedzi...
Grzędobróżki - bajeczka
Wszędobylskie Grzędobróżki
Bardzo śmieszne dobre wróżki
W ciągu dnia biegają wszędzie
A nocami śpią na grzędzie
Psotobłyskiem lśnią grzebyki
Gdy je zbiera na figliki
I nie umkniesz przed psikusem
Choćbyś kicał wielkim susem
Raz trafiły do mej chaty
Gdzie zachorzał pies kudłaty
W mig naparów garniec spory
I już kudłacz nie jest chory
Innym razem przy niedzieli
Kiedy każdy się weseli
Śmigus dyngus na nas spada
Lecz nie zwykły – lemoniada
Jeden złości się na skrzaty
Drugi wpuszcza do swej chaty
Jeśliś z nimi za pan brat
To wyrośnie z ciebie chwat :)
Bardzo śmieszne dobre wróżki
W ciągu dnia biegają wszędzie
A nocami śpią na grzędzie
Psotobłyskiem lśnią grzebyki
Gdy je zbiera na figliki
I nie umkniesz przed psikusem
Choćbyś kicał wielkim susem
Raz trafiły do mej chaty
Gdzie zachorzał pies kudłaty
W mig naparów garniec spory
I już kudłacz nie jest chory
Innym razem przy niedzieli
Kiedy każdy się weseli
Śmigus dyngus na nas spada
Lecz nie zwykły – lemoniada
Jeden złości się na skrzaty
Drugi wpuszcza do swej chaty
Jeśliś z nimi za pan brat
To wyrośnie z ciebie chwat :)
wtorek, 16 czerwca 2009
Idą chmury od strony słońca
Długą smugą płoży się
niby cień zalegający
wszystkie kąty szarych,
przygnębienie kryjących
zakamarków.
Z oczu wyziera skarga
nie mająca właściciela.
Pulsu nie wyczuwam i serce bije wolniej
gotowe stanąć, bo i po cóż , dla kogo
wysiłek ten ważnym być zechce?
Ciągłe znużenie, na szali czasu
kładzie się powolnie ,
chłodnym wnętrzem jak powłoką,
ściśle przylegając do muru
śliskiego, jak obietnice bez pokrycia
Już nie zmierzch, a jeszcze nie wieczór.
Bez wyrazu, i skargi głośnej
jak bezdech trwam w zawieszeniu…
Jednakże w źrenicy cirrus się rodzi
gotowy zmierzyć się ze Smutkiem.
niby cień zalegający
wszystkie kąty szarych,
przygnębienie kryjących
zakamarków.
Z oczu wyziera skarga
nie mająca właściciela.
Pulsu nie wyczuwam i serce bije wolniej
gotowe stanąć, bo i po cóż , dla kogo
wysiłek ten ważnym być zechce?
Ciągłe znużenie, na szali czasu
kładzie się powolnie ,
chłodnym wnętrzem jak powłoką,
ściśle przylegając do muru
śliskiego, jak obietnice bez pokrycia
Już nie zmierzch, a jeszcze nie wieczór.
Bez wyrazu, i skargi głośnej
jak bezdech trwam w zawieszeniu…
Jednakże w źrenicy cirrus się rodzi
gotowy zmierzyć się ze Smutkiem.
List do Babci
Dziś rocznica Twego odejścia,
no popatrz jak ten czas leci,
a nam ani dnia nie brakło
by nie myśleć o Tobie
Czas faktycznie łagodzi żale
i łzy lecą teraz spokojniej,
może liczymy na spotkanie?
Przecież dni płyną ku końcowi.
Szkoda ,że spytać Cię nie mogę,
czemu ten rok tak mi łaskawy,
jakbyś tam z góry śledziła
wszystkie kroki moje i wybory.
Teraz Babuniu ,kiedy wspominam
momenty gdy byłyśmy razem,
to śmieję się więcej , niźli płaczę
boś taką wróżką cudowną była.
I duma wielka mnie rozpiera,
gdy bliscy Ciebie ,widzą teraz we mnie,
a ja z godnością noszę wszystkie cechy,
którymi mnie obdarowałaś.
Dobre maniery i te „błękitne”,
każdą przejęłam i tym się chlubię.
I „perły” też niechybnie ktoś daruje,
a jak nie , to sama sobie sprawię
Śpij Babuleńko , Tobie czas już stanął.
Nam jeszcze trzeba być na tym padole,
kiedyś z pewnością wszyscy się spotkamy
i będzie cudnie, znów będzie wspaniale.
zm.16 .06.2008 r.
no popatrz jak ten czas leci,
a nam ani dnia nie brakło
by nie myśleć o Tobie
Czas faktycznie łagodzi żale
i łzy lecą teraz spokojniej,
może liczymy na spotkanie?
Przecież dni płyną ku końcowi.
Szkoda ,że spytać Cię nie mogę,
czemu ten rok tak mi łaskawy,
jakbyś tam z góry śledziła
wszystkie kroki moje i wybory.
Teraz Babuniu ,kiedy wspominam
momenty gdy byłyśmy razem,
to śmieję się więcej , niźli płaczę
boś taką wróżką cudowną była.
I duma wielka mnie rozpiera,
gdy bliscy Ciebie ,widzą teraz we mnie,
a ja z godnością noszę wszystkie cechy,
którymi mnie obdarowałaś.
Dobre maniery i te „błękitne”,
każdą przejęłam i tym się chlubię.
I „perły” też niechybnie ktoś daruje,
a jak nie , to sama sobie sprawię
Śpij Babuleńko , Tobie czas już stanął.
Nam jeszcze trzeba być na tym padole,
kiedyś z pewnością wszyscy się spotkamy
i będzie cudnie, znów będzie wspaniale.
zm.16 .06.2008 r.
שוב
Życie moje,
na granicy rozsądku,
w ryzach z ledwością trzymane.
Gdzie tak rwiesz się
nieposkromiona naturo?
Ku palącej pieszczocie promieni słońca?
Czy nie dość ci jeszcze
upokarzania i drwiących spojrzeń
dzierżawców, chlubiących się mianem
twoich właścicieli?
Gdzie ukryto tęczą wybarwioną
nadzieją,co z trudem wyziera
przez szczeliny wiary?
Chociaż myślą dosiąść
rumaka porywistego i pognać,
niosąc szczepionkę z radości
i śmiechu szczerego.
Doprawdy ciężarem spływasz po karku
i nie pozwalasz podnieść się z kolan,
lecz z każdym powiewem wiosennym
dajesz pokłady nowej nadziei
jak kobietę brzemienną przygotowujesz,
by z oczekiwanym nadejściem czasu
w bólach się rodzić (na nowo) - שוב
החיים שלי *
Ukochaniem tyś wielkim
i skaraniem .
Prochem na głowy i sensem wszechświata
* życie moje (hebr.)
poniedziałek, 15 czerwca 2009
Po stopniach poezji
Słowa, słowa, słowa- jak schody, schody,schody.
Wznoszą na szczyt, na wyżyny intelektu,
bądź z hukiem zwalają do piwnic debilizmu,
niejednokrotnie oferując bylejakość.
Wyściełane marmurem i śliskie
jak wyświechtany jęzor inteligencji nabytej,
nie powstrzymają upadku, tyłek obijając
braki rozumu obnażą.
Poezja klasyczna słowa za pysk trzyma,
ujarzmia wybryki rozhuśtanej weny,
jak ogiera dosiada i uzdę przyciąga
każdym wersem wyczesanym i lśniącym.
Współczesna -jest jak winda do nieba
wznosi szybciej, wyżej, dosadniej,
spada głębiej,tuman kurzorodny wzniecając,
a huk po niej głuchym echem się rozchodzi.
Wznoszą na szczyt, na wyżyny intelektu,
bądź z hukiem zwalają do piwnic debilizmu,
niejednokrotnie oferując bylejakość.
Wyściełane marmurem i śliskie
jak wyświechtany jęzor inteligencji nabytej,
nie powstrzymają upadku, tyłek obijając
braki rozumu obnażą.
Poezja klasyczna słowa za pysk trzyma,
ujarzmia wybryki rozhuśtanej weny,
jak ogiera dosiada i uzdę przyciąga
każdym wersem wyczesanym i lśniącym.
Współczesna -jest jak winda do nieba
wznosi szybciej, wyżej, dosadniej,
spada głębiej,tuman kurzorodny wzniecając,
a huk po niej głuchym echem się rozchodzi.
środa, 10 czerwca 2009
smutno mi
smutno mi
gdy przeglądam prasę
smutno mi
kiedy światło gaśnie
nie widzę nic
mrok zasłonił oczy
duszę czernią zalał
myśl dręcząca wraca
bez nadziei
choć ta ponoć
umiera ostatnia
smutno mi
w telewizji „ prestiż „
smutno mi
wozy na sygnale
przerywają ciszę
jak ta ludzkość biedna
na konsumpcji wzrosła
ścieżkę pokoleniom
nowym utoruje
skoro sama przecież
po omacku kroczy
smutno mi…
gdy przeglądam prasę
smutno mi
kiedy światło gaśnie
nie widzę nic
mrok zasłonił oczy
duszę czernią zalał
myśl dręcząca wraca
bez nadziei
choć ta ponoć
umiera ostatnia
smutno mi
w telewizji „ prestiż „
smutno mi
wozy na sygnale
przerywają ciszę
jak ta ludzkość biedna
na konsumpcji wzrosła
ścieżkę pokoleniom
nowym utoruje
skoro sama przecież
po omacku kroczy
smutno mi…
wtorek, 9 czerwca 2009
Pierwszy szczyt
Nieście mnie nogi ku górskim łańcuchom
Anielsko pięknym w dostojności swojej
Nieśże mnie serce na szczytów wierzchołki
Posiąść ich dumny cień choćby się godzi
Dolin szemrzących potoków melodia
Rytmy wędrówki wybija i koi
Na skał występy z ostrożnością stąpam
Drżąca z emocji ,szczęśliwie zdobywam …
I wykrzyczałabym niechybnie skałom
I wichrom mroźnym ,dmącym ponad wszystkim
Jakam szczęśliwa , jaka dumna jestem…
Lecz tchu mi brakło i ścisnęło serce
Ten cud co płożył się pod mymi stopy
Ten widok z góry na nizinne hale
Jakże tu krzyczeć , jakże w szał unosić
Gdy krtań się ściska ,a ręce składają
I tylko cicho z pokornością wznoszę
Oczy ku górze, ku błękitom nieba
Ku chmur rozległych kłębiastym poduchom
W ptactwa krainę , gdzie nas już nie trzeba
Zginając kolano na skalistym szczycie
Oddech zbyt głośny , nie kryje zmęczenia
Żeś oczy otworzył i zobaczyć dałeś
Dziś w pocie czoła składam dziękczynienie
Anielsko pięknym w dostojności swojej
Nieśże mnie serce na szczytów wierzchołki
Posiąść ich dumny cień choćby się godzi
Dolin szemrzących potoków melodia
Rytmy wędrówki wybija i koi
Na skał występy z ostrożnością stąpam
Drżąca z emocji ,szczęśliwie zdobywam …
I wykrzyczałabym niechybnie skałom
I wichrom mroźnym ,dmącym ponad wszystkim
Jakam szczęśliwa , jaka dumna jestem…
Lecz tchu mi brakło i ścisnęło serce
Ten cud co płożył się pod mymi stopy
Ten widok z góry na nizinne hale
Jakże tu krzyczeć , jakże w szał unosić
Gdy krtań się ściska ,a ręce składają
I tylko cicho z pokornością wznoszę
Oczy ku górze, ku błękitom nieba
Ku chmur rozległych kłębiastym poduchom
W ptactwa krainę , gdzie nas już nie trzeba
Zginając kolano na skalistym szczycie
Oddech zbyt głośny , nie kryje zmęczenia
Żeś oczy otworzył i zobaczyć dałeś
Dziś w pocie czoła składam dziękczynienie
sobota, 6 czerwca 2009
Biała mewa
Nad morską falą krzyczy mewa biała
Włosy rozwiane, dusza zszarpana
Gdzie szczęście znikło, gdzie uleciał promyk
Czy to już koniec będzie mojej doli
O ja nieszczęsna cóż robić mam
Gdzie ukryć szloch swój, co z duszy dna
Wyrywa krzyki zranionych ciał
O bólu przeraźliwy z głębi serca
Wiatr włosy plącze, szarpie suknię białą
Już welon tonie, już to się stało
Jak mam powrócić do domu pustego
I co tam robić, kiedy nie ma Jego
Jakież nieszczęście zguby mej chce
Czym zawiniłam, że ranią mnie
I przeznaczenie i losu dar
Ja chcę zespolić serca w szumie fal
O morski wietrze kołyską chciej
Zostać dla ciał dwóch w otchłani tej
Ogrom nieszczęścia w mym sercu młodym
Już się nie przedrze przez barierę wody.
Włosy rozwiane, dusza zszarpana
Gdzie szczęście znikło, gdzie uleciał promyk
Czy to już koniec będzie mojej doli
O ja nieszczęsna cóż robić mam
Gdzie ukryć szloch swój, co z duszy dna
Wyrywa krzyki zranionych ciał
O bólu przeraźliwy z głębi serca
Wiatr włosy plącze, szarpie suknię białą
Już welon tonie, już to się stało
Jak mam powrócić do domu pustego
I co tam robić, kiedy nie ma Jego
Jakież nieszczęście zguby mej chce
Czym zawiniłam, że ranią mnie
I przeznaczenie i losu dar
Ja chcę zespolić serca w szumie fal
O morski wietrze kołyską chciej
Zostać dla ciał dwóch w otchłani tej
Ogrom nieszczęścia w mym sercu młodym
Już się nie przedrze przez barierę wody.
Moja własność
Podarł mi się kawałek nieba, pod którym zasypiałam....
Czerń sprała się już trochę i zblakła....
Zapytałam siebie: czego właściwie potrzebuję do snu....
Poduszki pełnej marzeń...
Pledu zasypanego gwiazdami....
Pierzastego jasieczka, który ugłaska mój policzek.
Czas położył palec na moim posłaniu i
pozrzucał gwiazdy z pościeli...
Usiądę na nowiu księżyca,
i dratwą nawleczoną złotą nicią
zaceruję dziury, przez które wszechświat wpuszcza przenikliwy chłód
do mego azylu....
Czerń sprała się już trochę i zblakła....
Zapytałam siebie: czego właściwie potrzebuję do snu....
Poduszki pełnej marzeń...
Pledu zasypanego gwiazdami....
Pierzastego jasieczka, który ugłaska mój policzek.
Czas położył palec na moim posłaniu i
pozrzucał gwiazdy z pościeli...
Usiądę na nowiu księżyca,
i dratwą nawleczoną złotą nicią
zaceruję dziury, przez które wszechświat wpuszcza przenikliwy chłód
do mego azylu....
poniedziałek, 25 maja 2009
Mamo
nie dość wysoko
powiesiłaś klucze
gdy zamknęłaś
bolesne tajemnice
nie dość dokładnie
sprawdziłaś
czy okna
niezrozumienia
są szczelnie zasłonięte
wiem
to był twój zamysł...
przejaskrawiony świat
raziłby w oczy.
powiesiłaś klucze
gdy zamknęłaś
bolesne tajemnice
nie dość dokładnie
sprawdziłaś
czy okna
niezrozumienia
są szczelnie zasłonięte
wiem
to był twój zamysł...
przejaskrawiony świat
raziłby w oczy.
Mamo
polnych kwiatów ci narwę
tak je lubisz
kawę z mlekiem
osłodzimy ploteczkami
pogaduszek z tobą
nigdy za wiele
a czas zawsze
jakby nas poganiał
dobrze mi mamusiu
gdy się spotykamy
radości i smutki
mieszamy w rozmowach
i zawsze nam wychodzi
że życie jest piękne
…mimo wszystko
choć czasem tak boli
tak je lubisz
kawę z mlekiem
osłodzimy ploteczkami
pogaduszek z tobą
nigdy za wiele
a czas zawsze
jakby nas poganiał
dobrze mi mamusiu
gdy się spotykamy
radości i smutki
mieszamy w rozmowach
i zawsze nam wychodzi
że życie jest piękne
…mimo wszystko
choć czasem tak boli
niedziela, 24 maja 2009
Zabobony
Pytał mnie pewien znajomy
- skąd się biorą zabobony?
- Od samego początku być musi
-od węża co w raju już kusił...
Długa była z niego dość menda
dorwał kota ,co się był szwendał
I odebrać mu chciał łowiska
(dla sierściucha łowisko - to wszystko!)
Kot się zeźlił ,że nie mogę
Adamowi przebiegł drogę
Ten się zląkł - a juści
Ewcię z rąk wypuścił
Co to ją w rajskich amorów szale
W krzaki właśnie taszczył wytrwale
Już mu „ciao” soprano by zaśpiewała
Gdyby innego Adama w ręku miała
......................................
Taka to jest zabobonna legenda moi mili,
których ludzie co nie miara wymyślili
A z głupoty tej a vista
kto najczęściej korzysta ?
No kto?
Artysta !
- skąd się biorą zabobony?
- Od samego początku być musi
-od węża co w raju już kusił...
Długa była z niego dość menda
dorwał kota ,co się był szwendał
I odebrać mu chciał łowiska
(dla sierściucha łowisko - to wszystko!)
Kot się zeźlił ,że nie mogę
Adamowi przebiegł drogę
Ten się zląkł - a juści
Ewcię z rąk wypuścił
Co to ją w rajskich amorów szale
W krzaki właśnie taszczył wytrwale
Już mu „ciao” soprano by zaśpiewała
Gdyby innego Adama w ręku miała
......................................
Taka to jest zabobonna legenda moi mili,
których ludzie co nie miara wymyślili
A z głupoty tej a vista
kto najczęściej korzysta ?
No kto?
Artysta !
sobota, 23 maja 2009
Oj dolo moja
dolo…
świat na głowie staje
czuć na każdym kroku
oddech końca dni
czas Apokalipsy
niechybnie nadciąga
już jeźdźcy gotowi
nie przechytrzysz ich
czterech ku nam bieży
zbrojnych i bezwzględnych
nie ujdziemy kary
choć bijemy w pierś
kolana za sztywne
kark wyprostowany
a błagalna -dumnym
nie poznana pieśń
dolo…
świat pokornym dany
niech więc swe dziedzictwo
odda skromnym Bóg
a wszyscy pazerni
co tylko by brali
muszą w końcu oddać
zaciągnięty dług
świat na głowie staje
czuć na każdym kroku
oddech końca dni
czas Apokalipsy
niechybnie nadciąga
już jeźdźcy gotowi
nie przechytrzysz ich
czterech ku nam bieży
zbrojnych i bezwzględnych
nie ujdziemy kary
choć bijemy w pierś
kolana za sztywne
kark wyprostowany
a błagalna -dumnym
nie poznana pieśń
dolo…
świat pokornym dany
niech więc swe dziedzictwo
odda skromnym Bóg
a wszyscy pazerni
co tylko by brali
muszą w końcu oddać
zaciągnięty dług
gdzie?
gdzie te ptaki
gdzie motyle
i euforia rozedrgana
od przejaskrawienia
wyblakły soczewki
nie dając już
różowego bezpieczeństwa
gdzie ten uśmiech
tak wytrwale trenowany
posmutniały usta
zmęczone grymasem
wymuszonym
opadły płatki , szarość nastała
i brzydota :
ulic
domów
pseudoprzyjaźni
i tylko małe dzieci
- te naturalnie
są radosne
gdzie motyle
i euforia rozedrgana
od przejaskrawienia
wyblakły soczewki
nie dając już
różowego bezpieczeństwa
gdzie ten uśmiech
tak wytrwale trenowany
posmutniały usta
zmęczone grymasem
wymuszonym
opadły płatki , szarość nastała
i brzydota :
ulic
domów
pseudoprzyjaźni
i tylko małe dzieci
- te naturalnie
są radosne
poniedziałek, 18 maja 2009
tylko zasnąć
zasnąć
szum w głowie
jak tabun koni
zasnąć
bez pomysłu na jutro
bez świtu i ptaków
budzika
nie czuć krwi
pulsującej w skroniach…
szum w głowie
jak tabun koni
zasnąć
bez pomysłu na jutro
bez świtu i ptaków
budzika
nie czuć krwi
pulsującej w skroniach…
czwartek, 14 maja 2009
skrzydła anioła
za marne grosze
na pchlim targu
kupiła skrzydła
miały na sobie
ślad wypalenia
i obłędu
bez wahania przypięła
chcąc raz jeden
w podróż wyruszyć
wyciszona
stanęła na krawędzi
zdrowego rozsądku
nienaganne wybicie
poniosło ją
………………….
może kupisz?
…prawdziwego anioła
odstąpię za bezcen
na pchlim targu
kupiła skrzydła
miały na sobie
ślad wypalenia
i obłędu
bez wahania przypięła
chcąc raz jeden
w podróż wyruszyć
wyciszona
stanęła na krawędzi
zdrowego rozsądku
nienaganne wybicie
poniosło ją
………………….
może kupisz?
…prawdziwego anioła
odstąpię za bezcen
poniedziałek, 11 maja 2009
straganiarka
kupujcie , kupujcie ludziska!
zielone jeszcze
i trawą pachnące
dziś rano zbierane
w splot liter
kupujcie , kupujcie!
I nie pchać się proszę
we mgle przechowuję
porannej
i starczy dla każdego
poezji głodnego
świeżutkie i nie skażone
krytyką
sprzedaję dziś wiersze
zielone jeszcze
i trawą pachnące
dziś rano zbierane
w splot liter
kupujcie , kupujcie!
I nie pchać się proszę
we mgle przechowuję
porannej
i starczy dla każdego
poezji głodnego
świeżutkie i nie skażone
krytyką
sprzedaję dziś wiersze
lustro
bezradne spojrzenie
wypełnia lustro po brzegi
zalewając pokój
ponurym cieniem smutku
lateksowy uśmiech zamiera
jak ostatnia odsłona
kiczowatej sceny
dawno minęła
bezkaloryczna euforia
pozostawiając po sobie
niedosyt i niedowartościowanie
jakby ołów
wtopiony w skrzydła motyla
opada na dno
i z każdym kolejnym wierszem
przestaję być poetą
wypełnia lustro po brzegi
zalewając pokój
ponurym cieniem smutku
lateksowy uśmiech zamiera
jak ostatnia odsłona
kiczowatej sceny
dawno minęła
bezkaloryczna euforia
pozostawiając po sobie
niedosyt i niedowartościowanie
jakby ołów
wtopiony w skrzydła motyla
opada na dno
i z każdym kolejnym wierszem
przestaję być poetą
sobota, 9 maja 2009
Amfitryta
Na Posejdona !!!
Ja mówię!
Tańczcie mi panny na moście
Wirujcie w rytm
Fletni
I bałałajki
Wszystkie się w tańcu
Wznoście
Chuć we mnie jeszcze ogromna
Kondycja znakomita
Dawać mi tutaj
Tę najpiękniejszą
Ta będzie mą
Amfitrytą !
za wszystko
za zielone myśli w głowie
gdy ubieram czerwoną sukienkę
dziękuję
za figlarne iskierki
gdy przemawiasz z powagą
dziękuję
za bukiecik stokrotek
choć sukienka balowa
dziękuję
wszystkie twoje geściki
nawet te najdrobniejsze
kupuję
podaruję Ci grymas słońca
po burzy
podaruję ci garniec złota
spod tęczy
wszystkie możliwości natury
abyś poczuł się najważniejszy
przetłumaczę ci mruczka
mruczankę
i zaśpiewam z nim wespół
dla ciebie
czemuż miałabym tego nie zrobić
skoro kochasz mnie
a ja kocham ciebie
gdy ubieram czerwoną sukienkę
dziękuję
za figlarne iskierki
gdy przemawiasz z powagą
dziękuję
za bukiecik stokrotek
choć sukienka balowa
dziękuję
wszystkie twoje geściki
nawet te najdrobniejsze
kupuję
podaruję Ci grymas słońca
po burzy
podaruję ci garniec złota
spod tęczy
wszystkie możliwości natury
abyś poczuł się najważniejszy
przetłumaczę ci mruczka
mruczankę
i zaśpiewam z nim wespół
dla ciebie
czemuż miałabym tego nie zrobić
skoro kochasz mnie
a ja kocham ciebie
piątek, 8 maja 2009
Panny na moście
Najechało panien z kraju
Bo jak legenda głosi
Z pegazińskiego mostu
Pegaz panny unosi
Każdej akcje wzrastają
A starym licznik się cofa
Ta która się na nim przejedzie
Każdego faceta rozkocha
Co rok w mieście biją dzwony
A legenda rośnie
Wiele panien zaczynało
karierę na moście
Bo jak legenda głosi
Z pegazińskiego mostu
Pegaz panny unosi
Każdej akcje wzrastają
A starym licznik się cofa
Ta która się na nim przejedzie
Każdego faceta rozkocha
Co rok w mieście biją dzwony
A legenda rośnie
Wiele panien zaczynało
karierę na moście
czwartek, 7 maja 2009
tańczcie wodnice
tańczcie mi panny
na moście
niech was podziwiam
i chłonę
dźwiękami fletni
wabię i kuszę
z łusek nakładam
koronę
tańczcie mi nimfy
porankiem
nim świt
na dobre się zbudzi
rozkocham melodią
zatracę w swym głosie
już nie wrócicie do ludzi
tańczcie mi panny
tak zwiewnie
sukienek jedwabiem
wirujcie
nadgarstki ustroicie
wschodzącym promieniem
i błyszczcie namiętnie
i kuście
z bursztynu pałace
w odmętach królestwa
budują wam topielice
wskakujcie więc wszystkie
królewny obłędu
syreny czarowne
wodnice
wtorek, 5 maja 2009
Z sympatii do GKL
Konfrontacje!
wyście jak
wakacje
wariacje
akacje i pszczoły
Wyście jak
dziewczyna
i plecak
i chłopak wesoły
Z wami nie ma
nudy-
bo nudy
gdzieś poszły
na pudy
dla was śpiewa
Maryla
z gitarą
i chłopak ...ten rudy
A jak jeszcze
zechcecie
komplementów
woreczek
To klakierów
zatrudnię
i zapalę
100 świeczek :)
wyście jak
wakacje
wariacje
akacje i pszczoły
Wyście jak
dziewczyna
i plecak
i chłopak wesoły
Z wami nie ma
nudy-
bo nudy
gdzieś poszły
na pudy
dla was śpiewa
Maryla
z gitarą
i chłopak ...ten rudy
A jak jeszcze
zechcecie
komplementów
woreczek
To klakierów
zatrudnię
i zapalę
100 świeczek :)
myśli jak perły
w perły
myśli ubiera
chowa je
w parku
pod kamieniem
...............................
bezpańska poetka
myśli ubiera
chowa je
w parku
pod kamieniem
...............................
bezpańska poetka
poniedziałek, 4 maja 2009
Rozbolała trupa ….głowa:)
I nie mięsień , ale kość
Trza by z trupem do doktora
Bo rozsypie nam się gość
Tylko jakim to sposobem
Narodowy Fundusz skłonić
By na trupa dał dotacje
By z przychodni nie wygonił
I kto pierwszy jest w kolejce
Trup zwyczajny czy ten chorszy
Ten i ten jest równo martwy
Ten od tego nie jest gorszy
Każdy doktor chce ich badać
Tutaj pointa się nasuwa
Choć koścista ręka ściska
Nie prześmierdnie trupem stówa
I nie mięsień , ale kość
Trza by z trupem do doktora
Bo rozsypie nam się gość
Tylko jakim to sposobem
Narodowy Fundusz skłonić
By na trupa dał dotacje
By z przychodni nie wygonił
I kto pierwszy jest w kolejce
Trup zwyczajny czy ten chorszy
Ten i ten jest równo martwy
Ten od tego nie jest gorszy
Każdy doktor chce ich badać
Tutaj pointa się nasuwa
Choć koścista ręka ściska
Nie prześmierdnie trupem stówa
sobota, 2 maja 2009
pożegnanie
nie piszesz
choć czekam
niespokojna splotu słów
kreślonych spracowaną dłonią
nie piszesz
by zaoszczędzić smutku
lecz intuicja zdradza treść listu
zanim ją na papier przelejesz
ja już wiem
a ty nadal zbierasz odwagę
by napisać
żegnaj
choć czekam
niespokojna splotu słów
kreślonych spracowaną dłonią
nie piszesz
by zaoszczędzić smutku
lecz intuicja zdradza treść listu
zanim ją na papier przelejesz
ja już wiem
a ty nadal zbierasz odwagę
by napisać
żegnaj
czarna noc
czarna rena
czarnym myślom
przystęp daje
czarne dziwy
czarną renę
omamiają
czarny oset
pod poszewką
dźga policzek
czarnych owiec
i baranów
nie chce liczyć
a gdyby tak....
...przefarbować się na blondynkę ?
czarnym myślom
przystęp daje
czarne dziwy
czarną renę
omamiają
czarny oset
pod poszewką
dźga policzek
czarnych owiec
i baranów
nie chce liczyć
a gdyby tak....
...przefarbować się na blondynkę ?
czwartek, 23 kwietnia 2009
Pegazy nudzą się w stajni
Pegazy nudzą się w stajni
Pegazom czas dać zajęcie
Cały Pegazin na głowie staje
Umysł wytęża zawzięcie...
Jaką robotę wymyślić
Aby Pegazy czymś zająć
Nagle eureka ! Jest rozwiązanie !
Poetom trza je wynająć !
Niech je poeci siodłają
I gnają przez kraju włości
Wiersze wszem rozsiewają
Poezja niech wszędzie zagości .
Pegazom czas dać zajęcie
Cały Pegazin na głowie staje
Umysł wytęża zawzięcie...
Jaką robotę wymyślić
Aby Pegazy czymś zająć
Nagle eureka ! Jest rozwiązanie !
Poetom trza je wynająć !
Niech je poeci siodłają
I gnają przez kraju włości
Wiersze wszem rozsiewają
Poezja niech wszędzie zagości .
Jestem kaczeńcem...
środa, 22 kwietnia 2009
Nowy świat Don Kichota
patrzę na trawy
a ich serca metalicznie błyszczą
patrzę zdziwiona
i tylko myśl mi jedna w głowie...
…albo ja postradałam
w tej zieloności zmysły,
albo Don Kichot zdradził
swe wiatraki drewniane
i bawi się teraz w Matrixa...
a ich serca metalicznie błyszczą
patrzę zdziwiona
i tylko myśl mi jedna w głowie...
…albo ja postradałam
w tej zieloności zmysły,
albo Don Kichot zdradził
swe wiatraki drewniane
i bawi się teraz w Matrixa...
sobota, 18 kwietnia 2009
ach !
piątek, 17 kwietnia 2009
Ucieczka...
miodnobłękitnym
pachnie ruczajem
zbudzony ranek
na dzikim łonie
len ścian już nasiąkł
natury wonią
w promieniach słońca
namiot mój tonie
a ja w półśrodku
jak odurzona
chwytam się ciszy
nocą kreślonej
szczeliną powiek
zerkam zdziwiona
jak znów ostatni
budzi się człowiek
mech się we włosy
wplątał jak dredy
wpatrzona w gwiazdy
doń się tuliłam
i znów poczułam
szczęście -jak wtedy
choć teraz sama
tę noc przeżyłam
pachnie ruczajem
zbudzony ranek
na dzikim łonie
len ścian już nasiąkł
natury wonią
w promieniach słońca
namiot mój tonie
a ja w półśrodku
jak odurzona
chwytam się ciszy
nocą kreślonej
szczeliną powiek
zerkam zdziwiona
jak znów ostatni
budzi się człowiek
mech się we włosy
wplątał jak dredy
wpatrzona w gwiazdy
doń się tuliłam
i znów poczułam
szczęście -jak wtedy
choć teraz sama
tę noc przeżyłam
Takie małe zoo
Zielono mi, gdy oczy widzą
zielono mi , gdy marzę...
Że szary świat dokoła
satyryk barwnie wykaże :)
Z soczewką czy bez,
- polityk pustkę czuje...
nie jego wina jest,
że ciągle głupota króluje...
Patriota nic tu nie poradzi,
no bo rozumu nie starcza
to naród taki jest dziwny
że władzą go jeszcze obarcza.
I od Lechowej Kwestii:
"nie chcem ( atoli) lecz muszem "
polityk ma zawód - sejmita
a naród przechodzi katusze.
Renezja Grześkowiak
zielono mi , gdy marzę...
Że szary świat dokoła
satyryk barwnie wykaże :)
Z soczewką czy bez,
- polityk pustkę czuje...
nie jego wina jest,
że ciągle głupota króluje...
Patriota nic tu nie poradzi,
no bo rozumu nie starcza
to naród taki jest dziwny
że władzą go jeszcze obarcza.
I od Lechowej Kwestii:
"nie chcem ( atoli) lecz muszem "
polityk ma zawód - sejmita
a naród przechodzi katusze.
Renezja Grześkowiak
czwartek, 16 kwietnia 2009
Żywioł
Unoszę się jak pył
Z wiatrem delikatnym
Schwytaj mnie lekko
I weź w swe dłonie
Jak motyla..
W promieniach słońca
Błyszczą moje barwy życia
Spokój i ciszę odnajduję
Gdy tulisz...
Twe ciało grzeje moje zmysły
Jak ogień
Rozpalasz moją wyobraźnię
Boś żywiołem moim
Przed którym nie chcę się chronić
Zatop mnie w swojej miłości
I nie opuszczaj
Nigdy...
Z wiatrem delikatnym
Schwytaj mnie lekko
I weź w swe dłonie
Jak motyla..
W promieniach słońca
Błyszczą moje barwy życia
Spokój i ciszę odnajduję
Gdy tulisz...
Twe ciało grzeje moje zmysły
Jak ogień
Rozpalasz moją wyobraźnię
Boś żywiołem moim
Przed którym nie chcę się chronić
Zatop mnie w swojej miłości
I nie opuszczaj
Nigdy...
Jesień
Musnęła mnie swymi ustami
Troską spływając na policzki
Zaszumiała suchym listowiem
I rozłożywszy parasol
W zamierzchły rok odpłynęła
Utrwalę barwy pożegnań
W pejzażu wspomnienia błogiego
I niechby zerknęła na siebie
Gdy za rok powróci
Wytchnieniem przyodziana
Kompani moi , przyjaciele
Przynoście mi zaraz
Jej zapach ukryty
W każdym zakątku lasu....
Niech tylko rozstawię sztalugi
Troską spływając na policzki
Zaszumiała suchym listowiem
I rozłożywszy parasol
W zamierzchły rok odpłynęła
Utrwalę barwy pożegnań
W pejzażu wspomnienia błogiego
I niechby zerknęła na siebie
Gdy za rok powróci
Wytchnieniem przyodziana
Kompani moi , przyjaciele
Przynoście mi zaraz
Jej zapach ukryty
W każdym zakątku lasu....
Niech tylko rozstawię sztalugi
wtorek, 14 kwietnia 2009
Kamień
nie obiecywałaś życia
usłanego różami
czasem siedząc przy mnie
marzyłaś o lepszym
mówiłaś : - dobrze jest
że mieszkać gdzie mamy
skromny nasz kąt
tylko dach
chory nad głowami
wiele pytań było
odpowiedzi żadnych
dlaczego tak wyszło
gdzie błąd życie skreślił
i często marność
słabością włada
tocząc walkę z sumienia wyrzutem
dla mnie jesteś bohaterką
i choć w bólu ogromnym to mówię
dziękuję Ci
że mnie przez okno wyrzuciłaś…
Ku pamięci...Kamień Pomorski 2009.04.13
usłanego różami
czasem siedząc przy mnie
marzyłaś o lepszym
mówiłaś : - dobrze jest
że mieszkać gdzie mamy
skromny nasz kąt
tylko dach
chory nad głowami
wiele pytań było
odpowiedzi żadnych
dlaczego tak wyszło
gdzie błąd życie skreślił
i często marność
słabością włada
tocząc walkę z sumienia wyrzutem
dla mnie jesteś bohaterką
i choć w bólu ogromnym to mówię
dziękuję Ci
że mnie przez okno wyrzuciłaś…
Ku pamięci...Kamień Pomorski 2009.04.13
Wszyscy możemy stać się "Gerdami"
Nie pozwól serca lodem zmrozić
i nie zakuwaj nóg brzemieniem
dusza granice rozsądku wymusza
więc nie zaniżaj uczucia ceny.......
Niech miłość zawsze będzie droga
niech miłość będzie namiastką nieba
padół jest podły , wszyscy wiemy
lecz przebyć go z miłością trzeba.
i nie zakuwaj nóg brzemieniem
dusza granice rozsądku wymusza
więc nie zaniżaj uczucia ceny.......
Niech miłość zawsze będzie droga
niech miłość będzie namiastką nieba
padół jest podły , wszyscy wiemy
lecz przebyć go z miłością trzeba.
poniedziałek, 13 kwietnia 2009
czas na rozstanie
Nigdy nie ma
czasu odpowiedniego
na rozstanie
Zawsze jest trudne
rysą wdziera się
w duszę
Rana goi się powoli
pozostawiając bliznę
ku pamięci
Nie szkodzi ona
urodzie
chociaż...
Wzrok jest bledszy
z każdym rozstaniem
i zapał mniejszy...
czasu odpowiedniego
na rozstanie
Zawsze jest trudne
rysą wdziera się
w duszę
Rana goi się powoli
pozostawiając bliznę
ku pamięci
Nie szkodzi ona
urodzie
chociaż...
Wzrok jest bledszy
z każdym rozstaniem
i zapał mniejszy...
niedziela, 12 kwietnia 2009
Adam
Co jakiś czas dostaje świat - Adama
I zawsze number one* – już taka to fama!
On - jak na zazdrosnego męża
to w raju Ewie głowę zmył
- kiedy mizdrzyła się do węża..?
Skąd zapach siana w wierszach u Asnyka?
Konspiracyjnie z dziewczynami się spotykał!
I lubił też szczególnie z taką jedną
lirycznieć w stogu siana już od rana
pisali razem wiersz – „Pijąc Falerno”
Adaś Mickiewicz gdy zakochał się w Maryli
- Wereszczakównie nieba chciał uchylić…
Gdy dostał kosza – przypadek nie rzadki
- precz z moich oczu – napisał od razu -
i przez okno zawitał do jednej mężatki.
To imię lotnych ludzi nikt mi nie powie
jak wysoko potrafią latać – Adamowie?
Im się otwierają historii stronice:
Małysz – orzeł z Wisły!
Michnik – w gazecie jak i polityce.
Znów świat wstrzymał oddech – witaj witaj Adam
Babcia – co historie wierszem opowiada
- wie jak Wernyhora – wnuku znakomity!
Sława cię nie minie tu w naszym Koninie
- do polskich Adamów dołączysz elity!!!
I zawsze number one* – już taka to fama!
On - jak na zazdrosnego męża
to w raju Ewie głowę zmył
- kiedy mizdrzyła się do węża..?
Skąd zapach siana w wierszach u Asnyka?
Konspiracyjnie z dziewczynami się spotykał!
I lubił też szczególnie z taką jedną
lirycznieć w stogu siana już od rana
pisali razem wiersz – „Pijąc Falerno”
Adaś Mickiewicz gdy zakochał się w Maryli
- Wereszczakównie nieba chciał uchylić…
Gdy dostał kosza – przypadek nie rzadki
- precz z moich oczu – napisał od razu -
i przez okno zawitał do jednej mężatki.
To imię lotnych ludzi nikt mi nie powie
jak wysoko potrafią latać – Adamowie?
Im się otwierają historii stronice:
Małysz – orzeł z Wisły!
Michnik – w gazecie jak i polityce.
Znów świat wstrzymał oddech – witaj witaj Adam
Babcia – co historie wierszem opowiada
- wie jak Wernyhora – wnuku znakomity!
Sława cię nie minie tu w naszym Koninie
- do polskich Adamów dołączysz elity!!!
sobota, 11 kwietnia 2009
jałmużna
Czego chcesz świecie
ode mnie
w zamian za garstkę
miłości?
Ile należy uiścić
losowi
by pchnął
ku ramionom
wymarzonym?
Jak zdobyć
szczęście upragnione
i życiem haraczu
nie zapłacić?
Nie odpowiadaj,
i tak zaryzykuję wszystko.
ode mnie
w zamian za garstkę
miłości?
Ile należy uiścić
losowi
by pchnął
ku ramionom
wymarzonym?
Jak zdobyć
szczęście upragnione
i życiem haraczu
nie zapłacić?
Nie odpowiadaj,
i tak zaryzykuję wszystko.
jestem
jakbym miała nie być
kiedy wiem
że twoim
życiodajnym powietrzem
jestem
palisz mnie
każdym spojrzeniem
dotykiem
gorących ust
trawisz
kiedy wiem
że twoim
życiodajnym powietrzem
jestem
palisz mnie
każdym spojrzeniem
dotykiem
gorących ust
trawisz
piątek, 10 kwietnia 2009
przymykam oczy
przymykam oczy
by widzieć
że wyciągasz ku mnie
swoje dłonie
przymykam oczy
dając moje
przyzwolenie
by widzieć
że wyciągasz ku mnie
swoje dłonie
przymykam oczy
dając moje
przyzwolenie
czwartek, 9 kwietnia 2009
Wyznanie
Kochaj mnie
Kochaj mnie namiętnie
Nieprzytomnie
Kochaj mnie
Kochaj zawsze , wszędzie
Przeogromnie
Jakby świat
Tylko ze mną wart był
Twego przeżywania
Kochaj mnie
Choćbym nie zasługiwała
Na to
Kochaj mnie
Każdą porą
W uczucia bogatą
Jakbyś chciał
Zmienić wszystkie moje wady
W wieniec cnót
Kochaj mnie
Bom zwyczajnie tego warta
Kochaj –
kochaj gdyż
Trwam przy tobie murem
Wciąż uparta
Z nocy w noc
Sny omiatam mym oddechem czułym
Kiedy śpisz
W dłoniach twych
Mieści się królestwo moje
Toteż…
Zadbaj byś
Już na zawsze
Dla mnie był ostoją
Dobrze wiesz
Że nie zrezygnuję z własnej woli
Z uczuć twych
Kochaj mnie namiętnie
Nieprzytomnie
Kochaj mnie
Kochaj zawsze , wszędzie
Przeogromnie
Jakby świat
Tylko ze mną wart był
Twego przeżywania
Kochaj mnie
Choćbym nie zasługiwała
Na to
Kochaj mnie
Każdą porą
W uczucia bogatą
Jakbyś chciał
Zmienić wszystkie moje wady
W wieniec cnót
Kochaj mnie
Bom zwyczajnie tego warta
Kochaj –
kochaj gdyż
Trwam przy tobie murem
Wciąż uparta
Z nocy w noc
Sny omiatam mym oddechem czułym
Kiedy śpisz
W dłoniach twych
Mieści się królestwo moje
Toteż…
Zadbaj byś
Już na zawsze
Dla mnie był ostoją
Dobrze wiesz
Że nie zrezygnuję z własnej woli
Z uczuć twych
środa, 8 kwietnia 2009
Bądź mi kaczeńcem - będę Ci łąką...
Pojechałabym na kraj świata
Patrzeć jak kwitną kaczeńce
Słońcem pieszczone
Muskane jedwabiem dotyku
Przypatrzyłabym się chmurom muślinowym
Wolno płynącym po niebie
Bym rosą się stała delikatną
Dla ciebie mój miły
Dotykałabym granitu kontury
Drżąc przy każdym mięśni naprężeniu
Żółtym kwieciem obsypana
Oddałabym się ...
Patrzeć jak kwitną kaczeńce
Słońcem pieszczone
Muskane jedwabiem dotyku
Przypatrzyłabym się chmurom muślinowym
Wolno płynącym po niebie
Bym rosą się stała delikatną
Dla ciebie mój miły
Dotykałabym granitu kontury
Drżąc przy każdym mięśni naprężeniu
Żółtym kwieciem obsypana
Oddałabym się ...
nagie myśli
Boli mnie
twój wzrok
przenikliwy
nie patrz tak
przeciągle
byś nie odarł
mnie ze złudzeń
Śmiechem osłaniam
nagie myśli
...samobójcze
twój wzrok
przenikliwy
nie patrz tak
przeciągle
byś nie odarł
mnie ze złudzeń
Śmiechem osłaniam
nagie myśli
...samobójcze
niedziela, 5 kwietnia 2009
Dajcie mi tu kota...
Waniuszka zdolny jest, choć jednak idiota
Do swych eksperymentów angażuje kota
Gadali ,że problemu rozwikłać nie nada
Kot na 4 łapy, kromka masłem do ziemi upada
- Kocie pomocny ty budziesz przecie
Ja ci kromkę z masłem przykleję na grzbiecie
I pakażu ja wsjem dosadnie
Szto ty na łapy, to i kromka właściwie upadnie
I spuścił z dachu kota zdziczałego nie lada
Zdziwiony patrzy, a kot nie nijak nie upada
To kromka masłem się obraca, to kot na łapy za chwilę
Do tej pory się kręcą... łot i ruskie perpetum mobile.
piątek, 3 kwietnia 2009
Ściśle tajne
Uczuć twych
nie ogarnę
myśli twych
nie poskromię
patrzysz tak
jakbyś chciał
mnie zatrzymać
na zawsze
przy sobie
Bierzesz dłoń
w swoje dłonie
oczu żar
serce płonie
powiedz mi
czy to grzech
kiedy patrzę
pulsuje krew
w skroniach
Choć tę miłość
nazwiemy
"ściśle tajne"
choć zwyczajna
jest jednak
nadzwyczajna
gdy serce nuty zna
wspólną melodię gra
to miłość w sercu
własne miejsce
znajdzie
nie ogarnę
myśli twych
nie poskromię
patrzysz tak
jakbyś chciał
mnie zatrzymać
na zawsze
przy sobie
Bierzesz dłoń
w swoje dłonie
oczu żar
serce płonie
powiedz mi
czy to grzech
kiedy patrzę
pulsuje krew
w skroniach
Choć tę miłość
nazwiemy
"ściśle tajne"
choć zwyczajna
jest jednak
nadzwyczajna
gdy serce nuty zna
wspólną melodię gra
to miłość w sercu
własne miejsce
znajdzie
Chciałabym
Chciałabym
umieć sercem
całe ciepło ogarnąć
jakie czuję
kiedy patrzysz
chciałabym
nie burzyć chwili
ledwie co w ramionach
utulonej
gdy obejmujesz
użyczcie mi głosu
Aniołowie
gdy zapragnę
powiedzieć ci
kocham
umieć sercem
całe ciepło ogarnąć
jakie czuję
kiedy patrzysz
chciałabym
nie burzyć chwili
ledwie co w ramionach
utulonej
gdy obejmujesz
użyczcie mi głosu
Aniołowie
gdy zapragnę
powiedzieć ci
kocham
środa, 1 kwietnia 2009
Hymn
Artkrainą tyś Retanio
Z czystej poezji utkana
Intuicyjnie ku tobie podąża
Brać artystyczna, kochana
Pięknaś i wdzięczna… z wolności twojej
Każdy natchniony korzysta
W skwerki wtulony twór literacki
Każda kafejka to muzy przystań
I nie ma kraju drugiego na świecie
Satyry, poezji i prozy w jedności
gdzie wiersz maluje malarzokleta
a obraz ust - Tworem wychodzi w całości…
Z czystej poezji utkana
Intuicyjnie ku tobie podąża
Brać artystyczna, kochana
Pięknaś i wdzięczna… z wolności twojej
Każdy natchniony korzysta
W skwerki wtulony twór literacki
Każda kafejka to muzy przystań
I nie ma kraju drugiego na świecie
Satyry, poezji i prozy w jedności
gdzie wiersz maluje malarzokleta
a obraz ust - Tworem wychodzi w całości…
jestem cieniem
Jestem zmierzchem
nie patrz na mnie
goń wzrokiem
zachodzące słońce
Jestem cieniem
wydłużam twoją tęsknotę
w nieskończoność
Obróć się ...odejdź
nie patrz na mnie
goń wzrokiem
zachodzące słońce
Jestem cieniem
wydłużam twoją tęsknotę
w nieskończoność
Obróć się ...odejdź
Genetycznie zmutowana
Na mokrej wacie
rzeżucha bucha
mówię jej - wolniej!
ona nie słucha.
I pnie się w górę
gna jak Kubica
a tu czas jeszcze
ona jak świeca!
Prosta , zielona
listkiem faluje
- zwolnij cholero!
- zwolnij! - pomstuję.
Swój urok stracisz
i życia wolę
nim na świątecznym
zjawisz się stole.
rzeżucha bucha
mówię jej - wolniej!
ona nie słucha.
I pnie się w górę
gna jak Kubica
a tu czas jeszcze
ona jak świeca!
Prosta , zielona
listkiem faluje
- zwolnij cholero!
- zwolnij! - pomstuję.
Swój urok stracisz
i życia wolę
nim na świątecznym
zjawisz się stole.
poniedziałek, 30 marca 2009
Poprawiony tekst.....
Vanitas Vanitatum,et omnia Vanitas.
jak pies z łańcucha pędzisz arbeit-żywot
(bo willa z basenem jest tego warta)
pot z czoła się leje aby kasa rosła
jedynie - sumienie zastawiasz u czarta...
Zazdrość sąsiada ?Niezłą masz gratkę -
- w zbytki opływasz, no bo radzisz sobie
jakież zdumienie kiedy to w pułapkę
chwyta cię własne (niezniszczalne) zdrowie...
Nerwica czy wylew i krok do agonii -
- szare sumienie jako twe dłonie
wyścigu szczurów to - signum temporis
świat cię omamił a ziemia pochłonie.
jak pies z łańcucha pędzisz arbeit-żywot
(bo willa z basenem jest tego warta)
pot z czoła się leje aby kasa rosła
jedynie - sumienie zastawiasz u czarta...
Zazdrość sąsiada ?Niezłą masz gratkę -
- w zbytki opływasz, no bo radzisz sobie
jakież zdumienie kiedy to w pułapkę
chwyta cię własne (niezniszczalne) zdrowie...
Nerwica czy wylew i krok do agonii -
- szare sumienie jako twe dłonie
wyścigu szczurów to - signum temporis
świat cię omamił a ziemia pochłonie.
niedziela, 29 marca 2009
Vanitas Vanitatum,et omnia Vanitas.
gonisz robotę jak pies zerwany
willa z basenem jest tego warta
pot z czoła lejesz, by kasa rosła
sumienie zastawiasz u czarta
zazdrość sąsiada ? – niezłą masz gratkę
w zbytek opływasz bo radzisz sobie
jakież zdumienie kiedy w pułapkę
chwyta cię własne zdrowie
nerwica… wylew… leżysz w agonii
na nic kariera i „brudne dłonie”
oto swoiste signum temporis
świat cię omamił – ziemia pochłonie
czwartek, 26 marca 2009
Prowokacja...konkursowy-wygrałam :)
niedziela, 22 marca 2009
Zalążek miłości
Miłość w zalążku miała na swej dłoni
ziarenko uczucia pieściła palcami...
pomiędzy liniami życia i przeznaczenia
karmiła marzeniami
Miłość prawdziwą często podlewała
łzami wzruszenia co za serce chwyta
w zacisznym kątku bezpiecznie wzrastała
natchnieniem spowita
Miłości wzrastaj, lśnij i zachwycaj
bądź mym sztandarem i duszy zbroją
zjawiskiem jesteś dla wielu ludzi
dla mnie tyś ostoją
sobota, 21 marca 2009
Nocy kuszenie
Nocy kuszeniem wabisz
Jak ćma zrywam się
By płonąć
W zmysłów pożarze
Ciała granitem kusisz
Dotykiem pieszczę
Wrażliwość twoją
I podniecenie
Istoty splecione
Igrając miłości żarem
Wypełniają
Żądzę posiadania
W ogniu bezwstydności
Spalmy dusze wyrwane
Więzione w ciele
Zniewolonym
czwartek, 19 marca 2009
Słowo
Słowo jest ozdobną
Pochodnią do serca
Puchem dla duszy
Słowo zmysłów pokarmem
I tęsknotą.
Ile słów, pragnień
Odejść, pożegnań
I wyrzutów z czyichś ust
Słowa jak perły
W strumieniu czasu
Te - obleśne
Każdego dnia
Przemiennie i niezmiennie
Gorszą
Budują...
I nie masz ostrzejszego miecza
Nad słowo rzeźbione
Ze wzgardą...
Nad krzyk poniżenia bliźniego.
środa, 18 marca 2009
Nowe się budzi
Ustąpcie smutki
Wiosna nadchodzi
Zimowe żale
Przepędził wiatr
Śmiało patrz w słońce
Stary czy młody
Bo zielenieje dusza
I świat…
Ustąpcie smutki
Kolorom tęczy
Niech się zabarwi
Szarości byt
Z marzanną w morze
Płyńcie rzekami
Nowych nadziei
Nastaje świt
Wiosna sukienką
Łąki zamiata
Chowa ofiary
Zmrożonych dni
Nowe iskierki
W oczach zapala
Budzi instynkty
Osusza łzy
Odejdźcie smutki
W kraj zapomnienia
Dla kwiatów polnych
Miejsce potrzebne
Słońca promienie
Niech grzeją ziemię
Ptactwo niech wzlata
Podniebne..
Wiosna nadchodzi
Zimowe żale
Przepędził wiatr
Śmiało patrz w słońce
Stary czy młody
Bo zielenieje dusza
I świat…
Ustąpcie smutki
Kolorom tęczy
Niech się zabarwi
Szarości byt
Z marzanną w morze
Płyńcie rzekami
Nowych nadziei
Nastaje świt
Wiosna sukienką
Łąki zamiata
Chowa ofiary
Zmrożonych dni
Nowe iskierki
W oczach zapala
Budzi instynkty
Osusza łzy
Odejdźcie smutki
W kraj zapomnienia
Dla kwiatów polnych
Miejsce potrzebne
Słońca promienie
Niech grzeją ziemię
Ptactwo niech wzlata
Podniebne..
poniedziałek, 16 marca 2009
Echo sumień naszych…
Drżyjcie niewiasty tłuszczem obrosłe!
Produkt najbardziej chodliwy macie
Wyssać , odessać , wyciąć , wydobyć
Toż tylko na zdrowiu zyskacie!
Nie zapytujcie o co w tym biega
Że nagle naród zgrabnym być pragnie
Manufaktury się nie rozkręci
Tłuszczu niewiele , zaledwie na dnie…
I nie utopisz w nim zgrzytów sumienia
I nie rozpuścisz pamięci starej
Kraju z krzyżami na każdym rogu
Jakby niechcący w twarz plujesz Bogu
Żarcie chemicznie pędzone zbrzydło
Ale higiena najwyższy ma poziom
Do pielęgnacji weź ludzkie mydło
I nim się umyj…O zgrozo
Moja odpowiedź na temat : Czy moralnym jest robić kosmetyki z ludzkiego tłuszczu.
Produkt najbardziej chodliwy macie
Wyssać , odessać , wyciąć , wydobyć
Toż tylko na zdrowiu zyskacie!
Nie zapytujcie o co w tym biega
Że nagle naród zgrabnym być pragnie
Manufaktury się nie rozkręci
Tłuszczu niewiele , zaledwie na dnie…
I nie utopisz w nim zgrzytów sumienia
I nie rozpuścisz pamięci starej
Kraju z krzyżami na każdym rogu
Jakby niechcący w twarz plujesz Bogu
Żarcie chemicznie pędzone zbrzydło
Ale higiena najwyższy ma poziom
Do pielęgnacji weź ludzkie mydło
I nim się umyj…O zgrozo
Moja odpowiedź na temat : Czy moralnym jest robić kosmetyki z ludzkiego tłuszczu.
piątek, 13 marca 2009
In Pace
Ciepłem wspomnień o Tobie
wyściełam posłanie
na dnie mego serca.
Nadzieją na ponowne spotkanie,
żałosne westchnienia ukoję…
W pamięci zostajesz.
Przed odejściem
skrzydła zostawiłeś Anioła.
Przypnę je w bólu wielkim,
by mieć siłę poddźwignąć
ciężar rozstania…
Modlitwą ciebie przywołam
wyściełam posłanie
na dnie mego serca.
Nadzieją na ponowne spotkanie,
żałosne westchnienia ukoję…
W pamięci zostajesz.
Przed odejściem
skrzydła zostawiłeś Anioła.
Przypnę je w bólu wielkim,
by mieć siłę poddźwignąć
ciężar rozstania…
Modlitwą ciebie przywołam
wtorek, 10 marca 2009
Narodziny
Najpiękniejsza to chwila
Kiedy budzi się życie
Krzykiem swoją obecność objawia
Najpiękniejszy to moment
Gdy w ramionach swych tuli
Skarb największy szczęśliwa już matka
Jednak oprócz matczynej
Jeszcze inna jest miłość
Nie mniej silna, tak samo odważna
Babci serce dojrzałe
Wielkim pała uczuciem
Jej obecność nader jest ważna
Trwoga w sercu ogromna
I o córkę i dziecko
Korytarze szpitalne przemierza
Boga prosi o siły
Jego mocy świadoma
Młodą Matkę opiece powierza
Jakaż chwila radosna
Widzieć uśmiech zmęczony
Na twarzyczce wzruszeniem zdjętej
Synka tuli do piersi
Zaskoczona ogromem
Miłości tej niepojętej
…………………………….
Dumna jestem córeczko
Żeś tak dzielna i silna
Piękne dziecię na świat wydałaś
Wspólnie się radujemy
Razem z Tobą kochamy
Cudem nas obdarowałaś
czwartek, 5 marca 2009
Ech życie!
Czuję Cię życie
Gdy wartkim strumieniem
Obmywasz moje myśli
Potokiem marzeń
Duszę napełniasz
Czuję cię życie
Gdy kredką z tysiąca barw
Uśmiech podkreślasz
Znacząc każdy dzień
Szczególnym doznaniem
Och życie!
Jakąż melodię ci zagrać
Jakimi słowy
Bukiet dziękczynny przystroić
Gdy świtem
Promienny walczyk wiruje
Na mym posłaniu
Ech życie!
Miłosny twój pocałunek
Zachwytu słodyczą spłynął
I tańczyć chcę tylko
I tobie dziękować
Żeś istnieniem mnie wyróżnił
Gdy wartkim strumieniem
Obmywasz moje myśli
Potokiem marzeń
Duszę napełniasz
Czuję cię życie
Gdy kredką z tysiąca barw
Uśmiech podkreślasz
Znacząc każdy dzień
Szczególnym doznaniem
Och życie!
Jakąż melodię ci zagrać
Jakimi słowy
Bukiet dziękczynny przystroić
Gdy świtem
Promienny walczyk wiruje
Na mym posłaniu
Ech życie!
Miłosny twój pocałunek
Zachwytu słodyczą spłynął
I tańczyć chcę tylko
I tobie dziękować
Żeś istnieniem mnie wyróżnił
Zielono mi
Zielono mi
Tak jak w piosence
Zielono mi
Dojrzałe sny
Zmęczone ręce
I nagle ty
Chwyciłeś mnie
I nie pytając
Czy wracać chcę
Przeniosłeś tam
Do lat młodości
Do tamtych chwil
Zielono mi
Gdy jesteś obok
Zielono mi
Sukienkę z mgły
Podarowałeś
Z nią maj i bzy
Warkocza sznur
Wiatr gitarzysta
Rozplątał w mig
Obejmij więc
I nie wypuszczaj
Przez resztę dni
Tak jak w piosence
Zielono mi
Dojrzałe sny
Zmęczone ręce
I nagle ty
Chwyciłeś mnie
I nie pytając
Czy wracać chcę
Przeniosłeś tam
Do lat młodości
Do tamtych chwil
Zielono mi
Gdy jesteś obok
Zielono mi
Sukienkę z mgły
Podarowałeś
Z nią maj i bzy
Warkocza sznur
Wiatr gitarzysta
Rozplątał w mig
Obejmij więc
I nie wypuszczaj
Przez resztę dni
poniedziałek, 2 marca 2009
Małe - wielkie…
wtorek, 24 lutego 2009
W którym...
W którym miejscu popełniłam
Ten straszliwy błąd
Jakim grzechem przekreśliłam
Naszą przyszłość
Nie rozumiem i zrozumieć
Nigdy w stanie nie będę
Że przemknąłeś tak zwyczajnie
Jak obcy mi ktoś
Moje oczy zatrzymały obraz twój
Moje serce nadal bije przyspieszone
Nie dopuszczam do umysłu
Że już ciebie nie ma
I w marzeniach zanurzona
Ciągle tonę…
W którym miejscu popełniłeś
Ten straszliwy błąd
Że miłości najprawdziwszej
Nie poznałeś
Pozwoliłeś zniszczyć uczuć
Najpiękniejszy bukiet
I odszedłeś tak zwyczajnie
Bo tak chciałeś…
W snach powracam jak pragnienie niespełnione
Jak nienasycona magią nasza noc
W której drgają jeszcze zmysły rozognione
Nie znajdując swego celu
Serce w strzępy roztrzaskują
Ginie miłość…
Ten straszliwy błąd
Jakim grzechem przekreśliłam
Naszą przyszłość
Nie rozumiem i zrozumieć
Nigdy w stanie nie będę
Że przemknąłeś tak zwyczajnie
Jak obcy mi ktoś
Moje oczy zatrzymały obraz twój
Moje serce nadal bije przyspieszone
Nie dopuszczam do umysłu
Że już ciebie nie ma
I w marzeniach zanurzona
Ciągle tonę…
W którym miejscu popełniłeś
Ten straszliwy błąd
Że miłości najprawdziwszej
Nie poznałeś
Pozwoliłeś zniszczyć uczuć
Najpiękniejszy bukiet
I odszedłeś tak zwyczajnie
Bo tak chciałeś…
W snach powracam jak pragnienie niespełnione
Jak nienasycona magią nasza noc
W której drgają jeszcze zmysły rozognione
Nie znajdując swego celu
Serce w strzępy roztrzaskują
Ginie miłość…
piątek, 20 lutego 2009
Takie moje dywagacje
Pan pozwoli, że z nim tutaj się nie zgodzę
- temat nie jest błahy – idejka się liczy,
więc się z tematem chwilowo rozwodzę,
a on ludzi i mądrych zwierzątek dotyczy...
Głowy nie takie jak pana , czy moja
mają zagwozdkę , skąd „ona” się bierze,
że tak przez wszystkich jest oczekiwana
i hołubiona w kosmicznej wręcz mierze.
Dotyka wszystkich , czyś stary, czy młody
i nawet osesek pochwyci ją w mig...
I już w nią wpadłeś? Jużeś jest stracony!
I dziwne, bo przez nią, będziesz też się gryzł.
Zbawieniem ona jest , czy może przekleństwem,
brak jej dolegliwy, i temu się złościsz...
Wyrzec się próbujesz, lecz nie dasz jej stracić,
bo nijak nie da się przeżyć bez - Miłości.
Renezja Grześkowiak
2009-02-20
- temat nie jest błahy – idejka się liczy,
więc się z tematem chwilowo rozwodzę,
a on ludzi i mądrych zwierzątek dotyczy...
Głowy nie takie jak pana , czy moja
mają zagwozdkę , skąd „ona” się bierze,
że tak przez wszystkich jest oczekiwana
i hołubiona w kosmicznej wręcz mierze.
Dotyka wszystkich , czyś stary, czy młody
i nawet osesek pochwyci ją w mig...
I już w nią wpadłeś? Jużeś jest stracony!
I dziwne, bo przez nią, będziesz też się gryzł.
Zbawieniem ona jest , czy może przekleństwem,
brak jej dolegliwy, i temu się złościsz...
Wyrzec się próbujesz, lecz nie dasz jej stracić,
bo nijak nie da się przeżyć bez - Miłości.
Renezja Grześkowiak
2009-02-20
środa, 18 lutego 2009
Już nie płaczę
Pozwoliłeś mi odejść
Ale nie chcesz zapomnieć
Pozwoliłeś mi płakać
Kiedy byłeś koło mnie
Jakim nazwać uczucie
Które targa twym „ja”
Racz odpuścić i zniknij
I nie nachodź mnie w snach
Kolorowy świat w koło
Jawi barwy soczyste
Jeszcze będzie wesoło
Bo odnajdę swą przystań
I serdecznych przyjaciół
Nie zabraknie mi w nim
Miejsca w sercu mam dużo
Tylko zwolnij je ty
Tylko zwolnij je ty
Tylko...
Ale nie chcesz zapomnieć
Pozwoliłeś mi płakać
Kiedy byłeś koło mnie
Jakim nazwać uczucie
Które targa twym „ja”
Racz odpuścić i zniknij
I nie nachodź mnie w snach
Kolorowy świat w koło
Jawi barwy soczyste
Jeszcze będzie wesoło
Bo odnajdę swą przystań
I serdecznych przyjaciół
Nie zabraknie mi w nim
Miejsca w sercu mam dużo
Tylko zwolnij je ty
Tylko zwolnij je ty
Tylko...
poniedziałek, 16 lutego 2009
Ogród
Na Ziemi powstał
Zwierzętom i ludziom
Rajem nazwany
Odgórnie
Mądrość w umysły
W serca instynkty
I działać kazał
Nim wróci powtórnie
Dał wolną rękę
By raj rozszerzać
Zgodnie z sumienia
Upodobaniem
I wzorzec piękna
W ogrodu ramach
A wszystko miłością
Zalane
Kolebką szczęścia
Ogrodu skrawek
Puchem dom wyściełany
Zatem dlaczego
-Wiem i wy wiecie
Nasz los tak wielce
...jest opłakany?
Zwierzętom i ludziom
Rajem nazwany
Odgórnie
Mądrość w umysły
W serca instynkty
I działać kazał
Nim wróci powtórnie
Dał wolną rękę
By raj rozszerzać
Zgodnie z sumienia
Upodobaniem
I wzorzec piękna
W ogrodu ramach
A wszystko miłością
Zalane
Kolebką szczęścia
Ogrodu skrawek
Puchem dom wyściełany
Zatem dlaczego
-Wiem i wy wiecie
Nasz los tak wielce
...jest opłakany?
środa, 11 lutego 2009
Życie
1)
Życie
Nie głaszcze mnie po głowie
W życiu
Jest wiele krętych ścieżek
Jak mam nie zginąć
Niech mi powie
Pan do którego ślę pacierze
Ref.
O Boże drogi
Dlaczego trudno mi tak
O Boże drogi
Jak znaleźć ten właściwy ślad
Nie widzę nic
Wszystko w mroku ginie
Powiedz mi
Jak mam żyć
Potykam się
O kamienny pył
Chcę byś znów
Przy mnie był
Znów przy mnie był…
2)
Prowadź
Za rękę jak niemowlę
Zanim
Nie wstanę poniżona
O to się teraz ciągle modlę
By mnie „zły świata”
Nie pokonał…
Ref.
O Boże drogi….
Życie
Nie głaszcze mnie po głowie
W życiu
Jest wiele krętych ścieżek
Jak mam nie zginąć
Niech mi powie
Pan do którego ślę pacierze
Ref.
O Boże drogi
Dlaczego trudno mi tak
O Boże drogi
Jak znaleźć ten właściwy ślad
Nie widzę nic
Wszystko w mroku ginie
Powiedz mi
Jak mam żyć
Potykam się
O kamienny pył
Chcę byś znów
Przy mnie był
Znów przy mnie był…
2)
Prowadź
Za rękę jak niemowlę
Zanim
Nie wstanę poniżona
O to się teraz ciągle modlę
By mnie „zły świata”
Nie pokonał…
Ref.
O Boże drogi….
poniedziałek, 9 lutego 2009
szara
witaj 'szara rzeczywistości'
nie miło mi Cię gościć
nie cieszę się z widoku twego
bo przysłaniasz mi niebo
po którym nadzieja się wznosi...
więc jeśli możesz
załatw swe sprawy szybko
i znikaj
bo nikt cię tu nie prosił...
nie miło mi Cię gościć
nie cieszę się z widoku twego
bo przysłaniasz mi niebo
po którym nadzieja się wznosi...
więc jeśli możesz
załatw swe sprawy szybko
i znikaj
bo nikt cię tu nie prosił...
sobota, 7 lutego 2009
Oj dolo
Oj dolo moja dolo
oj chłopa zęby bolą
oj rany , rany , rany
chłop dziś niewyspany
Oj je je je je je je
chłop z bólu mi szaleje
oj jaka to udręka
rwie go cała szczęka
Oj biada babie biada
od jęków już wysiada
i trzy dni wysłuchuje
jak z bólu chłop pomstuje
Baba się nie brzydziła
rękę do ust wsadziła
skończyła się udręka
bo to sztuczna szczęka...
oj chłopa zęby bolą
oj rany , rany , rany
chłop dziś niewyspany
Oj je je je je je je
chłop z bólu mi szaleje
oj jaka to udręka
rwie go cała szczęka
Oj biada babie biada
od jęków już wysiada
i trzy dni wysłuchuje
jak z bólu chłop pomstuje
Baba się nie brzydziła
rękę do ust wsadziła
skończyła się udręka
bo to sztuczna szczęka...
piątek, 6 lutego 2009
Utracona ?
Zaplątała się miłość
W beznadziejną grę słowa
Krzyk rozdziera jej duszę
Na strzępy
Oczu gwiazdy pobladłe
Bez przyszłości świetlanej
Nie zabłysną już szczęściem
Niestety
Każda chwila samotna
Swoją ścieżką się snuje
Swoją boleść ze łzami
Wylewa
Jest jak studnia bezdenna
Gorzkich łez ciągle pełna
Lecz nie topią się w niej
Złe wspomnienia
Zaplątała się miłość
W sidło intryg i złości
Przerażona ,że już
Nie powstanie
Utraciła swą wiarę
W marne resztki czułości
Zachrypnięta pomocy
Wołaniem
Usłysz proszę jej szlochy
Wyrwij z sideł podłości
Obmyj rany przez zły los
Zadane
Wdzięczność tobie okaże
Odwzajemni się szczerze
Najprawdziwszym w świecie
Kochaniem
Ratuj miłość przed zgubą
Bez niej życie jest puste
Daj nadzieję ,że będzie
Trwać wiecznie
Kiedy z łoża boleści
Pewnym świtem powstanie
Przytul ją proszę
Przytul koniecznie.
W beznadziejną grę słowa
Krzyk rozdziera jej duszę
Na strzępy
Oczu gwiazdy pobladłe
Bez przyszłości świetlanej
Nie zabłysną już szczęściem
Niestety
Każda chwila samotna
Swoją ścieżką się snuje
Swoją boleść ze łzami
Wylewa
Jest jak studnia bezdenna
Gorzkich łez ciągle pełna
Lecz nie topią się w niej
Złe wspomnienia
Zaplątała się miłość
W sidło intryg i złości
Przerażona ,że już
Nie powstanie
Utraciła swą wiarę
W marne resztki czułości
Zachrypnięta pomocy
Wołaniem
Usłysz proszę jej szlochy
Wyrwij z sideł podłości
Obmyj rany przez zły los
Zadane
Wdzięczność tobie okaże
Odwzajemni się szczerze
Najprawdziwszym w świecie
Kochaniem
Ratuj miłość przed zgubą
Bez niej życie jest puste
Daj nadzieję ,że będzie
Trwać wiecznie
Kiedy z łoża boleści
Pewnym świtem powstanie
Przytul ją proszę
Przytul koniecznie.
Biedronka
Moja wyobraźnia
Pachnąca łąką
Na piersi mej
Niczym broszka
Przysiadła biedronka
Co wzrusza
Gdy po chlebek
Dla ubogich
Do nieba wyrusza
Każda kropka
Wiele znaczy
Każda to przetrwanie
Więc już nie drżyj
Biedroneczko
Odpocznij kochanie
Na mej piersi
Która dzieciom
Bezpieczeństwo dała
By sił tobie wystarczyło
Gdy będziesz wracała
Na niebiesie
Do aniołów
Po okruszki chleba
Dla biedaczków
Którym ciężko
Którym go potrzeba
Biedroneczko leć do nieba
Przynieś nam kawałek chleba
Przynieś nam błogosławieństwo
Od Stwórcy naszego
I mu powiedz
Że się tutaj
Modlimy do Niego.
Pachnąca łąką
Na piersi mej
Niczym broszka
Przysiadła biedronka
Co wzrusza
Gdy po chlebek
Dla ubogich
Do nieba wyrusza
Każda kropka
Wiele znaczy
Każda to przetrwanie
Więc już nie drżyj
Biedroneczko
Odpocznij kochanie
Na mej piersi
Która dzieciom
Bezpieczeństwo dała
By sił tobie wystarczyło
Gdy będziesz wracała
Na niebiesie
Do aniołów
Po okruszki chleba
Dla biedaczków
Którym ciężko
Którym go potrzeba
Biedroneczko leć do nieba
Przynieś nam kawałek chleba
Przynieś nam błogosławieństwo
Od Stwórcy naszego
I mu powiedz
Że się tutaj
Modlimy do Niego.
środa, 4 lutego 2009
Partner
Zwolnij
Mówił do niej...
Umykała mu myślami
duchem nieobecna.
Skarżył się ,że obca,
zmieniona.
A ona tylko wenę
za skrzydła chwytała
i na papier zlewała
twory jej ożywcze,
nim sił starczało,
zanim umysł nie przygniotła
codzienności szarość.
Wówczas dłonie puszczały
skrzydła weny ulotnej
z uścisku.
I ukazywał się oczom
smutek... jego smutek.
-Wytrzymasz?
pytała w sercu...
- Wytrzymasz jeszcze?
Mówił do niej...
Umykała mu myślami
duchem nieobecna.
Skarżył się ,że obca,
zmieniona.
A ona tylko wenę
za skrzydła chwytała
i na papier zlewała
twory jej ożywcze,
nim sił starczało,
zanim umysł nie przygniotła
codzienności szarość.
Wówczas dłonie puszczały
skrzydła weny ulotnej
z uścisku.
I ukazywał się oczom
smutek... jego smutek.
-Wytrzymasz?
pytała w sercu...
- Wytrzymasz jeszcze?
Starość
Biegnie do nas zmęczona
pokonuje dystans
zaledwie w kilkadziesiąt lat.
Proszona?
Raczej nie...
Z zadyszką staje
u naszych drzwi
wierna każdemu
kto kroczy przez życie.
Najpierw ramieniem usłuży
potem laskę poda...
Czasem jednak
ktoś ją wyprzedza
...to śmierć.
pokonuje dystans
zaledwie w kilkadziesiąt lat.
Proszona?
Raczej nie...
Z zadyszką staje
u naszych drzwi
wierna każdemu
kto kroczy przez życie.
Najpierw ramieniem usłuży
potem laskę poda...
Czasem jednak
ktoś ją wyprzedza
...to śmierć.
środa, 21 stycznia 2009
Pocałunku słodycz
Ależ daj
Daj mi proszę
twego pocałunku słodycz
niech zapamiętam się
w rozkoszy
Już zawsze będę pragnąć
byś karmił mnie
ust twoich karmelem
i poił namiętnością
dotyku...
Nie wzbraniaj mi miły
chłonąć ciebie każdej nocy
boś duszy mej strawą
i bez ciebie gotowam
obumrzeć...
Daj mi proszę
twego pocałunku słodycz
niech zapamiętam się
w rozkoszy
Już zawsze będę pragnąć
byś karmił mnie
ust twoich karmelem
i poił namiętnością
dotyku...
Nie wzbraniaj mi miły
chłonąć ciebie każdej nocy
boś duszy mej strawą
i bez ciebie gotowam
obumrzeć...
Tęcza
Namaluj pocałunkiem
tęczę na mych oczach
niewidzących
bym ciepłem dotyku
barwę każdą „ujrzała”
maluj długo i zapamiętale
boś artystą prawdziwym
a ja dzieło twe
powoli odkrywała będę
każdy odcień - nakładaj
osobnym muśnięciem
aż feeria barw
spłynie na policzki
opuszkami palców zbadam
delikatność ust
tak pięknie tworzących
i przypieczętuję
odbiór dzieła
gorącem moich warg.
tęczę na mych oczach
niewidzących
bym ciepłem dotyku
barwę każdą „ujrzała”
maluj długo i zapamiętale
boś artystą prawdziwym
a ja dzieło twe
powoli odkrywała będę
każdy odcień - nakładaj
osobnym muśnięciem
aż feeria barw
spłynie na policzki
opuszkami palców zbadam
delikatność ust
tak pięknie tworzących
i przypieczętuję
odbiór dzieła
gorącem moich warg.
niedziela, 18 stycznia 2009
Wirtuoz
Ujrzałam cię na scenie
piękny we fraku lśniącym
oczy utkwione w przestrzeń
...muzę swą wzywający
Patrzyłam oniemiała
jak instrumentu kształty
pieścisz...
chcąc je ugłaskać i obłaskawić
I nagle cisza...
Dźwięki jak z niebios
spłynęły na salę zasłuchaną
a w chwilach ciszy
serca mego bicie
uwielbienie zdradzało
I kiedy już zachwycona
łzę w chustce ukryłam
ujrzałeś mnie na balkonie
i wzroku nie odrywając
arią miłości zaczarowałeś
piękny we fraku lśniącym
oczy utkwione w przestrzeń
...muzę swą wzywający
Patrzyłam oniemiała
jak instrumentu kształty
pieścisz...
chcąc je ugłaskać i obłaskawić
I nagle cisza...
Dźwięki jak z niebios
spłynęły na salę zasłuchaną
a w chwilach ciszy
serca mego bicie
uwielbienie zdradzało
I kiedy już zachwycona
łzę w chustce ukryłam
ujrzałeś mnie na balkonie
i wzroku nie odrywając
arią miłości zaczarowałeś
niedziela, 4 stycznia 2009
dwie wersje jednego wiersza...
ZRESETUJ MI PAMIĘĆ
Czy to wolność?
Wyjaśnijcie mi kochani
Czy to wolność?
Wytłumaczcie mi…
Kiedy usta zniewolone ustami
Kiedy serce przyciśnięte drży…
Czy to wolność
Gdy za rękę prowadziłeś
Jako własną światu prezentując
Twoja dusza moją pochłonięta
Zmysły rozpieszczała wiersze deklamując
Czy bez ciebie
Świat mój wolnym mogę nazwać
Kiedy przestrzeń domu mego
Taka chłodna
W samotności pod prysznicem
Jestem naga
Pocałunków upragnionych
Pieszczot niemożliwie głodna…
Czy to wolność
Tak naprawdę darowałeś
Gdy walizkę położyłeś na pościeli
I z rzeczami swymi radość spakowałeś
A poczucie bezpieczeństwa diabli wzięli
Wydrzyj miłość z serca zbolałego
Poczuj jak rozdziera się mój świat
Nie zapragnę więcej wizerunku twego
Wspomnienia zebrane rzuciłam na wiatr…
Darując mi taką wolność
Skrzywdziłeś mnie do cna
Więc za jej jakość wątpliwą
Wypijmy teraz do dna……
Czy to wolność?
Wyjaśnijcie mi kochani
Czy to wolność?
Wytłumaczcie mi…
Kiedy usta zniewolone ustami
Kiedy serce przyciśnięte drży…
Czy to wolność
Gdy za rękę prowadziłeś
Jako własną światu prezentując
Twoja dusza moją pochłonięta
Zmysły rozpieszczała wiersze deklamując
Czy bez ciebie
Świat mój wolnym mogę nazwać
Kiedy przestrzeń domu mego
Taka chłodna
W samotności pod prysznicem
Jestem naga
Pocałunków upragnionych
Pieszczot niemożliwie głodna…
Czy to wolność
Tak naprawdę darowałeś
Gdy walizkę położyłeś na pościeli
I z rzeczami swymi radość spakowałeś
A poczucie bezpieczeństwa diabli wzięli
Wydrzyj miłość z serca zbolałego
Poczuj jak rozdziera się mój świat
Nie zapragnę więcej wizerunku twego
Wspomnienia zebrane rzuciłam na wiatr…
Darując mi taką wolność
Skrzywdziłeś mnie do cna
Więc za jej jakość wątpliwą
Wypijmy teraz do dna……
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Tadeusz
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Ile razy można żegnać się na zawsze, kruszyć serce, mielić je na drobny mak? Łzy z oczu już nie płyną, ciśnienie w skroniach wraca do ...
-
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Dlaczego duszo moja tak często łzami się zalewasz? Udręczona latami szarymi nie potrafisz wznieść się ponad to wszystko Ciężar łez trzyma ci...