poniedziałek, 26 grudnia 2011
jak to dziewczyna
czasem miłość cichutko
zagląda przez rąbek zakładki
-kocha- nie kocha
... wróży sobie dziewczyna
wyrywając kartki z pamiętnika
- kocha- nie kocha
bada stawiając każdy
drobny kroczek
na krętych schodach
-kocha- nie kocha
patrzy tęskno i wróży
sobie z pojedynczo spadających
płatków śniegu
- nie kocha
gdyby kochał
byłby obok
duszą sercem ciałem
- kocha
bo choć nie może być
duszą
sercem
ciałem
jest myślą i głupawym
a jakże istotnym emotikonkiem
na ekranie
miłość ma dylematy
ale jak ma nie mieć
kiedy mówią o niej
TA miłość
czwartek, 8 grudnia 2011
Za ścianą sypialni...
Miasto zasypia piętrami.
Osiedla gasną od góry.
Szczęście jest pełne
spać na zimnym półpiętrze
bezimiennego bloku.
Karton zawsze
zbyt durowo chroboce,
a od lumpekskurtki
roznosi się woń biedy.
Podgłówek
ma wyszczerbiony rant
(młody z ósmego
rozwalił na nim rolki).
Porywisty wiatr
gwiżdże radośnie
w szczelinach okien...
środa, 30 listopada 2011
Poetka motyli:))
niedziela, 27 listopada 2011
całe my
środa, 23 listopada 2011
Hybryda czasów...
Przydzielono mi złe proporcje
tlenu i prochu,
ktoś niezbyt dokładnie
rozhuśtał wahadło
i teraz najmniejsze westchnienie
hamuje wskazówki zegara.
Sztywnieje nam kręgosłup z wiekiem,
inne cienie padają na drogę.
(Słoneczny zegar to też tylko
from time to time...)
Mój marnie opłacany czas
złożył wymówienie
w trybie natychmiastowym.
Schylam się po drobne monety
-zbieram
jak zapomniane i pogubione
z czasem
wspomnienia...
pojedyncze - bez wartości...
czas to...złotówka & obol
...po latach bogactwo ;)
Może i czas biegnie
szybciej od światła
skoro w ostatnich dniach
okazało się, że Einstein się mylił.
Lecz zmartwienie nadal pozostaje
- kto dla ciebie obróci klepsydrę..?
Renezja Grześkowiak
2011-09-29
tlenu i prochu,
ktoś niezbyt dokładnie
rozhuśtał wahadło
i teraz najmniejsze westchnienie
hamuje wskazówki zegara.
Sztywnieje nam kręgosłup z wiekiem,
inne cienie padają na drogę.
(Słoneczny zegar to też tylko
from time to time...)
Mój marnie opłacany czas
złożył wymówienie
w trybie natychmiastowym.
Schylam się po drobne monety
-zbieram
jak zapomniane i pogubione
z czasem
wspomnienia...
pojedyncze - bez wartości...
czas to...złotówka & obol
...po latach bogactwo ;)
Może i czas biegnie
szybciej od światła
skoro w ostatnich dniach
okazało się, że Einstein się mylił.
Lecz zmartwienie nadal pozostaje
- kto dla ciebie obróci klepsydrę..?
Renezja Grześkowiak
2011-09-29
wtorek, 22 listopada 2011
Wszechświatło...
z serii...BEZPAŃSKA
kiedy Kai zranionym spojrzeniem
rozszyfrowywał podłość świata
bezpańska poetka
badała wszechświat
wystarczał dotyk ciepłej dłoni
i zakwitały rowy
wzdłuż Drogi Mlecznej
rozszyfrowywał podłość świata
bezpańska poetka
badała wszechświat
wystarczał dotyk ciepłej dłoni
i zakwitały rowy
wzdłuż Drogi Mlecznej
niedziela, 20 listopada 2011
kaszanka
nie zamykaj mojego pieca
chcę zagotować krew
i poczuć wybuch supernowej
każdy ma własny przepis
na miłość
wkłada w to serce
( według pisma uczucia
mieszczą się w wątrobie)
jeśli nie zauważasz
pomruków wulkanu
toś już stracony
chcę zagotować krew
i poczuć wybuch supernowej
każdy ma własny przepis
na miłość
wkłada w to serce
( według pisma uczucia
mieszczą się w wątrobie)
jeśli nie zauważasz
pomruków wulkanu
toś już stracony
śladami, pomiędzy... (wersja poprawiona)
poniedziałek, 14 listopada 2011
Czas - Latarnikowi z Faros
Czy można nazwać CZAS lekarstwem?
Przecież ponoć leczy rany...
czy ucinając więź skalpelem
ma nić i igłę na cios zadany?
Czy można CZASEM utleniać wspomnienia,
zbierać pamiątki w szczelinach myśli?
Czasem coś wraca, kadr się zamyka,
najczęściej jednak tylko się przyśni.
Czy można walczyć z CZASEM na ringu,
gdy w scenariuszu brak o nas treści,
kiedy reżyser na firmamencie
dawno innego aktora umieścił?
Zdejmuję wolno płatki przywiędłe,
co zasłaniają obraz mym oczom...
po co przesłaniać prawdziwość życia,
no po co- powiedz mi- po co?
czwartek, 10 listopada 2011
Sumienie
Moje sumienie nie gryzie,
ono łechce, łechce, łechce...
Moje sumienie ma próchnicę
i gryźć nie chce.
Moim sumieniem podpieram
wszystkie życiowe wywody,
całą psycho-tropową teorię
na temat -zaistnienia- bzdetmody.
Więc jeśli miałabym wygrać w totka
i stomato-logicznie zakleić dziury
to na początek ząb czasu wymacam
potem mu sieknę- ot tak ...
z babskiej natury.
ono łechce, łechce, łechce...
Moje sumienie ma próchnicę
i gryźć nie chce.
Moim sumieniem podpieram
wszystkie życiowe wywody,
całą psycho-tropową teorię
na temat -zaistnienia- bzdetmody.
Więc jeśli miałabym wygrać w totka
i stomato-logicznie zakleić dziury
to na początek ząb czasu wymacam
potem mu sieknę- ot tak ...
z babskiej natury.
wtorek, 25 października 2011
Istota marginesu
Powiadasz - jestem spoza marginesu
i nie wychylam się ponad
linię kształtującą popyt
i podaż popularności -
lans - hiperboliczny
Stwierdzasz - życie nie rozpieszcza
i wysilając się, by być na topie
siebie się zapieram, bo wtedy
jeśli - ja to nie ja -
to tylko klon.
Nadmieniasz- a ja potwierdzam,
prostą dedukcją dociekając,
że wszystko co istotne -
- ponadprzeciętne
wynosi się samo poza margines..
Unosząc się w wielokształtnej
lawie słowotoku i bezpłciowej
obojętności... poczuć grunt -
- znaczy nie zatracić istoty
i celu.
Jak uczeń szukam na marginesie
zeszytu z adnotacją "Sprawdziany"
wiedzy o prawdzie,
czerwonym flamastrem wytłuszczonej
przez życie.
24 10.2011
Dedykuję ten wiersz Wojtkowi Brzezińskiemu za inspirację:)
sobota, 8 października 2011
Linie papilarne wiersza
Jak czyta się wiersz
Times New Renezja...
Jedwabną nicią na płótnie marynarki,
piersią obnażoną jak naga prawda,
skalpelem drobnych cięć na szyi
z użyciem szeregu diamentów
w kaszmirowej oprawie ust.
Jaką czcionką pisze się wiersze,
z lotu orła deklamowane
w dookolności ReTanicznej,
słyszane tylko dodatkowym zmysłem
-mieszanką schyłku romantyzmu&powiewu weny
z domieszką czasolubnej wody z Brdy.
Krajobraz nadmorski sprzyja
przeobrażaniu wrażeń w doznania...
po czerwonym zachodzie puenty
widać, że wiersz się dopełnia
i wystarczy tylko zabrać drobinki
wielokropka
skryte pod paznokciami - na pamiątkę
Times New Renezja...
Jedwabną nicią na płótnie marynarki,
piersią obnażoną jak naga prawda,
skalpelem drobnych cięć na szyi
z użyciem szeregu diamentów
w kaszmirowej oprawie ust.
Jaką czcionką pisze się wiersze,
z lotu orła deklamowane
w dookolności ReTanicznej,
słyszane tylko dodatkowym zmysłem
-mieszanką schyłku romantyzmu&powiewu weny
z domieszką czasolubnej wody z Brdy.
Krajobraz nadmorski sprzyja
przeobrażaniu wrażeń w doznania...
po czerwonym zachodzie puenty
widać, że wiersz się dopełnia
i wystarczy tylko zabrać drobinki
wielokropka
skryte pod paznokciami - na pamiątkę
piątek, 30 września 2011
Lans
Święty Piotr u raju bram
legnąwszy znudzony,
począł świat analizować-
-chore w nim syndromy.
Gdy Adama zachowanie
skrupulatnie badał,
parsknął śmiechem jaki zmyślny
był ten z raju -Adam.
Grzeszki zmorą wszystkich rajów,
to powszechna plaga,
zakryć je zakamuflować
pierwsze próby? - Adam.
I wymyślił hit na miarę
wszechczasów i mody...
liściem- przód
ogonkiem tył - kryjemy klejnoty.
Ciemnogrodu czas zamierzchły
minął- z bicza strzelił,
Adamowie nowożytni
radość będą mieli.
Mix emocji,max zachowań,
hardcor na dożynki,
teraz wszyscy wiercą zadem,
bo ich cisną stringi.
legnąwszy znudzony,
począł świat analizować-
-chore w nim syndromy.
Gdy Adama zachowanie
skrupulatnie badał,
parsknął śmiechem jaki zmyślny
był ten z raju -Adam.
Grzeszki zmorą wszystkich rajów,
to powszechna plaga,
zakryć je zakamuflować
pierwsze próby? - Adam.
I wymyślił hit na miarę
wszechczasów i mody...
liściem- przód
ogonkiem tył - kryjemy klejnoty.
Ciemnogrodu czas zamierzchły
minął- z bicza strzelił,
Adamowie nowożytni
radość będą mieli.
Mix emocji,max zachowań,
hardcor na dożynki,
teraz wszyscy wiercą zadem,
bo ich cisną stringi.
zwykły wieczór
pomyłam, posprzątałam, powiesiłam
pranie...zgubiłam troche kilo
i posłuchałam płyty od przyjaciela
nie napisałam wiersza
nie uratowałam świata
nie ułagodziłam nawet hormonów
własnej nastolatki
wypiłam miksturę i zużyłam kilo
chusteczek,
milion kropli wlałam do nosa
amolem natarłam zbolałe żebra...
to niewiele jak na jeden zwykły
wieczór...
najważniejsze że Ładysz
tak pięknie zaprasza do walca
o północy na pewno
dam się zaprosić...
pranie...zgubiłam troche kilo
i posłuchałam płyty od przyjaciela
nie napisałam wiersza
nie uratowałam świata
nie ułagodziłam nawet hormonów
własnej nastolatki
wypiłam miksturę i zużyłam kilo
chusteczek,
milion kropli wlałam do nosa
amolem natarłam zbolałe żebra...
to niewiele jak na jeden zwykły
wieczór...
najważniejsze że Ładysz
tak pięknie zaprasza do walca
o północy na pewno
dam się zaprosić...
Nocą...
...Lady Re w zadumie
chusteczkę w palcach gniecie.
W ramie okna światło znikome
litościwych miriadów gwiazd...
W 'zamyśleniu mrugają'
wyczuwając tęsknotę
wielu serc
i oceanom myśli przepływającym
przez sierp księżyca
ucinają nie jeden zamysł
by ta noc była
ostatnią...
chusteczkę w palcach gniecie.
W ramie okna światło znikome
litościwych miriadów gwiazd...
W 'zamyśleniu mrugają'
wyczuwając tęsknotę
wielu serc
i oceanom myśli przepływającym
przez sierp księżyca
ucinają nie jeden zamysł
by ta noc była
ostatnią...
środa, 28 września 2011
Prezent od Przyjaciela:)))))
Renezji
Pegazin...
Poe – gdy życie ma gorzkie,
to taką ma perspektywę
- pojedzie do miasta gdzie mają
największą prezerwatywę...
Satyryk ma wyobraźnię...
A ktoś mu może zabroni...?
Facet miał organ jak ogier...
Być może – stąd nazwa – Konin...
I niech mi nie mydlą oczu
- widzi to mądry i głupek,
że czczą tu fallusa – bo muszą...
A mówią, że milowy słupek.
Niech żyje poetka Renezja
co wolę zmiany wyrazi:
sKOŃ-czmy na zawsze z Koninem
- nazwijmy to miasto – PEGAZIN!!!
Ironezjusz
Jesień
W przebarwione liście
zawijam kasztany i wnoszę
do domu. Kominkowy nastrój
rozpala ciepło w sercach.
Jesienią pledy łaszą się
do ciała, koty mruczą z tęsknotą,
a z nici babiego lata
dziergam sweter, skarpety i szal
...dla ciebie
zawijam kasztany i wnoszę
do domu. Kominkowy nastrój
rozpala ciepło w sercach.
Jesienią pledy łaszą się
do ciała, koty mruczą z tęsknotą,
a z nici babiego lata
dziergam sweter, skarpety i szal
...dla ciebie
poniedziałek, 26 września 2011
z przygody jednej...Adamowi:)
kilka słów
kilka nut
kilka wersów
myśli zwój
zakręcony
z pieczęcią
a na laku
miast godła
czy herbu
szczery uśmiech
zwyczajnie
dziewczęcy
mały kadr
kilka fotek
z kolana
zwykły dzień
nawet nudny
wieczorek
jeden błysk
jeden flesz
i spojrzenie
tabun myśli
jak stado gna
koni
kilka nut
kilka wersów
myśli zwój
zakręcony
z pieczęcią
a na laku
miast godła
czy herbu
szczery uśmiech
zwyczajnie
dziewczęcy
mały kadr
kilka fotek
z kolana
zwykły dzień
nawet nudny
wieczorek
jeden błysk
jeden flesz
i spojrzenie
tabun myśli
jak stado gna
koni
czwartek, 22 września 2011
Punkt postrzegania wilgotnych oczu
Ciężki wiersz...naniesione na butach
okruchy nieszczęścia, strzepany popiół
czasów przeszłych mieszamy z "teraz",
a może nawet i z"później"
(wprawny malarz nie ma z tym problemu).
Wizja cierpienia koniecznie w burej tonacji,
niechlujnie rzucona na płótno.
Bylejakość jest nie tylko domeną umierania.
Ciężki wiersz koniecznie musi nieść
trudne przesłanie- o biedzie, głodzie
o utraconych, nagle urwanych przyjaźniach.
Nie można nim motylić, ani zakwitać -
- choć źródło takich wierszy
wypływa z łona.
Jeśli znajdzie się tam chociaż jeden promień
słońca, to taki wiersz uniesie się ponad
szarobyt trudnego poety...
Staje się wtedy ...grafomanią.
Rozumienie wiersza na sposób T.B.
Tak. Wprawny malarz nie ma z tym problemu. Jak i wprawny poeta – psycholog...Jednak środek ciężkości wiersza jest poza burościami, głodem przeżycia czy przyjaźniach, które urwały się z wyobraźni...istotą jest mieszanie „teraz” i „Później”. A czy w ogóle możliwa jest taka hybryda. –Jest – podpowiada wytrawny satyryk.Warunkiem jest totalne zaufanie tych dwojga. Jakby orbitujących ponad tym aksjomatem niby niemożności. Bo dzieli te dwie kategorie postrzegania i postrzegania (szczególnie) uczucia – oś czasu...Nieprzypadkowo mówi się „miłość ci wszystko wybaczy”, nawet drobne potknięcie wspomnienia i wspomnieniem...A wtedy przy takiej tolerancji lotu – oboje mogą zakwitać, motylić, a nawet orlić...szarobyt zahaczy o tęczę i w tęczówkach zapali się tygrysia zieleń natury...albo smutek czarnego porzuconego kotka....Bo czasem warto mieć na dłoni jak i serce tako i oczy...Poetessa frenezja komplikuje nam narrację wątpiąc – „czy znajdzie się choć jeden promień”....Promień niczym celna strzała przebija serce, które młody poeta wyrzyna na korze drzewa. Bo kocha! Ten męski punkt widzenia (bo raczej mężczyźni wyrzynają serca przebite strzałą ;) – to jest właśnie punkt postrzegania wilgotnych oczu...
xxxxxxxxxxxxxxxxxx
Dobrze jest jak czasem krytyk literacki wytłumaczy autorowi co w trawie piszczy:)))
Dziękuję za piękny komentarz:)
okruchy nieszczęścia, strzepany popiół
czasów przeszłych mieszamy z "teraz",
a może nawet i z"później"
(wprawny malarz nie ma z tym problemu).
Wizja cierpienia koniecznie w burej tonacji,
niechlujnie rzucona na płótno.
Bylejakość jest nie tylko domeną umierania.
Ciężki wiersz koniecznie musi nieść
trudne przesłanie- o biedzie, głodzie
o utraconych, nagle urwanych przyjaźniach.
Nie można nim motylić, ani zakwitać -
- choć źródło takich wierszy
wypływa z łona.
Jeśli znajdzie się tam chociaż jeden promień
słońca, to taki wiersz uniesie się ponad
szarobyt trudnego poety...
Staje się wtedy ...grafomanią.
Rozumienie wiersza na sposób T.B.
Tak. Wprawny malarz nie ma z tym problemu. Jak i wprawny poeta – psycholog...Jednak środek ciężkości wiersza jest poza burościami, głodem przeżycia czy przyjaźniach, które urwały się z wyobraźni...istotą jest mieszanie „teraz” i „Później”. A czy w ogóle możliwa jest taka hybryda. –Jest – podpowiada wytrawny satyryk.Warunkiem jest totalne zaufanie tych dwojga. Jakby orbitujących ponad tym aksjomatem niby niemożności. Bo dzieli te dwie kategorie postrzegania i postrzegania (szczególnie) uczucia – oś czasu...Nieprzypadkowo mówi się „miłość ci wszystko wybaczy”, nawet drobne potknięcie wspomnienia i wspomnieniem...A wtedy przy takiej tolerancji lotu – oboje mogą zakwitać, motylić, a nawet orlić...szarobyt zahaczy o tęczę i w tęczówkach zapali się tygrysia zieleń natury...albo smutek czarnego porzuconego kotka....Bo czasem warto mieć na dłoni jak i serce tako i oczy...Poetessa frenezja komplikuje nam narrację wątpiąc – „czy znajdzie się choć jeden promień”....Promień niczym celna strzała przebija serce, które młody poeta wyrzyna na korze drzewa. Bo kocha! Ten męski punkt widzenia (bo raczej mężczyźni wyrzynają serca przebite strzałą ;) – to jest właśnie punkt postrzegania wilgotnych oczu...
xxxxxxxxxxxxxxxxxx
Dobrze jest jak czasem krytyk literacki wytłumaczy autorowi co w trawie piszczy:)))
Dziękuję za piękny komentarz:)
co tam panie w polityce?
Na rybnym targu (politycznym)
aromatycznie i połyskliwie.
Wszystkie rekiny i ich szprotunie
w swych nowych łuskach
mienią się ślicznie.
Przy taszy gnącej się od przepychu
staje staruszka - z wyglądu mikra.
-JA REKLAMUJĘ!
to mlecz rozlazły...
za dowód - ponoć- miała być IKRA!
aromatycznie i połyskliwie.
Wszystkie rekiny i ich szprotunie
w swych nowych łuskach
mienią się ślicznie.
Przy taszy gnącej się od przepychu
staje staruszka - z wyglądu mikra.
-JA REKLAMUJĘ!
to mlecz rozlazły...
za dowód - ponoć- miała być IKRA!
Rozterka...
Przydzielono mi złe proporcje
tlenu i prochu.
Ktoś niezbyt dokładnie
rozbujał wahadło czasu
i teraz najmniejsze westchnienie
hamuje wskazówki zegara.
Mój marnie opłacany czas
złożył wymówienie
w trybie natychmiastowym.
Martwię się tylko o jedno-
kto dla ciebie obróci klepsydrę
Renezja Grześkowiak
Łegowo 2011-09-14
tlenu i prochu.
Ktoś niezbyt dokładnie
rozbujał wahadło czasu
i teraz najmniejsze westchnienie
hamuje wskazówki zegara.
Mój marnie opłacany czas
złożył wymówienie
w trybie natychmiastowym.
Martwię się tylko o jedno-
kto dla ciebie obróci klepsydrę
Renezja Grześkowiak
Łegowo 2011-09-14
Jesienny romans
Ten romans nie jest zły
Ten romans mi się śni.
Niech no tylko
dojrzeją kasztany...
Niech uniesień zwiastun gibki
wyczaruje powrót szybki,
w kasztany...bordowe kasztany.
Ta miłość nie jest zła,
jesienne barwy ma
zatopiona w bursztynie
na wieki.
Na deptaku para boska
Mistrz Orłowski & Orłowska
deklamują poezję Seneki.
Świat nie jest taki zły.
Świat tylko czasem kpi,
krzykiem mewy
zagłusza rozterki.
Rzeka drogi nie zawróci,
choćbyś zegar do niej wrzucił.
Czas Satyr- prześmiewcą jest wielkim.
Ten romans mi się śni.
Niech no tylko
dojrzeją kasztany...
Niech uniesień zwiastun gibki
wyczaruje powrót szybki,
w kasztany...bordowe kasztany.
Ta miłość nie jest zła,
jesienne barwy ma
zatopiona w bursztynie
na wieki.
Na deptaku para boska
Mistrz Orłowski & Orłowska
deklamują poezję Seneki.
Świat nie jest taki zły.
Świat tylko czasem kpi,
krzykiem mewy
zagłusza rozterki.
Rzeka drogi nie zawróci,
choćbyś zegar do niej wrzucił.
Czas Satyr- prześmiewcą jest wielkim.
Ze wszystkich świątyń
Kościół Św. Jana w Gdańsku
Zachariasz Zappio
człek stanu godnego
ufundował Gdańskowi
coś niebywałego.
Pod wezwaniem Jana
kościół wzniósł dla ludu
żeton – „misa strawy”
dopełnił tu cudu.
Rósł gotyk przez wieki
a miasto mężniało,
pożar mury strawił,
jak orzech pękały.
Ogień klęskę niesie
i burzy porządek,
na popiołach, zgliszczach
nowe ma początek.
Wiek XXI – wszy
garniec obfitości.
Czy kościół przetrwa
eksplozję „wolności”?
Kiedy jedni klamrują
popękane mury
inni lampy jarzące
czepiają na sznury.
Hiperkicz z żarówką
błyska wątpliwością,
bo duch pierwowzoru
winien tutaj gościć.
Rozjarzoną smugą
sunie potok światła,
myśl konserwatora
- wcale nie jest jasna!
Kamienna posadzka,
rzędy siedzisk wielu
jak wyrwane z kina
rodem z PRL-u...
Wpijają się śruby
w dziur zbędnych dziesiątki,
gdzie koniec głupoty?
Tu są jej początki.
Sanacja kościoła
grosza – krocie chłonie,
puch dla „czterech liter”
ma być jak w salonie.
Patrząc na ten bezsens
pojąć nie potrafię
by dla „ceny sceny”
- ołtarz – scenografią...
.............................................
Gnę kolano przed Mocą,
która w murach żyje,
kradnę resztki wzruszeń
nim je blichtr przykryje.
Nim kolumny odarte
z wapna i godności
ktoś zwyczajnie oklei
- bo tak będzie prościej.
Co miał konserwator
tu do powiedzenia?
Płakałam tam w murach,
dręczą mnie wspomnienia.
Chrystus w tym Kościele
myśl mi zasiał złotą:
współcześni Piłaci
- krzyżują Głupotą..!
Renezja Grześkowiak
2011-09-18
Zachariasz Zappio
człek stanu godnego
ufundował Gdańskowi
coś niebywałego.
Pod wezwaniem Jana
kościół wzniósł dla ludu
żeton – „misa strawy”
dopełnił tu cudu.
Rósł gotyk przez wieki
a miasto mężniało,
pożar mury strawił,
jak orzech pękały.
Ogień klęskę niesie
i burzy porządek,
na popiołach, zgliszczach
nowe ma początek.
Wiek XXI – wszy
garniec obfitości.
Czy kościół przetrwa
eksplozję „wolności”?
Kiedy jedni klamrują
popękane mury
inni lampy jarzące
czepiają na sznury.
Hiperkicz z żarówką
błyska wątpliwością,
bo duch pierwowzoru
winien tutaj gościć.
Rozjarzoną smugą
sunie potok światła,
myśl konserwatora
- wcale nie jest jasna!
Kamienna posadzka,
rzędy siedzisk wielu
jak wyrwane z kina
rodem z PRL-u...
Wpijają się śruby
w dziur zbędnych dziesiątki,
gdzie koniec głupoty?
Tu są jej początki.
Sanacja kościoła
grosza – krocie chłonie,
puch dla „czterech liter”
ma być jak w salonie.
Patrząc na ten bezsens
pojąć nie potrafię
by dla „ceny sceny”
- ołtarz – scenografią...
.............................................
Gnę kolano przed Mocą,
która w murach żyje,
kradnę resztki wzruszeń
nim je blichtr przykryje.
Nim kolumny odarte
z wapna i godności
ktoś zwyczajnie oklei
- bo tak będzie prościej.
Co miał konserwator
tu do powiedzenia?
Płakałam tam w murach,
dręczą mnie wspomnienia.
Chrystus w tym Kościele
myśl mi zasiał złotą:
współcześni Piłaci
- krzyżują Głupotą..!
Renezja Grześkowiak
2011-09-18
poniedziałek, 19 września 2011
niedziela, 18 września 2011
wtedy... ( Eli i Darkowi )
czasem będę chciała
powiedzieć ci coś ważnego
wtedy mnie słuchaj
kobieca myśl mija szybko
i wagę słowa
chwyta tylko słuchające ucho
kiedy zechcę otworzyć duszę
a usta posłużą
nie tylko do pocałunku
wytęż słuch-
-bo odetnę
(nie słuchające ucho)
13 09.11 Łęgowo p.Gdańskiem
powiedzieć ci coś ważnego
wtedy mnie słuchaj
kobieca myśl mija szybko
i wagę słowa
chwyta tylko słuchające ucho
kiedy zechcę otworzyć duszę
a usta posłużą
nie tylko do pocałunku
wytęż słuch-
-bo odetnę
(nie słuchające ucho)
13 09.11 Łęgowo p.Gdańskiem
pytam... (Jurkowi)
pamiętasz jeszcze swoje imię
setki mil po nie jechałam
wieczór niepokojąco barwi
złudzenia i nadzieje
że jadąc tak daleko
zobaczę autentyk- oryginał
przeciąg owiał buty
prochem przeszłości
przyglądam się twarzom - maskom
...gdzie ja jestem?
czyj autograf mi się marzył
Bohema miksuje myśli i osoby
zamówiłam do kawy Jurka
dostałam Edwarda
zaszczepionego na muzycznie
zdobionej Gałązce
ot- bożonarodzeniowy prezent
we wrześniu
12.09.11 Bohema Gdynia
setki mil po nie jechałam
wieczór niepokojąco barwi
złudzenia i nadzieje
że jadąc tak daleko
zobaczę autentyk- oryginał
przeciąg owiał buty
prochem przeszłości
przyglądam się twarzom - maskom
...gdzie ja jestem?
czyj autograf mi się marzył
Bohema miksuje myśli i osoby
zamówiłam do kawy Jurka
dostałam Edwarda
zaszczepionego na muzycznie
zdobionej Gałązce
ot- bożonarodzeniowy prezent
we wrześniu
12.09.11 Bohema Gdynia
czwartek, 15 września 2011
czas to...
poniedziałek, 5 września 2011
wrzesień
lejcie miodne strumienie
wszak wrzesień zawitał w progi
błogi stan niesie świadomość
końca upałów początki nieśmiałe
z zapałem wiatr włosy zaplącze
i wrzosów wepnie jesienne krzewiny
przecie tak wytrwałe
tak barwnie płoży się wrzesień
kwieciem i tysiące kolorów już miesza
i pociesza nas ta perspektywa
by plecaki wyciągać kamasze
i w drogę wyruszać
i miody spijać
za waszą pomyślność
za zdrowie nasze
wszak wrzesień zawitał w progi
błogi stan niesie świadomość
końca upałów początki nieśmiałe
z zapałem wiatr włosy zaplącze
i wrzosów wepnie jesienne krzewiny
przecie tak wytrwałe
tak barwnie płoży się wrzesień
kwieciem i tysiące kolorów już miesza
i pociesza nas ta perspektywa
by plecaki wyciągać kamasze
i w drogę wyruszać
i miody spijać
za waszą pomyślność
za zdrowie nasze
niedziela, 28 sierpnia 2011
siecią dialogu
jeśli mam cię ogarnąć
puść tylko strzałkę
trafi w sedno naszych
rozproszonych myśli
i przeniesie do serca to
czego się nie spodziewamy
puść strzałkę
gdy kochasz nieprzerwanie
i gdy odłamkiem chwili
rozdzierasz pamięć o mnie
odbiorę sygnał- zrozumiem
gdybyś czasem na spacerze
gwiżdżąc na Antka
nieboskłon poruszył
puść strzałkę- pomyślę życzenie
a gwiazdy oprószą głowę
meandrami makaronów
świat gotuje szczęście
a ja noszę komórkę w kieszeni
gotowa usłyszeć twój głos
al dente
środa, 17 sierpnia 2011
Mleko do kawy
Do czego jesteś potrzebna
miłości z wyliniałą sierścią,
kocim grzbietem ocierasz się
o policzek
i wymagasz pełnej akceptacji
naszych wspólnych uniesień.
Wyostrzone pragnienia
ciemną nocą spływają z chmur,
płożą się leniwie u stóp
i wspinając po biodrach
liżą rozpalone serce.
Zapach tęsknoty roznosi
po salonie aromat wody kolońskiej,
gdy dociera do sypialni-
tembrem głosu dotykasz jedwabiu
-bawisz się w rozstanie.
Nie radzę sobie z cielesnością.
Znikasz kiedy chcę tulić się
drżąca
i jak kot odchodzisz.
Ja płaczę przez noc,
by rano zwyczajowo
nalać ci mleka do kawy.
miłości z wyliniałą sierścią,
kocim grzbietem ocierasz się
o policzek
i wymagasz pełnej akceptacji
naszych wspólnych uniesień.
Wyostrzone pragnienia
ciemną nocą spływają z chmur,
płożą się leniwie u stóp
i wspinając po biodrach
liżą rozpalone serce.
Zapach tęsknoty roznosi
po salonie aromat wody kolońskiej,
gdy dociera do sypialni-
tembrem głosu dotykasz jedwabiu
-bawisz się w rozstanie.
Nie radzę sobie z cielesnością.
Znikasz kiedy chcę tulić się
drżąca
i jak kot odchodzisz.
Ja płaczę przez noc,
by rano zwyczajowo
nalać ci mleka do kawy.
wtorek, 9 sierpnia 2011
najluźniejsza z luźnych analiza życia
w życiu jest tak jak w bajce
albo na scenie kabaretu
prawdziwie nie jest wcale
albo prawie wcale -niestety
życiem się można pobrudzić
gdy łapiesz pełnymi garściami
czochrasz je i tarmosisz
całymi długimi latami
aż nagle chcesz spojrzeć za siebie
lecz weź coś na nerwy- ja błagam
bo to co zobaczysz za sobą
to cały życiowy bałagan
albo na scenie kabaretu
prawdziwie nie jest wcale
albo prawie wcale -niestety
życiem się można pobrudzić
gdy łapiesz pełnymi garściami
czochrasz je i tarmosisz
całymi długimi latami
aż nagle chcesz spojrzeć za siebie
lecz weź coś na nerwy- ja błagam
bo to co zobaczysz za sobą
to cały życiowy bałagan
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
ranne zorze
malujesz stopy na czerwono
wczesnoporanna kulo ognia
zaspany promień kładziesz świtem
na wyszczerbionych życiem stopniach
gdzieś w potargany bukiet włosów
wczesał się powiew roztargniony
jutrzenka zrywa się do lotu
poranek w rzekę zapatrzony
przestrzeń brzemienna w skurczach nocy
rozpiera ranny wokal zorzy
świergot podnosi ponad lasy
mgielne woale - dniem rozproszy
wczesnoporanna kulo ognia
zaspany promień kładziesz świtem
na wyszczerbionych życiem stopniach
gdzieś w potargany bukiet włosów
wczesał się powiew roztargniony
jutrzenka zrywa się do lotu
poranek w rzekę zapatrzony
przestrzeń brzemienna w skurczach nocy
rozpiera ranny wokal zorzy
świergot podnosi ponad lasy
mgielne woale - dniem rozproszy
dwa moje światy
rozdzielam myśli
warstwami nałożone
granice światów
zarośnięte bluszczem
istotą pragnień
w umyśle ukryty
potok tęsknoty
wśród gęstwiny wzruszeń
gonię za tobą
przez świty i zmierzchy
śladem stóp idę
przemoczonych deszczem
jeszcze cię dotknąć
pragnę i ogarnąć
myśl że gdzieś blisko
tuż przy sercu jesteś
rozdzielam myśli
na dobre i lepsze
złych nie dotykam
niech gniją w przeszłości
wśród wszystkich
dla których
przezroczysta jestem
tyś jeden mnie poczuł
i wnętrze chciał dostrzec
na oczach przepaska
wrośnięta w szarobyt
bądź delikatny
tak boli gdy zrywam
dla ciebie chcę widzieć
zacząć żyć na nowo
twojej duszy dotknąć
i znów być szczęśliwą
warstwami nałożone
granice światów
zarośnięte bluszczem
istotą pragnień
w umyśle ukryty
potok tęsknoty
wśród gęstwiny wzruszeń
gonię za tobą
przez świty i zmierzchy
śladem stóp idę
przemoczonych deszczem
jeszcze cię dotknąć
pragnę i ogarnąć
myśl że gdzieś blisko
tuż przy sercu jesteś
rozdzielam myśli
na dobre i lepsze
złych nie dotykam
niech gniją w przeszłości
wśród wszystkich
dla których
przezroczysta jestem
tyś jeden mnie poczuł
i wnętrze chciał dostrzec
na oczach przepaska
wrośnięta w szarobyt
bądź delikatny
tak boli gdy zrywam
dla ciebie chcę widzieć
zacząć żyć na nowo
twojej duszy dotknąć
i znów być szczęśliwą
środa, 27 lipca 2011
Dam ci
Co mogę ci dać?
zwykłe ciało obleczone
bliznami porodów,
znikomą ilość młodzieńczych promieni
w oczach,
pożądanie skryte w bieliźnie
made in china.
Co mogę dać w zamian
za burzę motyli, która zamiast
wzbijać się w pragnieniach
spławiona jest meandrami Dunajca.
Flisacka miłość przemoczona:
źródlana- czysta.
Ze szczytów uniesień
w rozpadliny niespełnienia,
z zaprószonego nieba
w otchłań ciemnego pokoju.
Tak łatwo wbić się w rolę,
która przywiera do ciała
kaftanem- bezpieczeństwa?
Dam Ci bliznę i historię
z nią związaną,
dam skrawek materiału ,
który własnymi zębami
rozdarłeś, obnażając przeszłość.
Dam to i owo,
które unosi się na kręgach
jeziora zapatrzeń.
Nie chcesz? Rzuć kamyk.
zwykłe ciało obleczone
bliznami porodów,
znikomą ilość młodzieńczych promieni
w oczach,
pożądanie skryte w bieliźnie
made in china.
Co mogę dać w zamian
za burzę motyli, która zamiast
wzbijać się w pragnieniach
spławiona jest meandrami Dunajca.
Flisacka miłość przemoczona:
źródlana- czysta.
Ze szczytów uniesień
w rozpadliny niespełnienia,
z zaprószonego nieba
w otchłań ciemnego pokoju.
Tak łatwo wbić się w rolę,
która przywiera do ciała
kaftanem- bezpieczeństwa?
Dam Ci bliznę i historię
z nią związaną,
dam skrawek materiału ,
który własnymi zębami
rozdarłeś, obnażając przeszłość.
Dam to i owo,
które unosi się na kręgach
jeziora zapatrzeń.
Nie chcesz? Rzuć kamyk.
wtorek, 12 lipca 2011
z serii - Nie budź anioła przed świtem
SKRYSTALIZOWANA PRAWDA
po najczarniejszych zakamarkach
wałęsają się aniołowie z pokruszonymi skrzydłami
wolontariusze czyśćca z kluczami od przerdzewiałych
kłódek do raju przeklętych bogów
mało w nich lekkości, wyrywają ze szponów
śmierci szarpiąc za wynędzniały łach
i pałkami bijąc po goleniach
najbrutalniejsza prawda wyskrobana jest na ławkach
i poświęcona krwią zapitych ojców
zanim łono wypluje ją i wdepcze w proch ziemi
OKALECZENI
wy jesteście solą ziemi
aniołowie stróże naszych poczynań
clochardzi zrzuceni za karę
na padół rozpusty i bezrozumności
na waszych skrzydłach krystalizują
się łzy skaleczonych życiem
wy jesteście solą ziemi
słonym smakiem potu- zgarbionego
przybitego do rzeczywistości szarego
człowieka,który w obawie przed obcięciem
nie wyciąga ręki ku bliźniemu
i z lękiem kurczy się w sobie
bez widoku na supernową...
piątek, 8 lipca 2011
między miłością a nienawiścią
między miłością a nienawiścią
życie to gra na scenie
szerokiej po horyzont
czasem gubi swoją kwestię
nie zgrywając się ze scenariuszem
i ginie jako statysta
życie to muzyka która
w brzmieniu własnego akordu
fałszywie zagranego rani zmysł
i wyostrza chore fantazje reżysera
życiem nakarmić można rekiny
wszelkich form wyższych
pasożytujących na glonach prawości
skromności i naiwności
"uparcie i skrycie..."-fakt -ja też
życie to gra na scenie
szerokiej po horyzont
czasem gubi swoją kwestię
nie zgrywając się ze scenariuszem
i ginie jako statysta
życie to muzyka która
w brzmieniu własnego akordu
fałszywie zagranego rani zmysł
i wyostrza chore fantazje reżysera
życiem nakarmić można rekiny
wszelkich form wyższych
pasożytujących na glonach prawości
skromności i naiwności
"uparcie i skrycie..."-fakt -ja też
piątek, 1 lipca 2011
szach - mat
na kolanach samotnego żeglarza
syrena z odzysku przysiadła
wyblakłą czerwienią podwiązki
kusząc wbija resztki wdzięków
w zmęczone mięśnie - przekrwiony wzrok
wilka morskiego wodząc na pokuszenie
rum słodyczą oblepia przełyk
widmo upiornych nocy puszcza powoli kark
i omdlewa pod krzesłem barowym
przyszpilone zdezelowanym obcasem
nimfy z nabrzeża uczepionej
niczym kompas do żeglarskiego wyposażenia
na kolanach samotnego marynarza
historia się tworzy i koło zatacza
niejednych dramatów ofiara
wielkich namiętności bohaterka
czasem kwiaty rzuca za odpływającym
statkiem częściej kamienie i przekleństwa
a morze chłonie...chłonie wszystko
i głosem syren jak drogowskazem
prowadzi do przystani zwanej 'szach-mat'
syrena z odzysku przysiadła
wyblakłą czerwienią podwiązki
kusząc wbija resztki wdzięków
w zmęczone mięśnie - przekrwiony wzrok
wilka morskiego wodząc na pokuszenie
rum słodyczą oblepia przełyk
widmo upiornych nocy puszcza powoli kark
i omdlewa pod krzesłem barowym
przyszpilone zdezelowanym obcasem
nimfy z nabrzeża uczepionej
niczym kompas do żeglarskiego wyposażenia
na kolanach samotnego marynarza
historia się tworzy i koło zatacza
niejednych dramatów ofiara
wielkich namiętności bohaterka
czasem kwiaty rzuca za odpływającym
statkiem częściej kamienie i przekleństwa
a morze chłonie...chłonie wszystko
i głosem syren jak drogowskazem
prowadzi do przystani zwanej 'szach-mat'
w odpowiedzi na pocztówkę
nie wszystkie miejsca zasługują na pocztówki
opar zgniłego wspomnienia dławi gardło
a smog nie przepuszcza przejaskrawionych
promieni społecznego optymizmu
poza kraty ośrodka dla obłąkanie radosnych
worków treningowych...ale czy to kawior
zwyczajna ikra dawnej biedy w ustach
współczesnych degustatorów i promotorów
życia
opar zgniłego wspomnienia dławi gardło
a smog nie przepuszcza przejaskrawionych
promieni społecznego optymizmu
poza kraty ośrodka dla obłąkanie radosnych
worków treningowych...ale czy to kawior
zwyczajna ikra dawnej biedy w ustach
współczesnych degustatorów i promotorów
życia
sobota, 25 czerwca 2011
czwartek, 23 czerwca 2011
tragipopeja
kiedy trzeba będzie się już położyć
wyściełam posłanie tak
by nikt nie musiał zostawiać odcisków
swoich dłoni na prześcieradle
poukładam świeczki po obu stronach
równiutko i przymknę okno- wiatr
potrafi pryskać woskiem nawet
na półtora metra, a tak trudno
potem ten wosk sczyścić z dywanu
- sąsiadka męczyła się długo
zanim ostatni ślad zniknął i zapach
się ulotnił...
myślę, że kilkadziesiąt lat życia
to wystarczająca kara za bezczelne
wtargnięcie na ten padół
ci koło setki popełniają grzech
zasiedzenia i chyba nie otrzymają
tego wszystkiego o czym krzyczą
religianci z każdego pełzającego
po ziemi wyznania
ja się nie czepiam, bo sama chwytam
raz po raz jakiś odłam, czy odłamek
nadziei tylko po to, by za chwilę
ktoś mi go odebrał
nie mam nic do tych co sobie nie pościelą
a i tak odchodzą - nadzy jak na początku
i bezbronni - tylko niezwykle cisi
śmierć od porodu dzieli tylko próg
albo wchodzimy, albo wychodzimy
i nigdy nie można się cofnąć
z krzykiem przestępujemy, ze szlochem
schodzimy...
ot taki jeden życiowy bek
wyściełam posłanie tak
by nikt nie musiał zostawiać odcisków
swoich dłoni na prześcieradle
poukładam świeczki po obu stronach
równiutko i przymknę okno- wiatr
potrafi pryskać woskiem nawet
na półtora metra, a tak trudno
potem ten wosk sczyścić z dywanu
- sąsiadka męczyła się długo
zanim ostatni ślad zniknął i zapach
się ulotnił...
myślę, że kilkadziesiąt lat życia
to wystarczająca kara za bezczelne
wtargnięcie na ten padół
ci koło setki popełniają grzech
zasiedzenia i chyba nie otrzymają
tego wszystkiego o czym krzyczą
religianci z każdego pełzającego
po ziemi wyznania
ja się nie czepiam, bo sama chwytam
raz po raz jakiś odłam, czy odłamek
nadziei tylko po to, by za chwilę
ktoś mi go odebrał
nie mam nic do tych co sobie nie pościelą
a i tak odchodzą - nadzy jak na początku
i bezbronni - tylko niezwykle cisi
śmierć od porodu dzieli tylko próg
albo wchodzimy, albo wychodzimy
i nigdy nie można się cofnąć
z krzykiem przestępujemy, ze szlochem
schodzimy...
ot taki jeden życiowy bek
poniedziałek, 13 czerwca 2011
Życie
Nosi bagaże doświadczeń,
czasem myli walizki podróżne
i wysadza na obcym peronie.
Myli miasta, zdarzenia, miłości,
dla spóźnialskich trzyma zimną kawę,
zabieganych wcale nie chce gonić.
Odnalazłam zagubiony plecak
tak zwyczajnie leżał w mej pamięci,
ze zdziwieniem przerzucam zawartość...
Chmury na wiór suche, nie da się wykręcić,
refren pieśni z notatek się sypie,
na dnie leży zatęchłe już lato.
Jeszcze dla mnie są trampki i echa,
starych ścieżek zarosłe gęstwiny.
Szlakiem pójdę który mi wytyczysz
razem z tobą, bo teraz potrafię
nie pogubić biletów w nieznane,
a tak bliskie...Życie- czy mnie słyszysz?
czasem myli walizki podróżne
i wysadza na obcym peronie.
Myli miasta, zdarzenia, miłości,
dla spóźnialskich trzyma zimną kawę,
zabieganych wcale nie chce gonić.
Odnalazłam zagubiony plecak
tak zwyczajnie leżał w mej pamięci,
ze zdziwieniem przerzucam zawartość...
Chmury na wiór suche, nie da się wykręcić,
refren pieśni z notatek się sypie,
na dnie leży zatęchłe już lato.
Jeszcze dla mnie są trampki i echa,
starych ścieżek zarosłe gęstwiny.
Szlakiem pójdę który mi wytyczysz
razem z tobą, bo teraz potrafię
nie pogubić biletów w nieznane,
a tak bliskie...Życie- czy mnie słyszysz?
piątek, 10 czerwca 2011
stary czerwony fotel- fantazje na temat obrazu. Urban Decay - Czerwony Fotel autor: secdoover zdjecie pochodzi ze strony: http://www.hongkiat.com/blog
pyka fajkę czas
zagnieżdżony w purpurze
lampka wina z winnej
latorośli- (tejże) krzyki niewinne
a dziadzio...
takich chwil odciśniętych
w pluszu nikt nie zapomina
pyka fajkę dziadzio
jeszcze do jego zapachu
kot tuli się i mruczy
taki stary fotel bajdurzy
że czas w sercach płynie
a na jego falach
wspomnienia żyją najdłużej
###############################
kapcie głęboko schowane
pożarł je fotel dziadunia
trzeba odważyć się włożyć
rękę pod jego pielesze
dla jednych będzie to
zwykłą czynnością
dla innych ku ich radości
pod tym wiekowym fotelem
kryją się baśnie z tysiąca
i jednego kapcia
środa, 8 czerwca 2011
Wybrańcy mas- clochardzi intelektu
Rozciągam ufność po granice wiary,
że lepszym jest ten nad którym kat
wymierza swoją powinność.
I że umknie wyznaczonej karze
tak jak spłoszony jeleń
czmycha z rykowiska, gdy jego łania
ginie jak źdźbło trawy złamane
boleśnie.
Każdy ciemny zaułek kryje krzyże
umęczone czasem, ziewem ateizmu,
nieprzychylnością ludzkich arogancji.
Niezgorzej ode mnie opierają się
wpływom degradacji, jakby jedną szkołą
życia można było połączyć wieki i pokolenia.
Nie da się jednym ściegiem zszyć
rany wielu lat sączącego się ropnia.
Dobiega kresu czas symboli.
Stare wypróbowane metody zaśmiecają
strychy pamięci i tylko od święta
wyjmowane są i wietrzone, bez zbytniej
potrzeby wracania do nich.
Wszak za niewiedzę można otrzymać
rozgrzeszenie bez bolesności kolan
-włączając wszechobecną Wikipedię.
że lepszym jest ten nad którym kat
wymierza swoją powinność.
I że umknie wyznaczonej karze
tak jak spłoszony jeleń
czmycha z rykowiska, gdy jego łania
ginie jak źdźbło trawy złamane
boleśnie.
Każdy ciemny zaułek kryje krzyże
umęczone czasem, ziewem ateizmu,
nieprzychylnością ludzkich arogancji.
Niezgorzej ode mnie opierają się
wpływom degradacji, jakby jedną szkołą
życia można było połączyć wieki i pokolenia.
Nie da się jednym ściegiem zszyć
rany wielu lat sączącego się ropnia.
Dobiega kresu czas symboli.
Stare wypróbowane metody zaśmiecają
strychy pamięci i tylko od święta
wyjmowane są i wietrzone, bez zbytniej
potrzeby wracania do nich.
Wszak za niewiedzę można otrzymać
rozgrzeszenie bez bolesności kolan
-włączając wszechobecną Wikipedię.
poniedziałek, 6 czerwca 2011
***w zasięgu***
motyle czynią świat lżejszym
ołowiane myśli dźwigają na swych
mgłą skrojonych skrzydłach
wznosząc modły świata w przestworza
do których myślą ciężką
dotrzeć niepodobna
ołowiane myśli dźwigają na swych
mgłą skrojonych skrzydłach
wznosząc modły świata w przestworza
do których myślą ciężką
dotrzeć niepodobna
niedziela, 5 czerwca 2011
polak może więcej ( jedenastozgłoskowiec)
jakoś mi lekko na ciele i duszy
gdy mnie nie męczy i wcale nie suszy
kiedy żołądek nie woła już z echem
i nie potrzeba zrywać się z pośpiechem
jakoś mi miło jest i całkiem znośnie
gdy można szeptu słuchać nieco głośniej
kiedy poduszka kolce swoje skrywa
no i na powrót miękkim puchem bywa
puste butelki gęsiego do kosza
alka-prim syczy a ja z tego wnoszę
że się impreza udała prześwietnie
a co nie wyszło w żołądku się zetnie
i pozostanie niczym dzieło sztuki
ilość promili zagwozdką nauki
gdy mnie nie męczy i wcale nie suszy
kiedy żołądek nie woła już z echem
i nie potrzeba zrywać się z pośpiechem
jakoś mi miło jest i całkiem znośnie
gdy można szeptu słuchać nieco głośniej
kiedy poduszka kolce swoje skrywa
no i na powrót miękkim puchem bywa
puste butelki gęsiego do kosza
alka-prim syczy a ja z tego wnoszę
że się impreza udała prześwietnie
a co nie wyszło w żołądku się zetnie
i pozostanie niczym dzieło sztuki
ilość promili zagwozdką nauki
Re&Ka czyli Krzysiu Abrahamowicz i Renezja w duecie dusz
Infekcja
chwilą jest życie
nie kryjmy się przed nim
aby nie żałować wieczność
jeśli jest
to i tak nie zapamięta
kart które ją budują
pamięć ma wiele form
ludzka jest niedoskonała
umiera wraz z nosicielem
chociaż
czasem przenosi się
na dłużej
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
współistnienie
zapisz pamięć na twardym dysku
zastrzeż dostęp tylko dla wypróbowanych przyjaciół
zabunkruj najskrytsze myśli
i daj mi klucz...
połknę i umrę z twoimi tajemnicami
w kolejnym wcieleniu przejmę część ciebie
i stanę się kontynuacją
wiesz skąd biorą się talenty?
z zamkniętych ogrodów
w których z końca zrodzi się początek
z omegi powstanie alfabet
a z ciała wieczność
chwilą jest życie
nie kryjmy się przed nim
aby nie żałować wieczność
jeśli jest
to i tak nie zapamięta
kart które ją budują
pamięć ma wiele form
ludzka jest niedoskonała
umiera wraz z nosicielem
chociaż
czasem przenosi się
na dłużej
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
współistnienie
zapisz pamięć na twardym dysku
zastrzeż dostęp tylko dla wypróbowanych przyjaciół
zabunkruj najskrytsze myśli
i daj mi klucz...
połknę i umrę z twoimi tajemnicami
w kolejnym wcieleniu przejmę część ciebie
i stanę się kontynuacją
wiesz skąd biorą się talenty?
z zamkniętych ogrodów
w których z końca zrodzi się początek
z omegi powstanie alfabet
a z ciała wieczność
WiekXXII ( trzynastozgłoskowiec)
Pytanie tkwi w umyśle, w sercu rośnie trwoga,
jak to co spapraliśmy oddać w ręce Boga.
Przegrane z kretesem boje o czystą glebę,
choć niebo jest błękitne, czy cieszysz się niebem?
W trawie szmaragdowej soczysty powiew lata,
dla stóp zmęczonych pracą nie będzie zapłatą.
Ginie fauna i flora w tempie przyspieszonym
ozon wgryza się w glebę i ciała przypalone.
Atmosferyczna wojna trzęsie posadami...
Unicestwimy Ziemię, zginiemy z nią sami
i jeśli nie ruszymy głową w tejże chwili...
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Miło was było poznać, żegnajcie moi mili.
jak to co spapraliśmy oddać w ręce Boga.
Przegrane z kretesem boje o czystą glebę,
choć niebo jest błękitne, czy cieszysz się niebem?
W trawie szmaragdowej soczysty powiew lata,
dla stóp zmęczonych pracą nie będzie zapłatą.
Ginie fauna i flora w tempie przyspieszonym
ozon wgryza się w glebę i ciała przypalone.
Atmosferyczna wojna trzęsie posadami...
Unicestwimy Ziemię, zginiemy z nią sami
i jeśli nie ruszymy głową w tejże chwili...
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Miło was było poznać, żegnajcie moi mili.
poniedziałek, 30 maja 2011
moja matematyczna mama
tuż poza kokonem
ścieżka jest prosta
mama - ja
ja - mama
odcinek A-B z bardzo małym przebiegiem
bez zadyszki prosto w ramiona
z czasem zatroskane A stoi na warcie
czujne i pełne wyrozumiałości
a niesforne B meandrycznie wydłuża
drogę powrotną w matczyne objęcia
wszystko w świecie ma cykliczne
miejsca i powroty
bocian corocznie wraca do gniazda
deszcz wznosi się do swojej chmury
wiatr odwiedza ulubioną gałąź świerku
a dziecko?
jeśli szczęście mu sprzyja
z latami skraca życiowy odcinek
w jądrze każdej jednostki
jest zaczyn matczynych uczuć
a tęsknota?
pokona wszelkie bariery
i nie ma większej głębi ani siły
jak miłość matki i dziecka
środa, 18 maja 2011
krótki oddech
dzień ku dniowi osnowę przeciąga
nocnym wiciom zazdroszczac tajemnicy
przejść po linie na drugą stronę bytu
nie dam rady- nie jestem baletnicą
dni do walki zmuszają - jak zwykle
nocą omamy gnębia bezustannie
chcę sie wyrwać obudzić otrzasnąć
przegrywam- sen nade mną ma władanie
zjawa z właściwą sobie bezczelnością
zajrzeć by chciała w oczy mojej duszy
koszula nocna lepi się do ciała
zmuszam się aby wreszcie się obudzić
nocnym wiciom zazdroszczac tajemnicy
przejść po linie na drugą stronę bytu
nie dam rady- nie jestem baletnicą
dni do walki zmuszają - jak zwykle
nocą omamy gnębia bezustannie
chcę sie wyrwać obudzić otrzasnąć
przegrywam- sen nade mną ma władanie
zjawa z właściwą sobie bezczelnością
zajrzeć by chciała w oczy mojej duszy
koszula nocna lepi się do ciała
zmuszam się aby wreszcie się obudzić
niedziela, 8 maja 2011
poezja polska
podarowałam kilka wierszy
parę skrawków wyrwanych z mojego ja
na pastwę zjadliwego języka
położone jako ofiara całopalenia
której "bóg" nie przyjmuje
prochu...odrzuca wers za wersem
rozdmuchując spopielone myśli
dałam kilka śladów "DNA"
jednakże nikomu i niczemu
nie chciało posłużyć jako
materiał warty badań
nie dam więcej
ukryję
przeczekam epoki i wrócę
czasy się zmieniają
wrażliwości kształtują
wrócę niezmieniona
parę skrawków wyrwanych z mojego ja
na pastwę zjadliwego języka
położone jako ofiara całopalenia
której "bóg" nie przyjmuje
prochu...odrzuca wers za wersem
rozdmuchując spopielone myśli
dałam kilka śladów "DNA"
jednakże nikomu i niczemu
nie chciało posłużyć jako
materiał warty badań
nie dam więcej
ukryję
przeczekam epoki i wrócę
czasy się zmieniają
wrażliwości kształtują
wrócę niezmieniona
poniedziałek, 2 maja 2011
a ja...
a ja ciebie bić nie chcę
biciem tylko wskóram
że od twego zarostu
zetrze mi się
na piąstce skóra
a ja bić nie potrafię
biciem można wielce
zachwycić, ale
to musi być słyszalne
bijące drugie serce
a ja biciem piany
też się nie zajmuję
chyba że do ciasta
którym ciebie chętnie
w swych progach poczęstuję
biciem tylko wskóram
że od twego zarostu
zetrze mi się
na piąstce skóra
a ja bić nie potrafię
biciem można wielce
zachwycić, ale
to musi być słyszalne
bijące drugie serce
a ja biciem piany
też się nie zajmuję
chyba że do ciasta
którym ciebie chętnie
w swych progach poczęstuję
niedziela, 1 maja 2011
Miłość - uczucie jakże niełatwe
Miłość jest motorem życia,
siłą napędową trwania,
bycia i akceptacji drugiego człowieka.
Miłość nie klasyfikuje, nie rozdziela,
ani nie obraża się za inność. Miłość
wyciąga rękę do ubogiego z taką samą radością,
jak ściska rękę wielmoży
i na równi stawia wszystkie przejawy życia.
Miłość nie wywyższa, nie pozwala sobie
na stawianie piedestałów, bo jednako wielką jest
w ubogim szałasie afrykańskiego buszu
jak i na salonach wiodących prym.
Wszyscy o niej wiedzą,
wszyscy o niej piszą, wszyscy czują.
Darem jest od Boga, po który wcale nie jest
łatwo sięgnąć. Skrywa się przed próżnością,
zachłannością, egoizmem.
I wyzwala ogromnymi pokładami podczas
"lokalnych armagedonów" chwiejących posadami
naszej pewności bytu.
Empatia jest przejawem miłości i jako taka
gotowa jest przetrwać wszystkie próby
religijno-egzystencjalne.
siłą napędową trwania,
bycia i akceptacji drugiego człowieka.
Miłość nie klasyfikuje, nie rozdziela,
ani nie obraża się za inność. Miłość
wyciąga rękę do ubogiego z taką samą radością,
jak ściska rękę wielmoży
i na równi stawia wszystkie przejawy życia.
Miłość nie wywyższa, nie pozwala sobie
na stawianie piedestałów, bo jednako wielką jest
w ubogim szałasie afrykańskiego buszu
jak i na salonach wiodących prym.
Wszyscy o niej wiedzą,
wszyscy o niej piszą, wszyscy czują.
Darem jest od Boga, po który wcale nie jest
łatwo sięgnąć. Skrywa się przed próżnością,
zachłannością, egoizmem.
I wyzwala ogromnymi pokładami podczas
"lokalnych armagedonów" chwiejących posadami
naszej pewności bytu.
Empatia jest przejawem miłości i jako taka
gotowa jest przetrwać wszystkie próby
religijno-egzystencjalne.
piątek, 22 kwietnia 2011
Wielkanoc
Wesołych Świąt wszystkim razem i z osobna
Bo wymieniać po imieniu raczej nie podobna
Jajka malowanego, baranka cukrowego
Poniedziałku lanego- nieprzeziębionego
A po drodze niechaj wszyscy pamiętajmy
O wadze tego Święta...
Chrystus umarł za nas- niech każdy pamięta
I kolano zegnie na myśl o tym czynie
Bowiem dzięki Chrystusowi
Ludzkość nie zaginie
Wszystkie nasze grzechy wziął na barki swoje
Odkupiwszy krwią własną
Otworzył podwoje, byśmy żyli i życiem swym błogim
Dziękowali stokrotnie,klękając przed Bogiem
Niechaj Świat co łka widząc mękę Pana
Częściej za swe przewinienia
Pada na kolana
I w pokorze wielkiej
Niechaj ma wytchnienie
Chrystus za nas umarł, a za swą lojalność
Został nagrodzony
Przez Zmartwychwzbudzenie
Teraz Królem w niebie jest najznamienitszym
I uporządkuje wkrótce ten na Ziemi zamęt
Wierzę w to niezmiennie i pokładam ufność
Niech Żyje nasz Król Wielki!
Na wieki wieków Amen!
Bo wymieniać po imieniu raczej nie podobna
Jajka malowanego, baranka cukrowego
Poniedziałku lanego- nieprzeziębionego
A po drodze niechaj wszyscy pamiętajmy
O wadze tego Święta...
Chrystus umarł za nas- niech każdy pamięta
I kolano zegnie na myśl o tym czynie
Bowiem dzięki Chrystusowi
Ludzkość nie zaginie
Wszystkie nasze grzechy wziął na barki swoje
Odkupiwszy krwią własną
Otworzył podwoje, byśmy żyli i życiem swym błogim
Dziękowali stokrotnie,klękając przed Bogiem
Niechaj Świat co łka widząc mękę Pana
Częściej za swe przewinienia
Pada na kolana
I w pokorze wielkiej
Niechaj ma wytchnienie
Chrystus za nas umarł, a za swą lojalność
Został nagrodzony
Przez Zmartwychwzbudzenie
Teraz Królem w niebie jest najznamienitszym
I uporządkuje wkrótce ten na Ziemi zamęt
Wierzę w to niezmiennie i pokładam ufność
Niech Żyje nasz Król Wielki!
Na wieki wieków Amen!
wtorek, 5 kwietnia 2011
Mowa ziemi
Uczę się mowy ziemi
nabrzmiałej rodzącą się wiosną,
ale twardej jeszcze i tkliwej.
Uczę się każdym pęcherzem wykradając
lasowi skrawki,wyrywam połacie perzu.
Mech, perz i szczaw- dobrodziejstwo natury,
które wypielić z rabat kwiatowych
kosztuje wiele dni pracy
i parę bolesnych odcisków.
Ojciec zwykł mawiać- "ucz się dziecko
choćby bolało, bo znośniejszy ból mózgu za młodu
niż kręgosłupa na starość".
Uczę się ciągle, a moja nauka
pachnie polami, zupą szczawiową
kaczeńcem u stóp i drugim, większym
nad głową.
Wszystkimi zmysłami badam życie na wsi,
dotykam pór roku,chłonę zapach natury,
liczę gwiazdy, które umknęły znad miasta
i krecie wulkaniki -zwiastun niechybnego
wybuchu wiosny.
Jutro zakwitną mlecze,zerwane staną się nalewką,
a te które osiwieją,
polecą w świat z moimi fantasmagoriami
może na kolejną kartkę z wierszem...
nabrzmiałej rodzącą się wiosną,
ale twardej jeszcze i tkliwej.
Uczę się każdym pęcherzem wykradając
lasowi skrawki,wyrywam połacie perzu.
Mech, perz i szczaw- dobrodziejstwo natury,
które wypielić z rabat kwiatowych
kosztuje wiele dni pracy
i parę bolesnych odcisków.
Ojciec zwykł mawiać- "ucz się dziecko
choćby bolało, bo znośniejszy ból mózgu za młodu
niż kręgosłupa na starość".
Uczę się ciągle, a moja nauka
pachnie polami, zupą szczawiową
kaczeńcem u stóp i drugim, większym
nad głową.
Wszystkimi zmysłami badam życie na wsi,
dotykam pór roku,chłonę zapach natury,
liczę gwiazdy, które umknęły znad miasta
i krecie wulkaniki -zwiastun niechybnego
wybuchu wiosny.
Jutro zakwitną mlecze,zerwane staną się nalewką,
a te które osiwieją,
polecą w świat z moimi fantasmagoriami
może na kolejną kartkę z wierszem...
wtorek, 29 marca 2011
Pegazin- Wielkopolska
Pępek kraju nie narzeka
wiele pięknych miejsc posiada
jezior mrowie, rzeka, puszcza
cisza kiedy chcesz odpocząć
i przyjaciel gdy -pogadać
Morze swoje ma zalety
góry kuszą majestatem
jest do czego tęsknie wzdychać
jest gdzie jechać, zimą, latem
Jednak większą część żywota
spędzam w miejscu ukochanym
wśród bocianich gniazd ukrytym
domem -szczerze nazywanym
wiele pięknych miejsc posiada
jezior mrowie, rzeka, puszcza
cisza kiedy chcesz odpocząć
i przyjaciel gdy -pogadać
Morze swoje ma zalety
góry kuszą majestatem
jest do czego tęsknie wzdychać
jest gdzie jechać, zimą, latem
Jednak większą część żywota
spędzam w miejscu ukochanym
wśród bocianich gniazd ukrytym
domem -szczerze nazywanym
niedziela, 27 marca 2011
Szafowanie aniołem &Tragedia pewnej szafy
Szafowanie aniołem
(wiersz pisany do szuflady)
autor Krzysztof Abrahamowicz
Mój anioł ma skrzydła zrobione z drzwi garderobianej szafy.
Te - skrzypią rdzą nieoliwionych zawiasów,
kiedy jak trzmiel, lecąc nisko nad głową,
buczący stroiciel basetli i kontrbasów,
przesuwając podmuchem, jak z miechów, powietrze
oszołomione lawendą i zielskiem na mole,
palcem wodząc po nich, sczytuje reliefy,
kozikiem niedbale wycięte na drzwiach - autografy.
Owe skrzydła wystrugał, przecież nie na anielską miarę,
nieletni, choć wprawny już syn pewnego stolarza.
Floresem ozdobił ich lico - niezbyt dobry snycerz,
stąd ulotność anioła ma wymiar zaciężny.
Czujny jest jednak i mężny anioł poskromiciel
gorejących smoków, zarówno Michał, jak i Jerzy,
pół święty, pół śnięty, mych słabości - rycerz.
Kiedy w szafie kłębią się mroczne i tajemne sprawy,
zza kurtyny, zwieszonej ściśle damskiej garderoby,
prześwieca intrygujący i ciekawy pokaz cieni,
tenże anioł przysłania skrzydłami owej sceny wnętrze.
I tylko przez niedomknięte staraniem szczeliny,
z balkonu zerkając na nieobrachowanym jakimś piętrze,
zauważyć możesz, jak wiersz ulotny z rękawa wypada,
zanim go, wciąż głodna, osikowa - pochłonie szuflada.
TRAGEDIA PEWNEJ SZAFY- moja odpowiedź na wiersz Ka.
Anielski duch szafy, pozbawion atrybutu swego
wyrwał odrzwia(obnażając trzewia) niewieściego zakamarku
zwiewnych sukien, apaszek, futer i futerału po skrzypcach
skrywającego spinki, broszki i bibeloty ważniejsze i piękniejsze
od codzienności poza szafą...
Wyrwał je i przypiąwszy do ramion poszybował do miejsc
najistotniejszych, do boga tego świata, materialnej wizji
kobiecej próżności...
Poszybował, jasny cel mając przed oczami, w snop świetlistych neonów-
i spłonął.
Na nic drzwi kunsztownie rzeźbione z suchego drewna przydrożnej
sosny dawno temu ściętej, bez wszech- obecnie panującej
karty kredytowej.
(wiersz pisany do szuflady)
autor Krzysztof Abrahamowicz
Mój anioł ma skrzydła zrobione z drzwi garderobianej szafy.
Te - skrzypią rdzą nieoliwionych zawiasów,
kiedy jak trzmiel, lecąc nisko nad głową,
buczący stroiciel basetli i kontrbasów,
przesuwając podmuchem, jak z miechów, powietrze
oszołomione lawendą i zielskiem na mole,
palcem wodząc po nich, sczytuje reliefy,
kozikiem niedbale wycięte na drzwiach - autografy.
Owe skrzydła wystrugał, przecież nie na anielską miarę,
nieletni, choć wprawny już syn pewnego stolarza.
Floresem ozdobił ich lico - niezbyt dobry snycerz,
stąd ulotność anioła ma wymiar zaciężny.
Czujny jest jednak i mężny anioł poskromiciel
gorejących smoków, zarówno Michał, jak i Jerzy,
pół święty, pół śnięty, mych słabości - rycerz.
Kiedy w szafie kłębią się mroczne i tajemne sprawy,
zza kurtyny, zwieszonej ściśle damskiej garderoby,
prześwieca intrygujący i ciekawy pokaz cieni,
tenże anioł przysłania skrzydłami owej sceny wnętrze.
I tylko przez niedomknięte staraniem szczeliny,
z balkonu zerkając na nieobrachowanym jakimś piętrze,
zauważyć możesz, jak wiersz ulotny z rękawa wypada,
zanim go, wciąż głodna, osikowa - pochłonie szuflada.
TRAGEDIA PEWNEJ SZAFY- moja odpowiedź na wiersz Ka.
Anielski duch szafy, pozbawion atrybutu swego
wyrwał odrzwia(obnażając trzewia) niewieściego zakamarku
zwiewnych sukien, apaszek, futer i futerału po skrzypcach
skrywającego spinki, broszki i bibeloty ważniejsze i piękniejsze
od codzienności poza szafą...
Wyrwał je i przypiąwszy do ramion poszybował do miejsc
najistotniejszych, do boga tego świata, materialnej wizji
kobiecej próżności...
Poszybował, jasny cel mając przed oczami, w snop świetlistych neonów-
i spłonął.
Na nic drzwi kunsztownie rzeźbione z suchego drewna przydrożnej
sosny dawno temu ściętej, bez wszech- obecnie panującej
karty kredytowej.
piątek, 11 marca 2011
Tomik wydany na UNIVERSITY OF ST.MICHAEL'S COLLEGE W Toronto. Mam ogromną przyjemność gościć w nim dwoma moimi wierszami :)))
tyle jeszcze do zobaczenia
nocy tak wiele do nieprzespania
gwiazd do odkrycia
lub policzenia
serc do przyjaźni
i do kochania
tyle zachodów i świtów tyle
dla których warto tam właśnie bywać
szczytów tak wiele jest do zdobycia
i nie mniej chętnych
by je zdobywać
tyle emocji i wrażeń tyle
na każdym kroku lśni w słońcu magia
miejsc urokliwych
ludzi przyjaznych
zegarmistrz czasu czas nam ustawia
byśmy zdążyli
nim dzwon wybije
to wszystko dotknąć
czym człowiek żyje
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem
myśl...
sączy się jad
spływając z mózgu
goryczą zalewa serce
nie pozwala sobie
na obiektywizm
realizm
rozsądek
pewna swoich racji
nie dopuszcza drobnej dygresji
że jest śmiertelnie otruta
mowa...
wyłuskuje z myśli
to co najboleśniejsze
odziewa w słowa
miecze
słowa pociski
wyrzuca na oślep
nie uświadamiając sobie
że jest śmiercionośna
uczynek...
w ruch idą ręce
uzbrojone
wzrok gradowym ciska
gromem
ciało podsycane adrenaliną
nie wie nawet
jak wielką ma siłę
nim opadnie omdlałe
zaniedbanie...
wynikła z braku zrozumienia
przepaść
pielęgnowany w myślach smutek
i zniechęcenie
brak empatii
brak euforii
i wszystko sprowadza się
do jednego...
wtorek, 8 marca 2011
z głębi kapelusza
podnoszę myśli o tobie
wysoko ponad ramiona
byś nie czuł ciężaru
opadających płat(k)ami rozwiązań
( przestrzeń się rozszerza )
kilometry zamieniam na lata
świetlne, niedościgłe jak pragnienia
zanurzone w wannie pełnej piany
gdzie zbyt wiele rąk łowiło okazję
( zawstydzam cię moimi myślami )
tyle krecich wulkanów wypiera ziemię
może kiedyś wsunę rękę
w ciemny tunel kretowiska
i pochwycę twoją po drugiej stronie
(niebo nadal ma barwę błękitną)
zabieram motykę i idę w pola
łowić promienie i przekopywać
góry wspomnień
(turlam się po wzniesieniach marzeń)
wysoko ponad ramiona
byś nie czuł ciężaru
opadających płat(k)ami rozwiązań
( przestrzeń się rozszerza )
kilometry zamieniam na lata
świetlne, niedościgłe jak pragnienia
zanurzone w wannie pełnej piany
gdzie zbyt wiele rąk łowiło okazję
( zawstydzam cię moimi myślami )
tyle krecich wulkanów wypiera ziemię
może kiedyś wsunę rękę
w ciemny tunel kretowiska
i pochwycę twoją po drugiej stronie
(niebo nadal ma barwę błękitną)
zabieram motykę i idę w pola
łowić promienie i przekopywać
góry wspomnień
(turlam się po wzniesieniach marzeń)
niedziela, 6 marca 2011
Pożegnanie snem.
Zamieszkałeś już na zawsze
gdzieś poza obszarem
który dosięgam wyobraźnią.
Przywołany obraz snu
skłania do rozmyślań
odgrzewając stare wspomnienia.
Nocny pociąg wraz z Tobą
wiózł bagaż radości,
rozpakowywany tuż za progiem mieszkania
przez stęsknionych siostrzeńców.
Do rana nikt już nie spał
a rano... biegłam pod śmietnik
przekonana, że tym razem
przywiozłeś mi żywego cielaczka.
Pamiętam stanik,
wstydliwy żarcik, że wykujesz ze stali
by się nigdy nie podarł
z uśmiechem wspominam, a przecież
byłam na Ciebie zła.
A te spodenki w kwiaty?
Nikt nie potrafił tak rozśmieszyć
strapionej problemami wioski.
..........................
Wszyscy trzej wyszli naprzeciw.
Zatrzymana
mogłam tylko patrzeć
jak na śnieżnobiałą koszulę
zakładają Tobie
czarny długi płaszcz.
Uśmiechnęłam się na pożegnanie
wiedząc, że jesteś w dobrych rękach.
gdzieś poza obszarem
który dosięgam wyobraźnią.
Przywołany obraz snu
skłania do rozmyślań
odgrzewając stare wspomnienia.
Nocny pociąg wraz z Tobą
wiózł bagaż radości,
rozpakowywany tuż za progiem mieszkania
przez stęsknionych siostrzeńców.
Do rana nikt już nie spał
a rano... biegłam pod śmietnik
przekonana, że tym razem
przywiozłeś mi żywego cielaczka.
Pamiętam stanik,
wstydliwy żarcik, że wykujesz ze stali
by się nigdy nie podarł
z uśmiechem wspominam, a przecież
byłam na Ciebie zła.
A te spodenki w kwiaty?
Nikt nie potrafił tak rozśmieszyć
strapionej problemami wioski.
..........................
Wszyscy trzej wyszli naprzeciw.
Zatrzymana
mogłam tylko patrzeć
jak na śnieżnobiałą koszulę
zakładają Tobie
czarny długi płaszcz.
Uśmiechnęłam się na pożegnanie
wiedząc, że jesteś w dobrych rękach.
niedziela, 20 lutego 2011
Teofil Tycjan Dostojny
Teofil dostojny
Patrzy z wyrozumiałością
na obskakujące go postaci
w przedstawieniu zatytułowanym
"Nowe życie"
Teofil nie mruczy, bo nie wypada
tak od pierwszego aktu
pokazać jakim skarbem okaże się
i ile radości przyniesie
występującym na scenie dobroczyńcom.
Teofil w miękkościach ułożony
poczeka, aż pociemnieją światła
reflektorów, a zmęczonym grajkom
emocje opadną
i wyjdzie z gracją ze swego schronienia
aby połasić się do nóg swojej pani
i zamruczeć najpiękniej
i najmelodyjniej jak potrafi
tylko prawdziwy
MUZ JEDNEJ POETESSY
Mości Teofil-
senior z dobrymi manierami.
sobota, 19 lutego 2011
Pieśń nasza
Pieśń trwa,
pieśń niesie
w przestworza niezgłębione,
po łąkach, po lesie,
po kresy i początki bytu
od zarania dziejów
do ostatniego czerwonego świtu.
Pieśń muska
nutą delikatną,
lub krzyczy
rwąc w strzępy
światy ułożone
i nigdy, ale to nigdy
nie pozostawia serca
w głuchoniemej ciszy
muzyką niewypełnionej.
pieśń niesie
w przestworza niezgłębione,
po łąkach, po lesie,
po kresy i początki bytu
od zarania dziejów
do ostatniego czerwonego świtu.
Pieśń muska
nutą delikatną,
lub krzyczy
rwąc w strzępy
światy ułożone
i nigdy, ale to nigdy
nie pozostawia serca
w głuchoniemej ciszy
muzyką niewypełnionej.
czwartek, 17 lutego 2011
Okudżawa...
Bułat wciąż patrzy
jak świat rośnie w siłę.
Nostalgii warkoczem
wraca do czasu,
gdy między swymi
w takt serc bijących
melodii rzewnej strumieniem
wytyczał drogi,
tchnienie ożywiał,
tkał wyobraźnię,
wybudzał trwogi.
Budował przyjaźń
umacniał więzy,
teraz nad nami stoi i pręży
pierś dumną i wierzy,
a jego wiara
w drugiego człowieka
prawdziwej przemiany
( pieriestrojki)
doczeka.
jak świat rośnie w siłę.
Nostalgii warkoczem
wraca do czasu,
gdy między swymi
w takt serc bijących
melodii rzewnej strumieniem
wytyczał drogi,
tchnienie ożywiał,
tkał wyobraźnię,
wybudzał trwogi.
Budował przyjaźń
umacniał więzy,
teraz nad nami stoi i pręży
pierś dumną i wierzy,
a jego wiara
w drugiego człowieka
prawdziwej przemiany
( pieriestrojki)
doczeka.
środa, 16 lutego 2011
głupot wycinek
leje rena wodę na forach
płyną nią szerokie masy
od wiosłowania wyobraźnią
dostała zakwasy
w poetyckich nurtach weny
topi swe radości
wznosi czasem na wyżyny
oazę próżności
bo artyści to jest grupa
która jasno świeci
lub pogrąża się w ciemności
kiedy w próżnię leci
nigdy jednak nie nazywaj
artysty żadnego
czy malarza, czy poety
mianem "normalnego" :))))
płyną nią szerokie masy
od wiosłowania wyobraźnią
dostała zakwasy
w poetyckich nurtach weny
topi swe radości
wznosi czasem na wyżyny
oazę próżności
bo artyści to jest grupa
która jasno świeci
lub pogrąża się w ciemności
kiedy w próżnię leci
nigdy jednak nie nazywaj
artysty żadnego
czy malarza, czy poety
mianem "normalnego" :))))
skry w dłoniach
płonie lico
serce płonie
goni wiatr mnie
ja wiatr gonię
i niemalże
wianek tonie
lecz już jesteś
na pontonie
i wyławiasz
kwiecia krążek
to fantazji
jest zalążek
bo gdzie wianek
i dziewczyna
zawsze miłość
się zaczyna
a z miłością
ceregiele
których końcem
jest wesele
potem droga
do bram raju
wszyscy wtedy
dary dają
szczęśliwości
wszelkiej łaski
i przynajmniej
dwa bobaski
płonie lico
ogień płonie
drwa w kominku
tańczą skaczą
w tym żywiole
przyszłość swoją
serc duetem
niech zobaczą
serce płonie
goni wiatr mnie
ja wiatr gonię
i niemalże
wianek tonie
lecz już jesteś
na pontonie
i wyławiasz
kwiecia krążek
to fantazji
jest zalążek
bo gdzie wianek
i dziewczyna
zawsze miłość
się zaczyna
a z miłością
ceregiele
których końcem
jest wesele
potem droga
do bram raju
wszyscy wtedy
dary dają
szczęśliwości
wszelkiej łaski
i przynajmniej
dwa bobaski
płonie lico
ogień płonie
drwa w kominku
tańczą skaczą
w tym żywiole
przyszłość swoją
serc duetem
niech zobaczą
niedziela, 13 lutego 2011
postproroctwa
każdy prorok pewny siebie
w progach swego zagniewania
nie istotnych szczegółów
drobiazgi dobrudzi
dorobi historię i puści
samopas na pastwę złości
i nieporozumienia
każdy fajans chce być
szlachetną i kruchą porcelaną
która stoi na honorowym miejscu
serca domu
i nie przejmuje się
że jego serce bije gumowym
tętnem bez echa
to co zepsute naprawić należy
bądź dopsuć
to co fałszywe spalić na stosie
pseudozagniewań
i nie pamiętać
w progach swego zagniewania
nie istotnych szczegółów
drobiazgi dobrudzi
dorobi historię i puści
samopas na pastwę złości
i nieporozumienia
każdy fajans chce być
szlachetną i kruchą porcelaną
która stoi na honorowym miejscu
serca domu
i nie przejmuje się
że jego serce bije gumowym
tętnem bez echa
to co zepsute naprawić należy
bądź dopsuć
to co fałszywe spalić na stosie
pseudozagniewań
i nie pamiętać
list do pseudoprzyjaciela
nie wiem dlaczego
ciągle chodzisz po jej śladach
morze wzywała, by je zmył
wichry, by rozwiały je na cztery
świata strony
ogień by spalił pamięć i jej pozostałości
a ty jak gończy pies
węszysz
ociekając śliną złości
i złośliwości
prawo sobie nadałeś
dręczenia męczenia i zanudzania
jakby motorem twojego życia
była żółć wypływająca ze źrenic
kiedy możesz sobie bezkarnie pozwolić
na chamstwo...
NIE
NIE
NIE
nie śledź
nie zostawiaj brudnego śladu obecności
nie dotykaj swoim jestestwem
ciągle chodzisz po jej śladach
morze wzywała, by je zmył
wichry, by rozwiały je na cztery
świata strony
ogień by spalił pamięć i jej pozostałości
a ty jak gończy pies
węszysz
ociekając śliną złości
i złośliwości
prawo sobie nadałeś
dręczenia męczenia i zanudzania
jakby motorem twojego życia
była żółć wypływająca ze źrenic
kiedy możesz sobie bezkarnie pozwolić
na chamstwo...
NIE
NIE
NIE
nie śledź
nie zostawiaj brudnego śladu obecności
nie dotykaj swoim jestestwem
poniedziałek, 7 lutego 2011
ech ta milość - satyrka :)
twoje włosy nad taflą wody
i pysk mój obok nie całkiem młody
chciałem pogłaskać warkocz ukradkiem
lecz zobaczyłaś w wodzie przypadkiem
a zniekształcone moje odbicie
...zeschizowało ciebie nad życie
i miast wzruszenia, żem tak już blisko
tyś mi z rozmachem dała po pysku
tak się skończyła romansu era
niechże ją trafi jasna cholera
od teraz dziewczę za kłaki i w zboże
skoro wyraźnie chce życia znać prozę
i pysk mój obok nie całkiem młody
chciałem pogłaskać warkocz ukradkiem
lecz zobaczyłaś w wodzie przypadkiem
a zniekształcone moje odbicie
...zeschizowało ciebie nad życie
i miast wzruszenia, żem tak już blisko
tyś mi z rozmachem dała po pysku
tak się skończyła romansu era
niechże ją trafi jasna cholera
od teraz dziewczę za kłaki i w zboże
skoro wyraźnie chce życia znać prozę
niedziela, 6 lutego 2011
Pusia- całkiem niewinne imię
wtorek, 1 lutego 2011
poza ramy
czasem trzeba wyjść
urzeczywistnić wizje wchłonięte
z litrami napojów
dymem papierosów i pasją
do wygładzania wszystkich
zagniotów świata
czasem warto zobaczyć
czy poza intelektualno-
romantyczno- ripostową
egzystencją kryje się
żywy człowiek krwią i kośćmi
przytwierdzony do tegoż padołu
i tutaj toczący bój o przetrwanie
bo wizja piękna i zmysłowości
rodzi się zawsze w umyśle
który niejednokrotnie jest
dokładnie i skutecznie zalakowany
przez szary system bytu
czasem warto rzucić się w wir
gorących pragnień
i stopić plaster nieprzychylności
społecznej
czyli zwyczajnie oddać się
donkichoterii
urzeczywistnić wizje wchłonięte
z litrami napojów
dymem papierosów i pasją
do wygładzania wszystkich
zagniotów świata
czasem warto zobaczyć
czy poza intelektualno-
romantyczno- ripostową
egzystencją kryje się
żywy człowiek krwią i kośćmi
przytwierdzony do tegoż padołu
i tutaj toczący bój o przetrwanie
bo wizja piękna i zmysłowości
rodzi się zawsze w umyśle
który niejednokrotnie jest
dokładnie i skutecznie zalakowany
przez szary system bytu
czasem warto rzucić się w wir
gorących pragnień
i stopić plaster nieprzychylności
społecznej
czyli zwyczajnie oddać się
donkichoterii
niedziela, 30 stycznia 2011
"Cafe Del Poetica"
cześć przyjacielu
przysiądę na chwilę
pogadam
może powspominam czasy
kiedy ludzie byli dla ludzi
czasy proste a kawa
choć jednostajnie taka sama
to w zależności z kim się piło
smakowała dobrze
lub lepiej
ale nigdy gorzej
stolik u ciebie zawsze
ma wolne dla mnie krzesło
chociaż czasem masz mrowie gości
prawiących o planach i wizjach
przyszłego nie mojego już świata
nie moja to już dyskusja
ale lubię słuchać
i może nawet
dobrodusznie pokiwam głową
każde pokolenie ma swoje nadzieje
no i niech ma
one (jak mało co)niezmiennie będą
charakteryzowały młodość
przysiądę na chwilę
pogadam
może powspominam czasy
kiedy ludzie byli dla ludzi
czasy proste a kawa
choć jednostajnie taka sama
to w zależności z kim się piło
smakowała dobrze
lub lepiej
ale nigdy gorzej
stolik u ciebie zawsze
ma wolne dla mnie krzesło
chociaż czasem masz mrowie gości
prawiących o planach i wizjach
przyszłego nie mojego już świata
nie moja to już dyskusja
ale lubię słuchać
i może nawet
dobrodusznie pokiwam głową
każde pokolenie ma swoje nadzieje
no i niech ma
one (jak mało co)niezmiennie będą
charakteryzowały młodość
tak więc...
był bal
bal na 100 par
a nawet więcej
tańczyłam walca
wśród pięknych par
w zwiewnej sukience
zmartwienia hen
odeszły w dal
nie pomnę ich więcej
bo taki bal
zmysłowy bal
wyleczył serce
no więc był bal
szaleństwa czar
przyjaciół mrowie
i jak tu błysk
radości skryć
niech ktoś mi powie
i choć na kark
kolejna wiosna
wchodzi mi boso
nie ugnę się
same na bal
nogi mnie niosą
takie moje senno-wrażeniowe przemyślenia pobalowe...częstochowszczyzną jadące, zmysły czytelników drażniące :))))
bal na 100 par
a nawet więcej
tańczyłam walca
wśród pięknych par
w zwiewnej sukience
zmartwienia hen
odeszły w dal
nie pomnę ich więcej
bo taki bal
zmysłowy bal
wyleczył serce
no więc był bal
szaleństwa czar
przyjaciół mrowie
i jak tu błysk
radości skryć
niech ktoś mi powie
i choć na kark
kolejna wiosna
wchodzi mi boso
nie ugnę się
same na bal
nogi mnie niosą
takie moje senno-wrażeniowe przemyślenia pobalowe...częstochowszczyzną jadące, zmysły czytelników drażniące :))))
piątek, 28 stycznia 2011
umiłowanie
podaruj mi
jedną z nocy
w których woźnicą jesteś
Wielkiego Wozu
z czułością -w dłoniach
łykiem mleka z Drogi Mlecznej
spragnione usta napój
wędrować pozwól
po krainie niezdobytej
twoich sennych marzeń
......................
skrzydła przypnijmy
przeznaczeniu
i puśćmy wolno
umiłowaniu naszemu na szczęście
jedną z nocy
w których woźnicą jesteś
Wielkiego Wozu
z czułością -w dłoniach
łykiem mleka z Drogi Mlecznej
spragnione usta napój
wędrować pozwól
po krainie niezdobytej
twoich sennych marzeń
......................
skrzydła przypnijmy
przeznaczeniu
i puśćmy wolno
umiłowaniu naszemu na szczęście
czwartek, 27 stycznia 2011
dostrzegam w człowieku
tylko dobro, dlaczego
sam zainteresowany dąży
bym widziała zło jego serca
spopielić można wszystko
jednak czemu ma to służyć
czyż nie wystarczy że ciało
w proch się zmieni
a marzenia
miłości
przyjaźnie
tego samego losu mają
doświadczyć
i zniszczeć razem
z pamięcią po człowieku
na nic starania
jednostronnie wysyłane do serca
gdy ono zaryglowane
nie odbiera sygnałów
w siebie zapatrzone
sobą przesiąknięte
w swej goryczy utopione
tylko dobro, dlaczego
sam zainteresowany dąży
bym widziała zło jego serca
spopielić można wszystko
jednak czemu ma to służyć
czyż nie wystarczy że ciało
w proch się zmieni
a marzenia
miłości
przyjaźnie
tego samego losu mają
doświadczyć
i zniszczeć razem
z pamięcią po człowieku
na nic starania
jednostronnie wysyłane do serca
gdy ono zaryglowane
nie odbiera sygnałów
w siebie zapatrzone
sobą przesiąknięte
w swej goryczy utopione
wtorek, 18 stycznia 2011
za wcześnie na wiosnę
nowy dzień rozbudza plany
nowe wstają przemyślenia
gdybym teraz nie zdążyła
snów na jawę pozamieniać
pewnie bym w koszuli nocnej
w ogród poszła
szukać wiosny
tak mi dzisiaj jest do śmiechu
choć dzień nie jest zbyt radosny
wiatry gonią się w przestworzach
ziemia naga zamyślona
jeszcze niezdecydowana
czy chłód strzepnąć
wyziębienia
i obudzić przebiśniegi
................................
jeszcze wcześnie
śpij kochana
ptaki dadzą sygnał na to
że po lodzie wiosna stąpa
grzejąc drogę wczesnym kwiatom
nowe wstają przemyślenia
gdybym teraz nie zdążyła
snów na jawę pozamieniać
pewnie bym w koszuli nocnej
w ogród poszła
szukać wiosny
tak mi dzisiaj jest do śmiechu
choć dzień nie jest zbyt radosny
wiatry gonią się w przestworzach
ziemia naga zamyślona
jeszcze niezdecydowana
czy chłód strzepnąć
wyziębienia
i obudzić przebiśniegi
................................
jeszcze wcześnie
śpij kochana
ptaki dadzą sygnał na to
że po lodzie wiosna stąpa
grzejąc drogę wczesnym kwiatom
poranek
sny rozpierzchły się
wśród słońca
nie czas teraz zbierać mary
znów marzenia
głowy plączą
nie do wiary!
ileż mieści się w umyśle
pragnień
celów
wzlotów wszelkich
jakie zmysły gonią w światy
że tchu zbrakło
Boże Wielki !
wśród słońca
nie czas teraz zbierać mary
znów marzenia
głowy plączą
nie do wiary!
ileż mieści się w umyśle
pragnień
celów
wzlotów wszelkich
jakie zmysły gonią w światy
że tchu zbrakło
Boże Wielki !
poniedziałek, 3 stycznia 2011
dlaczego
my-stworzenie Boga
dlaczego zatem
tyle potknięć i szlaków
kamiennych ludzkim jest udziałem
skoro na obraz Twój i podobieństwo
cóż zatem trzyma nas
przy prochu ziemi
że nie da się wzlecieć
ponad to wszystko
ptakom skrzydła przypiąłeś
a w człowieczym sercu tęsknota
wielka zaszczepiona
do tych przestrzeni niezdobytych
wolności ciałem nieogarniętej
tylko snami łagodzisz ból
że do ziemi przytłoczeni jesteśmy
i nawet ten najmniejszy z lotnych
zaiste więcej otrzymał wolności
niźli człowiek
dlaczego zatem
tyle potknięć i szlaków
kamiennych ludzkim jest udziałem
skoro na obraz Twój i podobieństwo
cóż zatem trzyma nas
przy prochu ziemi
że nie da się wzlecieć
ponad to wszystko
ptakom skrzydła przypiąłeś
a w człowieczym sercu tęsknota
wielka zaszczepiona
do tych przestrzeni niezdobytych
wolności ciałem nieogarniętej
tylko snami łagodzisz ból
że do ziemi przytłoczeni jesteśmy
i nawet ten najmniejszy z lotnych
zaiste więcej otrzymał wolności
niźli człowiek
dom
to jest moje miejsce
mój własny kawałek świata
zacumowany w bezpiecznej przystani
do której dobiłam
to jest mój avatar
namacalny kształt wyobraźni
słodką duszą marzyciela
upojny skrawek ziemi
śmiechem radosnym przesiąka
październik, jeszcze karmi
pojedynczymi truskawkami
z krzaków pachnących już
przyszłą wiosną
to jest mój dom
otulony ciepłym bezpieczeństwem
darowanym przez wszechświat
pełen gwaru dzieci i zwierząt
sekretne spełnione marzenie
nad którego dachem
świeci łuna szczęścia
i to jest dobre
mój własny kawałek świata
zacumowany w bezpiecznej przystani
do której dobiłam
to jest mój avatar
namacalny kształt wyobraźni
słodką duszą marzyciela
upojny skrawek ziemi
śmiechem radosnym przesiąka
październik, jeszcze karmi
pojedynczymi truskawkami
z krzaków pachnących już
przyszłą wiosną
to jest mój dom
otulony ciepłym bezpieczeństwem
darowanym przez wszechświat
pełen gwaru dzieci i zwierząt
sekretne spełnione marzenie
nad którego dachem
świeci łuna szczęścia
i to jest dobre
Nowy Rok
Niech będzie spełnieniem oczekiwań, odrobiną orzeźwienia po trudach minionego roku, niech daje nadzieję na lepsze i obudzi uśpione marzenia.
Wszystkiego dobrego dla wszystkich moich czytelników :)
Wszystkiego dobrego dla wszystkich moich czytelników :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Tadeusz
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Ile razy można żegnać się na zawsze, kruszyć serce, mielić je na drobny mak? Łzy z oczu już nie płyną, ciśnienie w skroniach wraca do ...
-
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Dlaczego duszo moja tak często łzami się zalewasz? Udręczona latami szarymi nie potrafisz wznieść się ponad to wszystko Ciężar łez trzyma ci...