malujesz stopy na czerwono
wczesnoporanna kulo ognia
zaspany promień kładziesz świtem
na wyszczerbionych życiem stopniach
gdzieś w potargany bukiet włosów
wczesał się powiew roztargniony
jutrzenka zrywa się do lotu
poranek w rzekę zapatrzony
przestrzeń brzemienna w skurczach nocy
rozpiera ranny wokal zorzy
świergot podnosi ponad lasy
mgielne woale - dniem rozproszy
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tadeusz
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Ile razy można żegnać się na zawsze, kruszyć serce, mielić je na drobny mak? Łzy z oczu już nie płyną, ciśnienie w skroniach wraca do ...
-
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Dlaczego duszo moja tak często łzami się zalewasz? Udręczona latami szarymi nie potrafisz wznieść się ponad to wszystko Ciężar łez trzyma ci...
5 komentarzy:
Świetny wiersz. Jest Pani naprawdę bardzo barwną postacią ;)
dziękuję Jin:)Pozdrawiam ciepło:)
Nie chciałem, ale muszę Ci przyznać. że ostatnie Twoje wiersze są przepiękne. Są w pełni godne Ciebie. Jednak potrafisz zachwycić
dziękuję Leszku:)
I po co ja to pisałem, po co? Przecież się nie znamy, wcale. A beczka soli, to bzdura.
Prześlij komentarz