czwartek, 23 czerwca 2011

tragipopeja

kiedy trzeba będzie się już położyć
wyściełam posłanie tak
by nikt nie musiał zostawiać odcisków
swoich dłoni na prześcieradle
poukładam świeczki po obu stronach
równiutko i przymknę okno- wiatr
potrafi pryskać woskiem nawet
na półtora metra, a tak trudno
potem ten wosk sczyścić z dywanu
- sąsiadka męczyła się długo
zanim ostatni ślad zniknął i zapach
się ulotnił...
myślę, że kilkadziesiąt lat życia
to wystarczająca kara za bezczelne
wtargnięcie na ten padół
ci koło setki popełniają grzech
zasiedzenia i chyba nie otrzymają
tego wszystkiego o czym krzyczą
religianci z każdego pełzającego
po ziemi wyznania
ja się nie czepiam, bo sama chwytam
raz po raz jakiś odłam, czy odłamek
nadziei tylko po to, by za chwilę
ktoś mi go odebrał
nie mam nic do tych co sobie nie pościelą
a i tak odchodzą - nadzy jak na początku
i bezbronni - tylko niezwykle cisi
śmierć od porodu dzieli tylko próg
albo wchodzimy, albo wychodzimy
i nigdy nie można się cofnąć
z krzykiem przestępujemy, ze szlochem
schodzimy...
ot taki jeden życiowy bek

1 komentarz:

Wiersze lekkim piórem pisane pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.

***

Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego wszechswiat podepnie skrzydła, by ...