poniedziałek, 24 grudnia 2007
Niczym wróżka
kiedy wreszcie będę piękną damą
która wstając już od rana
wielbicieli rzuca na kolana
powiedz matuś miła
czy o księciu z bajki będę śniła
i czy spełnią się sny moje
gdy wyruszę na podboje?
dziś jestem panienką co
w głowie jeszcze ma pstro
i pomysłów ma tysiąc na życie
ja zdobywam góry co dnia
w portkach biegam jak trza
balonówy wciąż żuję
i świetnie czuję się
jednak czasem
gdy wieczorem kładę się do łóżka
i przymykam oczy swoje
siadasz przy mnie
niczym dobra wróżka
szepczesz mi o życiu
przed niebezpieczeństwem mnie ostrzegasz
bawi Cię naiwność moja
bym zmądrzała nie nalegasz
niedziela, 23 grudnia 2007
????????????????????????????????????????
Gdzie miłość moja się skryła
Jak mam ją szukać
Pod co mam zajrzeć
Bym w porę odnaleźć zdążyła
Gdzie się podziała radosna rozterka
Że szczęście przede mną się chowa
Jak w ciuciubabce z dziecięcych wspominek
Przepaskę zdjąć z oczu gotowa
Wspomnienia dawno pokryły się kurzem
A pamięć wyparła już dreszcze
Nostalgia obręczą serce oplata
Czy poznam uczucie to jeszcze?
Dla Ciebie
Dla Ciebie miłość - całą miłość z wszystkich sił
Dla Ciebie kwiaty - Tobie kwiaty z wszystkich pól
Dla Ciebie serce...
Dla Ciebie morze - Tobie morskiej fali szum
Dla Ciebie góry - górski potok w toni chmur
Dla Ciebie wolność - którą posiąść może ptak
Dla Ciebie życie...
Więc do widzenia, na pewno znów spotkamy się
Więc do widzenia, to lato nie skończyło się
Więc do widzenia, ja czekać będę pośród łąk
przy szumie wód...
Więc do widzenia, Twa miłość nie pozwoli Ci
zapomnieć o mnie…
I szukać będziesz wszystkie dni
i przyjdziesz do mnie,
by znów z uśmiechem serce swoje dać
A jeśli nawet letnie się rozmyją sny
To przyjdzie jesień i jesienne z nieba łzy
Strużką na policzku przypomną Ci że
Ja kocham Cię.
Już przyszedł wieczór
Stoisz na rozstaju dróg
Którą wybierzesz
Która zechce naszych stop
gdy się spotkamy, kiedy drogi zejdą się
Czy mnie przytulisz ?
czwartek, 13 grudnia 2007
Lot przez krainę marzeń...
Siłą woli unosiłam ciało do góry.
Czułam jak przepełnia mnie szczęście,
jak współgram z moją wyobraźnią i pragnieniem
Śliczny to był sen.... taki co zapada głęboko w serce.
Takie sny nie odchodzą w niepamięć...
Unoszę się nadal przepełniona marzeniami.
z zakamarków pamięci wyciągając wspomnienia
cudnych snów, wspaniałych przeżyć, tkliwych poruszeń serca...
I dziergam piórem na papierze te motyle,
które przysiadają na sercach wrażliwych ludzi,
wywołując mieszaninę uczuć...
od złości poczynając, na łzie wzruszenia kończąc.
Fruwają tak sobie te moje motylki
od serduszka do serduszka...
A ja już wiem,
że mój sen o lataniu się ziścił....
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
wersja poprawiona 08. 02. 2010 rok
..................................
Lot przez krainę marzeń
Kiedyś śniłam że latam.
Siłą woli unosiłam ciało do góry.
Czułam jak przepełnia mnie szczęście,
jak współgram z moją wyobraźnią i pragnieniem.
Śliczny to był sen, taki co zapada głęboko w serce.
Takie sny nie odchodzą w niepamięć...
Unoszę się nadal przepełniona marzeniami.
z zakamarków pamięci wyciągając wspomnienia
cudnych snów,
wspaniałych przeżyć,
tkliwych poruszeń serca.
I dziergam piórem na papierze te motyle,
które przysiadając na sercach wrażliwych ludzi,
wywołują przesiąkanie trzepoczących uczuć.
Fruwają tak sobie te moje motylki
od serduszka do serduszka,
a ja już wiem,
że mój sen o lataniu się ziścił.
Szczerość serca....
Tak lekko stąpam, gdy jesteś obok mnie
jakbyś od Ziemi wyprosił dla mnie
mniejsze przyciąganie.
Tak łatwo się uśmiecham,
gdy przemykasz przez moje myśli,
jak gdyby wyobraźnia łaskotała kąciki ust.
Czuję się piękna, bo taką mnie widzisz.
Swoim zachwytem ujmujesz mi lat.
I tak przyjemnie mogę śnić o prawdziwej miłości,
bo jesteś obok
i pozwalasz mi na to.
niedziela, 25 listopada 2007
Mój wszechświat
by wszechświata poczuć moc
mały kącik, dobry nastrój i przyjaciel
jakaś muza ulubiona, jakieś wino musujące
żart zabawny, który przecież dobrze zna się
czasem jakaś historyjka, trochę głupia i komiczna
czasem dotyk, taki niby od niechcenia.
i ta przestrzeń między nami
coraz bardziej sensoryczna
i ta "chemia"pulsująca aż do wrzenia
nie potrzeba wielkich mocy
by w przestrzeni się odszukać
i połączyć ciała na wspólnej orbicie
iskry w oku-pozwoleniem
by do serca móc zastukać
z zaproszeniem na wędrówkę poprzez życie
Wierszowanka number two
Dziś na mojej drodze
stanął pewien Pan
Zapytałam bardzo grzecznie
jaki miał w tym plan.
Czemu drogę mi zachodzi,
robi sobą cień
Słońca przecież na lekarstwo,
no i krótki dzień
Ten uśmiechnął się szelmowsko
i puścił mi oko
-Jedno słońce mam przed sobą
a drugie wysoko
Pragnę dziś zaprosić panią
o wieczornej porze,
aby światłem swym raczyła
się podzielić może.......
By osobę Jej przemiłą
uśmiech opromienił
i ponury chłodny wieczór
w barwne zorze zmienił.......
Propozycja dość kusząca
Komplementów morze....
-Tylko że ja proszę Pana
naturalne wolę zorze
a swym światłem i radością
chętnie się podzielę
z kimś , kto moją jest miłością
i znaczy tak wiele.......
poniedziałek, 5 listopada 2007
Jesienne szarości
Czasem przystrajam je odświętnie, kolorowo
i udaję, że się z nim integruję...
A czasem przyodziewam je w łachmany
i niczym "dziady" przy kościele
poddaję łasce i niełasce czytelników...
środa, 3 października 2007
idzie jesień
gdzie nie spojrzysz tam szaro i sino i buro
Wokół jesień ponura
Krople deszczu wciąż lecą
Nie ma słońca nigdzie
Szukać go ze świecą
Tutaj szaro tam buro
Sina aura dobija
Psa z domu nie wygnasz
Chyba weźmiesz kija
Ludzie mkną po cichu
Parasolem okryci
Nawet wszyscy wielcy
Teraz jacyś tyci
Ten przemyka, ten czmycha
Sunąc między kroplami
Pędzimy wciąż naprzód
A chmura za nami
Tutaj szaro, tam buro
Sina aura dobija
Słońce skryte za chmury
Ze śmiechu sie zwija
Parasoli jak grzybów
Na ulicy przybywa
Deszcz ulewny jak kołdra
Wszystkich nas okrywa
Ponuro-wszędzie jest ponuro
Gdzie nie spojrzysz tam szaro i mokro i buro.
ból
choć nie pozwalałam na to
brudną ręką ścisnąłeś mi serce
ten dotyk przebił duszę
przemocą splamiłeś ręce
oczy które kochałam
barwę cienia przybrały
patrzyłam na nie w przerażeniu
teraz nie chcę nic widzieć
ani ciebie kochany
ani przyszłości którą wydrapałeś
rylcem na moim istnieniu
nie patrz na mnie
Nie głaszcz proszę, kiedy jest mi źle
Twe współczucie tutaj nic nie wskóra
We łzach swych utopić pragnę się
Zwinę się w kłębuszek
Wtulę głowę w pierś
Ja dziś zasnąć muszę
Gdyż odpocząć chcę
Nie patrz na mnie kiedy łzy połykam
Nie dotykaj ciała które drży
Ja o własne stopy się potykam
Bardzo zimno, ach jak mroźno mi
Kiedy skończy wreszcie się udręka?
A w mym życiu coś wydarzy sie ?
Jak trwać długo może moja męka?
Ja to wszystko dzisiaj wiedzieć chcę
Zanurzona w swoim świecie płaczę
Zapatrzona w gwiazd tysiące łkam
Może wreszcie nadzieję zobaczę
Przecież gdzieś być musi ona tam
Ucieknę od świata
Schowam głowę w piach
Ja się ukryć muszę
W autystyczny świat
....................................................
Popatrz na mnie kiedy mi wesoło
Wejrzyj proszę, gdy uśmiecham się
Roześmianych ludzi mam wokoło
Cuda przecież też zdarzają się
Rozwinęłam skrzydła
I uniosłam wzrok
Życie do mnie wraca
Czyni pierwszy krok
jatki
Spoczywam w " pępku szczęścia"
Niczym embrion przed przebudzeniem
To miejsce napawa mnie rozkoszą
Integruję się z marzeniem
Moje zmysły do granic napięte
Odbierają bodźce natury
Jestem TUTAJ, stąpam po bruku
Nade mną płyną brzemienne chmury
Czas w miejscu staje
Leniwym wzrokiem postać mą ogarnia
Bocian przedstawia mi swoje pisklęta
Świetliki służą niczym latarnia
Płodne chmury łzy rodzą
Czas rozłąki jest bliski
Gdy odetną pępowinę
Czy zapomnę o wszystkim?
wierszowanka dla kochanka
Ciepły zmierzch rozciąga cienie , rozleniwia ludzki chód. Wzrok się bawi światłocieniem , kark przyjmuje pierwszy chłód. Gwiazda pierwsza, druga, piąta, Gwiazd tysiące będzie wnet. Kto nieboskłon mój posprząta? Kto w krainę marzeń wszedł? W uroczysku się przytulę Miejsce ma czarowną moc Drganiem strun gitara kwili Schroń się ze mną w taką noc Jestem ciepłem, zmierzchem, gwiazdą i krainą drobnych marzeń Jestem światłem bladym -nocą Plątaniną zdarzeń.... |
strach krzyczy
słońce ku zachodowi się chyli
dziwne obrazy w myślach się tłoczą
spojrzeć za siebie nie mogę w tej chwili
w oddali widzę postać proroczą
już biec zaczynam
już łez strumienie zlewają się na usta
coś mnie przewraca
rosną kamienie
otchłań się robi pusta
w uszach dziwny głos słyszę
nie pamiętam swojego imienia
strach rozkrzyczał wieczorną ciszę
nie uciekniesz od własnego cienia
(nie oszukasz swego sumienia )
spacerek
Już budzi się życie kochany
Przeciągam się troszkę i myślę pomału
Ze pójdę na spacer poranny
Że pójdę nie sama, pójdziemy we dwoje
Za ręce serdecznie złączeni
Pójdziemy przez pola
Pójdziemy przez łąkę
Aż w końcu nas gaik ocieni
Śniadanko w koszyczku targane wytrwale
Na kocyk wyjmiemy w krateczkę
Smakować nam będzie na wietrze wspaniale
Choć muszek tam będzie troszeczkę
A potem...
Spoglądam , nadciąga coś z dala
kolorów to nie ma w ogóle
Ja patrzę, a to rzeczywistość jest szara
Szaruśka w każdziutkim szczególe
Przyglądam się mocniej, wsłuchuję wytrwale
Coś szarpie me wnętrze i ciało
I zrywam się wreszcie
To dzwoni zegarek
Już wstaję. Tak dobrze się spało
rozstanie
Nad morską falą krzyczy mewa biała
Włosy rozwiane, dusza zszarpana
Gdzie szczęście znikło, gdzie uleciał promyk
Czy to już koniec będzie mojej doli?
O ja nieszczęsna, cóż robić mam
Gdzie ukryć szloch swój, co z duszy dna
Wyrywa krzyki zranionych ciał
O bólu przeraźliwy z głębi serca
Wiatr włosy plącze, szarpie suknię białą
Już welon tonie, już się dokonało
Jak mam powrócić do domu pustego
I cóż tam robić, kiedy nie ma jego?
Jakież nieszczęście zguby mej chce
Czym zawiniłam, że ranią mnie
I przeznaczenie i losu dar
Ja chcę zespolić serca w szumie fal
O morski wietrze kołyską chciej
Zostać dla ciał dwóch w otchłani tej
Ogrom nieszczęścia w mym sercu młodym
Już się nie przedrze przez barierę wody
przy Tobie
Ubieram ją w barwy lata
Karmię lekkim powiewem wiatru
I poję namiętnością
Przy Tobie wiem że jestem
Wiem że myślę i oddycham
Przy Tobie jestem jak iskra
wzniecająca pożar
I jak ulewa zatapiająca troski
Czasami padam, lecz szybko się wznoszę
Bądź zawsze przy mnie. Proszę
powiedz mi
Ujrzeć blask odchodzącego dnia?
Dzień odchodzi w ciszy wysyłając feerię barw
Przystań, popatrz w zachwyceniu
Na cudowny uspakajający czar
Jutro znów nadejdzie nowy świt
Wejdziesz znów w pędzący życia rytm
Nie zatrzymam Cię do zmierzchu
Nie dogonię Cię
A wieczorem sama spojrzę
Na zachwycający , zachodzący właśnie dzień
Zwolnij już, tempo narzuca świat
dlaczego miałbyś poddawać mu się?
Zapędzony, bez marzeń i wzruszeń
Świat który gubi to co ważne w życiu jest
Istnienia sens
Idzie noc przyobleczona w mgłę
Niesie nam spokojny, cichy sen
W noc gwiaździstą zapatrzony
Zamyślony tak
Wspomnij Tego, który tobie
Wszystkie te cudowne dary dał
niebo płacze
Szyby zalane łzami połyskują.
Stoję i moknę.
Moje rzęsy opadły pod ciężarem wody,
jak skrzydła motyla.
Suknia przylgnęła do ciała,
warkocze zakrywają sterczące oznaki chłodu.
Ciało drży.
Nie wiem…
Wejść do ciepła po drugiej stronie szyby,
czy tęsknić za słońcem?
Przylgnąć ciałem do Twego ciepła, po drugiej stronie,
czy zatańczyć w rozbłyskujących promieniach słońca?
Niebo płacze...
A ja?
Poczekam nie spieszy mi się.
zachcianka
nie chcę deptać
wyznaczonych ścieżek
nie chcę czytać
podstawionych prawd
nie chcę szukać
wszystkich odpowiedzi
chcę natomiast
poczuć w sobie świat
chcę ogromem jego
się zachwycić
chcę zachłysnąć się porankiem
gdy -gdzieś na moment
na króciutką chwilę
zabłądziły nasze sny
deptać rosę bosą stopą
pluskać się w promieniach (i)
namalować w oczach światło,
co odmienia szare dni
może jutro
gdy uśmiechać się zacznę
Może jutro- dźwignę ciężar istnienia
jeśli dobrze się zaprę
Może jutro- błyśnie promyk nadziei
wyjdę z życia szarości
Może jutro
Może uśmiech na mej buzi zagości
Dzisiaj jeszcze nie
Jeszcze dzisiaj nie pora
Nie mam siły na walkę
Nie pokonam potwora
Który siedzi na piersi
Który dławi i dusi
Jutro znajdę to wyjście
Przecież jakieś być musi
Kiedyś...
Wejrzę wgłąb ognistej kuli
Widok wnętrza mnie spali
Swoim pięknem otuli
Kiedyś zajrzę w toń wielką
W czerń czarniejszą od grzechu
Zanurzona, bez tlenu
Spojrzę śmierci w oczy
Odważnie, bez pośpiechu
Kiedyś życie powołam
W wirze szczęścia i trwogi
Nowym życiem zawładniesz
Nowe wpuścisz w swe progi
jaka jestem
Czy jestem mądra?
Czasami bywam zwykłą idiotką
Naiwna? Troszeczkę
Bezbronna? O nie!
Jaka ja jestem?
Tyle już przeżyłam, a jeszcze nic nie wiem
Po ziemi chodzę, fruwam w obłokach
Czy siedzę w samym niebie?
Chcę być wszędzie
Być gwiazdą i jednocześnie mieć spokój
A czasami pięknymi kwiatami mieć wypełniony cały pokój
W uniesieniach się rozpływać i zatapiać w miłości
Być lubianą i przyjmować mnóstwo gości
Taka właśnie jestem
Dziwna i niezrozumiała
W jednej minucie zabawna i wesoła
W następnej chętnie bym się rozpłakała
Lawina zmiennych uczuć rzuca mną jak fala okrętem
Ale cóż- taka jestem i taka będę
gonitwa
pędzimy w przestworzach uniesienia
goniąc wielką miłość
czasami jakiś wyjątek zderzy się z nią
i powstaje wielka namiętność,
ale przeważnie spalamy się
trawieni czasem,
i giniemy w wielkiej szarej rzeczywistości
dlaczego
jest dookoła nas
czarno-biały świat
ty pośrodku niego
jak paproci kwiat
dlaczego w tę jedną tylko noc
podziwiać mogę wdzięk twój i moc
silne uczucie twe
niczym ramiona otuli mnie
tak bardzo chciałabym
posadzić kwiat ten w mieszkaniu mym
a tak- przez resztę dni
odwiedzać będziesz me sny
rumak ceni wolność
chwila zapomnienie
dla mnie pozostaje
miłosne westchnienie
dlaczego magiczna może być
tylko ta jedna jedyna noc
czemu przez resztę dni
poduszka sofa i koc
coś
na coś mam chęć
mam wielką chęć na coś
czy dasz mi to na co mam chęć?
czy sama mam to wziąć?
daj to co chcę
dam to co chcesz
dam wszystko czego chcesz
lecz ty dać musisz mi właśnie to
na co ja teraz mam chęć
ten kształt, ten kolor, ta skórka
zawartość gnieżdżąca się w środku
czy wiesz już czego właściwie ja chcę?
Och! Pomarańczę daj mi kotku
zmierzch
Do przemyślenia daj mi noc
Ze świtem razem przyjdź
Odgonić moje sny....
Przyszedł wieczór, a ty, nie odchodzisz od moich drzwi
Jak długo stać chcesz, zapada zmierzch
Drzewa rzucają cień na stałości twojej blask
Wybacz, muszę już iść, już na mnie czas
Jutro przyjdź
Obudź mnie promieniami słońca
Istnienie swe oświetlaj dniem
Kiedy świt przyjdzie, rozbiegną się
Wszystkie złe myśli, pryśnie sen
Nastanie radość w nas
Zaczniemy jeszcze raz
Ujrzysz jak słońce pali mnie
I zapulsuje w tobie krew
Kiedy nastanie dzień, wtedy przekonasz się
Jeszcze tylko ten raz
Opuść dom mój, odejdź stąd
Pocałunek twój zabierze mrok
Gwiazdy wskażą ci gdzie
W tęsknocie ukryjesz się
No proszę już idź
już zostaw mnie
tak długo
że umysł zapomniał nazwy barw
tak długo swą nagość skrywałam
aż wór codzienności przylgnął mi do ciała
"nie byłam nie istniałam"
schowana w szarości dnia codziennego
liczyłam dni miesiące lata
i nagle jesteś
miłością przemywasz mi oczy
zdzierasz wór z ciała zbolałego
jeszcze tylko mą duszę wyrwij nicości
i nagą nową
połóż istnieniu w ofierze
spojrzenie
widzę tylko odpływający czas
przeglądając się w tafli jeziora
zniekształcam rzeczywistość
wnikając w głębię twojego spojrzenia
obdzieram się ze złudzeń-
chyba kupię sobie lusterko
rozwód
niżej i niżej
ziąb obejmuje biodra
nie boję się chłodu,
nie obcy mi jest
lecz gdy dojdzie do serca
jak życie utrzymam
ile potrzeba cierpienia
by zabić miłość
złych słów wypowiedzieć
by drugiemu
siebie obrzydzić
nie trzeba nic mówić
obojętność - trucizną
czas działa jak korozja
zdjęte z palca obrączki
cała miłości spuścizna
śmiertelna dawka przyjęta
na nic zda się reanimacja
rozpękło się serce - cóż
już tylko westchnąć,
spojrzeć smutno
-ten związek ponoć udany był
rozczarowanie
te piękne kolorowe wplótł w koszmary
i nagle moje fajne życie
stało się zwykłe, szare
ktoś mi mój uśmiech zamalował
blask z oczu spędził jak owce z hali
a śniade liczka szorstkim pędzlem
zamienił w jakie?- blade
półmetek
Dumna i wyprostowana zwracam się ku słońcu
Ciepły pomarańcz ognistej kuli
łaskocze policzki
Oczy drgają radośnie,
gdy wachlarze rzęs opadają niekontrolowane
To już półmetek
Zastanawiam się czy nie nazbyt wcześnie
Wysokie obcasy jeszcze nie uwierają
Zgrabna kibić pociąga namiętne spojrzenia
A usta ?
Garną się jeszcze do pocałunku
W zachwyt popadam gdy śnię
i zaskoczona nie chcę się budzić
Intuicja uśpiona nie lęka się zmarszczek
Ostrożnie spoglądam w przeszłość...
Ciepło spływa na moje serce
Jest dobrze
A przyszłość ?
Prężę pierś
Pewnie podnoszę wzrok...
Będzie dobrze.
poranek
kołyszą się ranne mgły
jeszcze wokół moich marzeń
orbituje moja myśl
w halce wyjdę na spotkanie z rankiem
włosy rozpuszczę , niech je wiatr potarga
bosą stopą dreszcz wywołam
niech tam , nie przelęknę się.
Jeszcze raz staniemy twarzą w twarz
przenikając wzrokiem swe dusze
jeszcze raz splot aromatu dwóch ciał
uniesie naszą miłość ku górze
dla mamy
Jaśniejąca od świtu do świtu
Nawet nocka nie zrywa z niej blasku
Gdy cichutko coś robi przy małym świeczniku
Gdy wyciąga swe dłonie to wiemy
Ze dobroci garść pełną w nich trzyma
I jak ziarno na pola spragnione
Rzuca wszystkim -
czy wiosna, czy lato
czy jesień, czy zima
Z lwią odwagą i sercem baranka
jak kokoszka pisklęta swe chroni
I z urodą wykwintną jak łania
Domowego ogniska wciąż broni
nagi taniec
Źle!Krzyczę od nowa
Szczęście gdzie jesteś ?
Losie mój drogi błagam zaprowadź
Odnajdę chwilę gdzie czar cały prysnął
Odnajdę moment srogi
Wstrzymam historię, bieg zdarzeń podłych
Rzucę losowi pod nogi
Młodości moja piękna, jedyna
Czy wszystko zmarnowałam?
Troszkę luksusu mogłaś dać przecież
Tak bardzo tego chciałam
A ty? Tańcz krzyczysz
Tańcz naga istoto!
Umysł wirował w królewskich obłokach
Nogi deptały błoto
Materialistką nie byłam nigdy
Czasami jednak trzeba
Gdy w sercu pustka, szukasz natchnienia
Z dóbr ziemskich zbudujesz schody do nieba
Padam. Umieram.
Ostatni promyk młody przez zmarszczek fale
Już nie dosięgnie do życiodajnej wody
Odchodzę na życia kraniec
Znikam w podświadomości straszliwej
A młodości, na przestrogę
Zostawiam nagi taniec
Na polu, bez gwiazd, podczas nocy burzliwej
mama
a radości tyle dają
że gdy słyszysz: serce cieszy się
MAMA- jedno słowo nieporadne
w twoich ustach takie ładne
jak cię złapię , to w całusach stopisz się
Kiedy dziecko swojej mamie mówi " MAMA"
to ta mama może tańczyć nawet sama
i dziękuje bardzo Bogu za ten dar
kiedy MAMA powie mamie ten jej skarb
erotyk
malowane ręką mistrza
patrzę z podziwem
ale nie mogę dotknąć
muskam wzrokiem
wypieszczone przez artystę akcenty
mój oddech na chwilę zatrzymał się blisko :
i ulotnił
targany wiatrem twej obojętności
Dobrze że jesteś
świadomość Twojej obecności
mnie wzmacnia
pozwala mi walczyć
i nie zobojętnieć
Tadeusz
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Ile razy można żegnać się na zawsze, kruszyć serce, mielić je na drobny mak? Łzy z oczu już nie płyną, ciśnienie w skroniach wraca do ...
-
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Dlaczego duszo moja tak często łzami się zalewasz? Udręczona latami szarymi nie potrafisz wznieść się ponad to wszystko Ciężar łez trzyma ci...