poniedziałek, 29 czerwca 2009

Victoria

Otulona czułością
jak jutrzenka zbudzona
o świcie,
po stokroć piękniejsza mu była
nad muzy, tańczące
boso po zroszonej trawie.
Złotą nicią oplótł nadgarstki,
węzłem potrójnym zdobiąc
niczym bransolety przynależności
…i wiódł
do zamku swego,
który w oka mgnieniu
złotą klatką miał się okazać.

Wyrwij się wolności szlachetna,
nie daj się osiodłać, posiąść
ni okiełznać .
W swobodzie tyś najpiękniejsza
i tylko wtedy szczęściem
promieniejesz, gdy chociaż
w ćwierci przekazu
jesteś rozumiana.

kąkol

Chwast wysiany
odporny na wszystko,
na słowo , gest dobry
i uśmiech.
Kąkol myśli i czynów
słodyczą zatyka usta ,
by goryczą spłynąć
do serca.

Każda wojna „dla celu”
z gruntu zła jest przecie ,
jak antybiotyk
przedawkowany,
wizję stwarza tylko
narkotycznego raju.

Nienawiść
całunem okrywa świat -
wszechobecna ,
pijana krwią niewinnych.

poniedziałek, 22 czerwca 2009

czerwiec


ciężkie powietrze burzę zwiastuje
sadzą angielską błękit brudzi
pośpiech w tłum wkradł się
gorące spojrzenia
nagła ulewa ostudzi

o krzyże na kościelnych wieżach
deszczowa pierzyna się wspiera
pomruk niesie się po dachach
gdy palisandrowe tło nieba
oślepiający błysk rozdziera

nie ochronią daszki przyklatkowe
zawierucha sieje dziki postrach
suchej nitki nie uświadczysz
porozpuszcza wszystkich
jak ten cukier w kostkach

i jak przyszła tak nagle odpłynie
innym miastom figle gradem płatać
a dla oczu naszych lapis – lazuli
w promieniach skąpanego słońca
i boski poburzowy zapach lata

piątek, 19 czerwca 2009

Lekarka

Narysowała mi córka
Bałwanka na kartce
I dała w rozpalone
Od gorączki dłonie
Orzeźwiła wzrok zmęczony
Uśmiech wywołała
I jak wprawny ‘zwrotniczy’
Na dobry tor
Myśli przekierowała

gdzie ta miłość

gdzie ta miłość?
hmmm...no właśnie ,
niby mózg sygnalizuje ,
że w serduchu siedzi
niby nawet czuć ciężar ,
jakby przepełnienie
ale czy tam miłość jest
z troską się człek biedzi
a może to zakrzep krwi tylko
i życia w człeku nie stanie
by uzyskać satysfakcjonujące
odpowiedzi...

Grzędobróżki - bajeczka

Wszędobylskie Grzędobróżki
Bardzo śmieszne dobre wróżki
W ciągu dnia biegają wszędzie
A nocami śpią na grzędzie

Psotobłyskiem lśnią grzebyki
Gdy je zbiera na figliki
I nie umkniesz przed psikusem
Choćbyś kicał wielkim susem

Raz trafiły do mej chaty
Gdzie zachorzał pies kudłaty
W mig naparów garniec spory
I już kudłacz nie jest chory

Innym razem przy niedzieli
Kiedy każdy się weseli
Śmigus dyngus na nas spada
Lecz nie zwykły – lemoniada

Jeden złości się na skrzaty
Drugi wpuszcza do swej chaty
Jeśliś z nimi za pan brat
To wyrośnie z ciebie chwat :)

wtorek, 16 czerwca 2009

Idą chmury od strony słońca

Długą smugą płoży się
niby cień zalegający
wszystkie kąty szarych,
przygnębienie kryjących
zakamarków.

Z oczu wyziera skarga
nie mająca właściciela.
Pulsu nie wyczuwam i serce bije wolniej
gotowe stanąć, bo i po cóż , dla kogo
wysiłek ten ważnym być zechce?

Ciągłe znużenie, na szali czasu
kładzie się powolnie ,
chłodnym wnętrzem jak powłoką,
ściśle przylegając do muru
śliskiego, jak obietnice bez pokrycia

Już nie zmierzch, a jeszcze nie wieczór.
Bez wyrazu, i skargi głośnej
jak bezdech trwam w zawieszeniu…

Jednakże w źrenicy cirrus się rodzi
gotowy zmierzyć się ze Smutkiem.

List do Babci

Dziś rocznica Twego odejścia,
no popatrz jak ten czas leci,
a nam ani dnia nie brakło
by nie myśleć o Tobie

Czas faktycznie łagodzi żale
i łzy lecą teraz spokojniej,
może liczymy na spotkanie?
Przecież dni płyną ku końcowi.

Szkoda ,że spytać Cię nie mogę,
czemu ten rok tak mi łaskawy,
jakbyś tam z góry śledziła
wszystkie kroki moje i wybory.

Teraz Babuniu ,kiedy wspominam
momenty gdy byłyśmy razem,
to śmieję się więcej , niźli płaczę
boś taką wróżką cudowną była.

I duma wielka mnie rozpiera,
gdy bliscy Ciebie ,widzą teraz we mnie,
a ja z godnością noszę wszystkie cechy,
którymi mnie obdarowałaś.

Dobre maniery i te „błękitne”,
każdą przejęłam i tym się chlubię.
I „perły” też niechybnie ktoś daruje,
a jak nie , to sama sobie sprawię

Śpij Babuleńko , Tobie czas już stanął.
Nam jeszcze trzeba być na tym padole,
kiedyś z pewnością wszyscy się spotkamy
i będzie cudnie, znów będzie wspaniale.

zm.16 .06.2008 r.

שוב


Życie moje,
na granicy rozsądku,
w ryzach z ledwością trzymane.
Gdzie tak rwiesz się
nieposkromiona naturo?
Ku palącej pieszczocie promieni słońca?
Czy nie dość ci jeszcze
upokarzania i drwiących spojrzeń
dzierżawców, chlubiących się mianem
twoich właścicieli?
Gdzie ukryto tęczą wybarwioną
nadzieją,co z trudem wyziera
przez szczeliny wiary?
Chociaż myślą dosiąść
rumaka porywistego i pognać,
niosąc szczepionkę z radości
i śmiechu szczerego.

Doprawdy ciężarem spływasz po karku
i nie pozwalasz podnieść się z kolan,
lecz z każdym powiewem wiosennym
dajesz pokłady nowej nadziei
jak kobietę brzemienną przygotowujesz,
by z oczekiwanym nadejściem czasu
w bólach się rodzić (na nowo) - שוב

החיים שלי *
Ukochaniem tyś wielkim
i skaraniem .
Prochem na głowy i sensem wszechświata


* życie moje (hebr.)

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Po stopniach poezji

Słowa, słowa, słowa- jak schody, schody,schody.
Wznoszą na szczyt, na wyżyny intelektu,
bądź z hukiem zwalają do piwnic debilizmu,
niejednokrotnie oferując bylejakość.

Wyściełane marmurem i śliskie
jak wyświechtany jęzor inteligencji nabytej,
nie powstrzymają upadku, tyłek obijając
braki rozumu obnażą.

Poezja klasyczna słowa za pysk trzyma,
ujarzmia wybryki rozhuśtanej weny,
jak ogiera dosiada i uzdę przyciąga
każdym wersem wyczesanym i lśniącym.

Współczesna -jest jak winda do nieba
wznosi szybciej, wyżej, dosadniej,
spada głębiej,tuman kurzorodny wzniecając,
a huk po niej głuchym echem się rozchodzi.

środa, 10 czerwca 2009

smutno mi

smutno mi
gdy przeglądam prasę
smutno mi
kiedy światło gaśnie
nie widzę nic

mrok zasłonił oczy
duszę czernią zalał
myśl dręcząca wraca
bez nadziei
choć ta ponoć
umiera ostatnia

smutno mi
w telewizji „ prestiż „
smutno mi
wozy na sygnale
przerywają ciszę

jak ta ludzkość biedna
na konsumpcji wzrosła
ścieżkę pokoleniom
nowym utoruje
skoro sama przecież
po omacku kroczy

smutno mi…

wtorek, 9 czerwca 2009

Pierwszy szczyt

Nieście mnie nogi ku górskim łańcuchom
Anielsko pięknym w dostojności swojej
Nieśże mnie serce na szczytów wierzchołki
Posiąść ich dumny cień choćby się godzi

Dolin szemrzących potoków melodia
Rytmy wędrówki wybija i koi
Na skał występy z ostrożnością stąpam
Drżąca z emocji ,szczęśliwie zdobywam …

I wykrzyczałabym niechybnie skałom
I wichrom mroźnym ,dmącym ponad wszystkim
Jakam szczęśliwa , jaka dumna jestem…
Lecz tchu mi brakło i ścisnęło serce

Ten cud co płożył się pod mymi stopy
Ten widok z góry na nizinne hale
Jakże tu krzyczeć , jakże w szał unosić
Gdy krtań się ściska ,a ręce składają

I tylko cicho z pokornością wznoszę
Oczy ku górze, ku błękitom nieba
Ku chmur rozległych kłębiastym poduchom
W ptactwa krainę , gdzie nas już nie trzeba

Zginając kolano na skalistym szczycie
Oddech zbyt głośny , nie kryje zmęczenia
Żeś oczy otworzył i zobaczyć dałeś
Dziś w pocie czoła składam dziękczynienie

sobota, 6 czerwca 2009

Biała mewa

Nad morską falą krzyczy mewa biała
Włosy rozwiane, dusza zszarpana
Gdzie szczęście znikło, gdzie uleciał promyk
Czy to już koniec będzie mojej doli

O ja nieszczęsna cóż robić mam
Gdzie ukryć szloch swój, co z duszy dna
Wyrywa krzyki zranionych ciał
O bólu przeraźliwy z głębi serca

Wiatr włosy plącze, szarpie suknię białą
Już welon tonie, już to się stało
Jak mam powrócić do domu pustego
I co tam robić, kiedy nie ma Jego

Jakież nieszczęście zguby mej chce
Czym zawiniłam, że ranią mnie
I przeznaczenie i losu dar
Ja chcę zespolić serca w szumie fal

O morski wietrze kołyską chciej
Zostać dla ciał dwóch w otchłani tej
Ogrom nieszczęścia w mym sercu młodym
Już się nie przedrze przez barierę wody.

Moja własność

Podarł mi się kawałek nieba, pod którym zasypiałam....
Czerń sprała się już trochę i zblakła....
Zapytałam siebie: czego właściwie potrzebuję do snu....
Poduszki pełnej marzeń...
Pledu zasypanego gwiazdami....
Pierzastego jasieczka, który ugłaska mój policzek.
Czas położył palec na moim posłaniu i
pozrzucał gwiazdy z pościeli...
Usiądę na nowiu księżyca,
i dratwą nawleczoną złotą nicią
zaceruję dziury, przez które wszechświat wpuszcza przenikliwy chłód
do mego azylu....

Tadeusz

Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...