wtorek, 27 kwietnia 2010

haiku

brzęczy świat cały
że wiosna w barwach tęczy
nas rozkochała

nic cieplejszego
nad otulinę życia
dać ci nie mogę

istota

człowiek rodzi się
z nadaną mu na starcie
odrobiną inteligencji

rozmnaża ją i przepikowuje
tworząc kolejne cechy
wyróżniające

część rozrasta się
jako pokora
część pychą się płoży

od niego samego
zależeć będzie
które podleje bardziej

któremu wyższą
nada rangę i z nim
się utożsami
...................
bicie się w piersi
dla poklasku
nie wypływające z serca

jest jak podanie
naczynia pełnego wody
spragnionemu

niestety -
niezdatnej do picia

wybory

czasem wydaje mi się
że mogłabym
konsumować temat
jak gorzką czekoladę

dlaczego zatem
odczuwam potem
przenikliwy posmak
piołunu

czyż sama
nie dobieram
tematów do rozmów

autodestrukcja... zaiste

z serii - nogi

Każda noga jest piękna , która prowadzi nas do przyjaciół :)

niedziela, 25 kwietnia 2010

z serii - "0"

o nadaniu

nadał rzeczy po- wagę
teraz nie może
udźwignąć :))

o blednięciu

wszystko z czasem blednie
nawet wrogowie :))))

przemijanie

wydłużają się cienie
moich wspomnień

kadr za kadrem
wywabia z nich kolory

krzyk wychodzi poza
ramy pamięci
stając się szeptem przeszłości
..............................

ostrożnie przestępuję próg
niemego kina

czwartek, 22 kwietnia 2010

Dla mojej żywicielki

Srogą czasem jesteś matką
nie raz doświadczasz boleśnie
lecz żadnej innej nie chcemy
bo tylko na twoim łonie
czujemy się bezpieczni
szczęśliwi i u siebie.

Nie wyobrażam sobie życia
gdzie indziej
nie marzę o innych planetach
Bóg wie czym płynących
bo mi mleko i miód
potrzebne tylko w moim gniazdku

Częściej smutna jesteś
niż wesoła
głupotą naszą zmęczona
ale dajesz nam szansę
jeszcze i jeszcze i jeszcze
i wierzysz w opamiętanie

Matko Ziemio
miast laurki worek na śmieci
dziś w dłoniach targamy
pieśń wesoła niesie się daleko
Trwaj w cudownych posadach swoich
i wybacz nam po raz kolejny

niedziela, 18 kwietnia 2010

lubię

szemrze strumyczek
czerwonej cieczy
w obu przedsionkach
podrywa całe jestestwo
do podskoków
bo to co w nim ważne
co nie daje spokoju
to życie

lubię ten strumyk
lubię jak nuci swoją
nieustającą piosenkę
o istnieniu
kochaniu
byciu

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

...a my nie przestajemy myśleć i pamiętać

Czy my takim krnąbrnym
jesteśmy narodem,
że nam ciągle rany
rozjątrzać potrzeba,
byśmy potrafili
z należną empatią
patrzeć na drugiego
człowieka?

Czy nam nie pisane
jak innym -zwyczajnie
z pradziada w dziada
w ojca, syna i dalej,
wzrastać bez blizn
i bez piołunu na tego
padołu - skrawku małym?

Nie chcieliśmy Cię
Prezydencie oddelegować
aż tak daleko
do najwyższego władcy
nad światem,
lecz skoro sposobność
taka się wyłania
zadaj Najwyższemu
dręczące nas pytania.

niezapomniane daty

Bolesne doświadczenia
raz po raz
powalają naród na kolana.
Mamy już przywykłą tkankę
do odbierania razów od losu,
lecz za każdym razem
boli tak samo mocno.
Bo czyż człowiek czujący
może przyzwyczaić się
do cierpienia?
Nasze twarze długo będą
miały wyraz zaskoczenia
połączonego z narastającym bólem.
Minął zaledwie rok od tragedii
w Kamieniu Pomorskim
a już Katyńska ziemia
na koleją próbę wystawiła
nasz polski patriotyzm
nasze polskie , zbolałe serca

13. 04.2009 - pożar w Kamieniu Pomorskim
10.04 2010r - tragiczny lot Kwiatu Polskiej Inteligencji do Katynia.
Daty wyryte w sercach całego narodu

niedziela, 11 kwietnia 2010

+ + +


jodyną' spłynęli
na gojące się rany
narodów
bolesna terapia
nazbyt kosztowna
dla kraju...

kraju mój



biało-czerwony
ból na obcej ziemi
po raz kolejny
zgina wszelkie kolano

kark się ugina
przed kruchością życia
w domostwach znów
zamieszkała zaduma

mówią że doświadczeń
nigdy nie za dużo
a ja czuję w sercu
że dla nas
nazbyt ich wiele

piątek, 9 kwietnia 2010

zatracone...

Pies z kulawą nogą
nie doczekawszy się
okruchów z 'pańskiego stołu'
pobiegnie w łąki ratować
swoją wychudzoną skórę
instynktem gnany
nie pozwoli sobie
na marne unicestwienie

Dziecko z wzdętym brzuszkiem
z wyniszczonym przez wieki
instynktem przetrwania
patrzy na zastawione jadłem stoły
wielkopańskich salonów

i nawet jeśli pogna
w dzikości głodu na pola pszeniczne
na nic to zda się...
bo 'człowiek' nie pozostawi
kilku łanów zboża
dla potrzebujących

wszak wszystko można
spieniężyć

***

każda smutna myśl
słoną łzą spływa
po balustradzie
złudzeń

osusz je...
sól powracających wspomnień
nie dopuści
by serce zamarzło

towar wielokrotnego użytku

kobiety o zimnych oczach
i lodowatych stopach
sprzedają używany produkt

na skraju lasu
widnieje napis
"SEKSLUMPEKS"

czwartek, 8 kwietnia 2010

senne marzenia

a gdy zapalą się już latarnie
cała ulica żółtą poświatą zadrży
wtedy mi opowiesz
całą naszą tajemnicę
jeszcze raz
od pięknego początku
do ostatniej kropli zapatrzenia

gdy nocą cichą westchniesz
niemal niesłyszalnie
ja cię ogarnę naszą tkliwością
tak delikatnie
jak tylko opuszki ukochanych palców
musnąć potrafią

zaśniemy w poświacie wypełniającej się
historii
a za żaluzjami latarnia
w tęsknocie
jak ćma nie mająca swojego płomienia
zamrze niespełniona

środa, 7 kwietnia 2010

czasem ma się pstro w głowie:)))

wielkieś mi poczyniła
postępy duszko moja
otwierając serce
jak by nie patrzył swoje
niby nic wielkiego
dwie komory sprawne
a wskakując doń sprytnie
bajerancko się bawię
pławię się w uprzejmości
beztrosce i śmiechu
i mogę tak długo
bo nie ma pośpiechu
tyś dla wszystkich jest szczera
wszystkim chcesz usłużyć
nawet z fusów po kawie
przyjaciołom chcesz wróżyć
tobie nigdy za późno
tobie zawsze po drodze
z tobą stary dość tetryk
czuje się znacznie młodziej
stawiasz kawę na ławę
duchowo i fizycznie
i zawsze jest radośnie
choć bywa lirycznie...
zawsze śmichy chichy
niosą się w przestworza
przez Europy kawałek
do ciebie za morza:))))
i zabierzcie mi w końcu
spod łapek laptopa
bo jak dalej pociągnę
to zaliczę wtopę:)

wtorek, 6 kwietnia 2010

zmiana

przesadziłam moje życie
na podatny grunt
przepikuję tam też
wszystkich mych przyjaciół
trochę dalej
trochę trudniej
ale jestem tu
na mojej własnej
przestrzennej
jasnej

powyrywam nieprzyjaciół
jak kąkolu chwast
na ognisku spalę
nieprzychylność
świata
pozostawię tylko
radość i wiosenny kwiat
zakwitły na granicy
szczęśliwości
pod batutą lata


plany wielkie mam
a jakże
sporo życia mi zajęło układanie
ale wreszcie coś się kluje
jakiś zarys
jakiś szkic
dość o życiu biadolenia
bo mam pomysł na nie

sobota, 3 kwietnia 2010

cicha malodia natury

wieczorna sobotnia cisza
zasłyszany w ciągu dnia
świergot maleńkiego ptaka
wraca teraz jak refren
miłej melodii nuconej
podczas codziennych prac

nawet go nie było widać
skryty gdzieś wyćwierkiwał
radość z nadejścia wiosny
dumę z przetrwania zimy
szczęście zbliżającej się
obfitości

zasłyszana melodia natury
wraca do mnie refrenem
w wielkosobotnią noc
czyżby zwiastun
radości Zmartwychwstania...
zmartwychwzbudzenia...

wszak zwierzęta wyczuwają
wcześniej...

Tadeusz

Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...