kimże się staje?
obdarty z człowieczeństwa
pokonany własnymi słabościami
i wynaturzeniami
nie znający pojęć
dobro- zło
kimże być może ?
zadający tylko ból
gardzący i poniżający
-władzą ?
-katem?
-ostatecznością ?
nie zna litości nad nikim
i konsekwentnie
doprowadza siebie
do samozniszczenia
zezwierzęcenie?
absolutnie !
zwierzę zabija by przetrwać
niedługo świat wymyśli nowy wyraz
określający taką postać
ale czy zdąży,
czy nie zostanie pochłonięty
poprzez własne zło ?
piątek, 31 lipca 2009
o czym tu pisać
o szafie już było ...
ktoś z kimś zamknięty
jakiś kurz
jakaś drobna klaustrofobia
a za tylną ścianą przejście
nie - to już ktoś opisywał
bawił się słowem
jak schwytanym molem
który zajęty kożuchem
ani przeczuł że to koniec
że mu wyrwą skrzydełka
żuchwę przestawią
a nogi to przy samej
no wiesz ...odwłoku
po co pisać o szafie
z nadgryzionym kożuchem
po co pisać o parze
która zamiast bara bara
nabawiła się astmy
temat denny jak denka
w okularach tego mola
ale nie
okularów już nie ma
oczu zresztą tez
bo i po co
w tym kurzu i tak nic nie widać
korniki żrą drewno
żrą siebie nawzajem
żrą mola
a ja patrzę na to wszystko
i nie mam bladego pojęcia
o czym by tu można było
pisać
środa, 29 lipca 2009
dłonie
trzymam dłoń
czule patrzę na twe ręce
spracowane
widać czas
który biegnie obok
nie czekając na nas
jaki świat
w swym zapędzie
jest ułomny
i ponury
daj ogrzeję
wymasuję
życia bruzdy
i kontury
twoja dłoń
zawsze ciepła i pomocna
zawsze moja
tyle razy
na ramieniu wsparta
bezpiecznie kroczyłam
już półmetek
a my tylko
w swoje zapatrzeni
dłonie
podążamy drogą
myślą zaprzątnięci
cel nie ważny – byle
w jedną stronę
szalupa
ktoś powiedział mi
-tyś zwyczajna
ktoś ubliżyć chciał
tym stwierdzeniem
lecz nie wyszło
ani krzty się nie pomylił
cóż - odkrycie
zjawiskowe oświadczenie
patrzył na mnie tak
bez uśmiechu
jakby dojrzeć chciał
pryszcz na nosie
ależ proszę bardzo
patrz się człeku
i doszukuj zwyczajności
którą noszę
taka jestem
jak natura jest zwyczajna
prosta – rzecz gustu
fajna – nie fajna
kiedy chcę to ryczę
kiedy chcę poezję piszę
ludzi lubię, świat szanuję
kocham ciszę
ktoś powiedział mi
prawdę szczerą
a ja zamiast się zasmucić
zatańczyłam
bo on w smutku swoim
w samotności tonie
wyciągając rękę
-szalupę spuściłam
wtorek, 28 lipca 2009
wiersz nie dla wrażliwych
góra – dół
wzdłuż i wszerz
goń – uciekaj
dawaj – bierz
rób co chcesz
rób co chcesz
tylko mnie nie mieszaj
wpadaj w gnój
wychodź z dna
pij i gwałć
szafa gra
twardziel bądź
twardziel bądź
lecz ode mnie wara
każde z nas
swoje wie
ciebie znam
ty znasz mnie
zwykły szajs
zwykły szajs
ty tchórzliwy śmieciu
wynoś się
zamieść chcę
brudem życia
widzę cię
już cię nie ma
już cię nie ma
w moim czystym świecie
wzdłuż i wszerz
goń – uciekaj
dawaj – bierz
rób co chcesz
rób co chcesz
tylko mnie nie mieszaj
wpadaj w gnój
wychodź z dna
pij i gwałć
szafa gra
twardziel bądź
twardziel bądź
lecz ode mnie wara
każde z nas
swoje wie
ciebie znam
ty znasz mnie
zwykły szajs
zwykły szajs
ty tchórzliwy śmieciu
wynoś się
zamieść chcę
brudem życia
widzę cię
już cię nie ma
już cię nie ma
w moim czystym świecie
czwartek, 23 lipca 2009
wykropkowana żałość
nie
...mam
......pomysłu
...........na wiersz
znajomi
......wyciągają
..............zatrute
....................strzały
nie
...uświadczysz
............dobrego
.................słowa
kpina
....goni
.......kpinę
...........pomyje
...............zalewają
.....................forum
odór
...wszechobecny
.............wszechogarniający
...........................śmiertelny
przyjaźń
........zatruta
..............znajomość
.....................zniszczona
.............................poezja
...................................zabita
żałość
......żałość
...........żałość
.................żałość
no
..chyba
.......mi
........się
...........poprawiło
kropki
......działają
.............cuda
...mam
......pomysłu
...........na wiersz
znajomi
......wyciągają
..............zatrute
....................strzały
nie
...uświadczysz
............dobrego
.................słowa
kpina
....goni
.......kpinę
...........pomyje
...............zalewają
.....................forum
odór
...wszechobecny
.............wszechogarniający
...........................śmiertelny
przyjaźń
........zatruta
..............znajomość
.....................zniszczona
.............................poezja
...................................zabita
żałość
......żałość
...........żałość
.................żałość
no
..chyba
.......mi
........się
...........poprawiło
kropki
......działają
.............cuda
wtorek, 21 lipca 2009
Zocha
pewna Zośka znad Zalewu
Wiślańskiego
do granic wytrzymałości
nadmuchała własne ego
uroda po babce szlachciance
a dowcip po stryju generale
postawy pion niezawisły
-jak sąd
wszystko było naj – tentego
nie musiała prosić
brała bez pytania
-każdego
Wiślańskiego
do granic wytrzymałości
nadmuchała własne ego
uroda po babce szlachciance
a dowcip po stryju generale
postawy pion niezawisły
-jak sąd
wszystko było naj – tentego
nie musiała prosić
brała bez pytania
-każdego
między polem , a polem
chciałabym teraz
usiąść na miedzy
„Kargulowego” pola
w ziemię się wwąchać
jak w malwy przypłotne
głowę poprószyć
pokutnym gestem
chciałabym mrużyć
oczy przed słońcem
w poświatę promieni
wpatrzeć
i ich zobaczyć
jak kroczą razem
jedną przeszłością zlepieni
miłość – nienawiść
symbol żywota
ugory zarasta przeszłości
chwastem
miedzą rozdarci
miedzą zlepieni
wielcy , a jakże prości
kiedyś przed laty
krwi aromatem
maki pachniały we włosach
łzami -miast rosą
chabry błękitne
do nieprzytomności
upite
trud i udręka
wspólnym wysiłkiem
wózek nadziei targały
na twarzach uśmiech
granat w kieszeni
tej miedzy na nic
się nie zamieni.
usiąść na miedzy
„Kargulowego” pola
w ziemię się wwąchać
jak w malwy przypłotne
głowę poprószyć
pokutnym gestem
chciałabym mrużyć
oczy przed słońcem
w poświatę promieni
wpatrzeć
i ich zobaczyć
jak kroczą razem
jedną przeszłością zlepieni
miłość – nienawiść
symbol żywota
ugory zarasta przeszłości
chwastem
miedzą rozdarci
miedzą zlepieni
wielcy , a jakże prości
kiedyś przed laty
krwi aromatem
maki pachniały we włosach
łzami -miast rosą
chabry błękitne
do nieprzytomności
upite
trud i udręka
wspólnym wysiłkiem
wózek nadziei targały
na twarzach uśmiech
granat w kieszeni
tej miedzy na nic
się nie zamieni.
obsesja
jakbyś pułapkę
szykował dla mnie
w sideł obsesję
próbował złapać
uciekam - gonisz
staję - zawracasz
zawężasz przestrzeń
pewności mojej
zatarte role
znika granica
zabawa zbyt długo
się toczy
tracisz kontrolę
gubisz w zamysłach
- kto teraz zwierzyną ?
- kto łowczym ?
szykował dla mnie
w sideł obsesję
próbował złapać
uciekam - gonisz
staję - zawracasz
zawężasz przestrzeń
pewności mojej
zatarte role
znika granica
zabawa zbyt długo
się toczy
tracisz kontrolę
gubisz w zamysłach
- kto teraz zwierzyną ?
- kto łowczym ?
czwartek, 16 lipca 2009
nie jestem wróżką
Nie mam szklanej kuli
( nawet takiej w której śnieży )
ani magicznych kart tarota
który ludziom żywoty układa,
bez kociołka żyję co meandrami
oparów zielnych woni
objaśnia drogi
ani kocura smolistego
ot tak dla psoty
plączącego nogi zabobonnym,
na miotle latam, bo mi wygodnie
miastem zatęchłym nie nawykłam chadzać
lecz nie dla żartu
moszczę się na pęku brzozowych witek
i wtedy z chmur gęstej śmietany
patrzę
i mimo braku tych wszystkich dziwactw
patrzę
tudzież dźwięków niemal pokutnych
patrzę
czuję ból w sercu
i wiem że nie zapytam
patrzę i wiem
czemu prawie zawsze jesteś smutny
środa, 15 lipca 2009
no właśnie , o to jest pytanie
skąd żeś ty przyszła
dokąd iść chciała
jaką muzyką
wiatry kołysała
czyja ty tak zwiewna
komu przeznaczona
po co przed me oczy
piękna – postawiona
moja ty być pragniesz
ze mną świat przemierzać
chciałabyś czy chciała
sekrety powierzać
dałabyś mi pewność
że gniazdo nam mościsz
całowaniem czułym
dowody miłości
dokąd iść chciała
jaką muzyką
wiatry kołysała
czyja ty tak zwiewna
komu przeznaczona
po co przed me oczy
piękna – postawiona
moja ty być pragniesz
ze mną świat przemierzać
chciałabyś czy chciała
sekrety powierzać
dałabyś mi pewność
że gniazdo nam mościsz
całowaniem czułym
dowody miłości
czwartek, 9 lipca 2009
O czym pisze poeta
Nie zawsze o maju , kwiatkach i motylkach ,
czasem o bólu co zżera wnętrzności ,
niekiedy weźmie przyrodę pod głowę ,
by móc choć chwilę z naturą się gościć .
Więc niekoniecznie straty są ogromne,
bo życie swoje reguły nam niesie
i jeśli nie da zakochać się w maju ,
to przecież zawsze cudowny jest wrzesień
czasem o bólu co zżera wnętrzności ,
niekiedy weźmie przyrodę pod głowę ,
by móc choć chwilę z naturą się gościć .
Więc niekoniecznie straty są ogromne,
bo życie swoje reguły nam niesie
i jeśli nie da zakochać się w maju ,
to przecież zawsze cudowny jest wrzesień
ranek
poranny szlafrok
oplata sny
siecią pajęczą
kapcie poranne
powolnym szuraniem
niosą ciało
w półśnie zgięte
w krainę
przeobrażenia
oplata sny
siecią pajęczą
kapcie poranne
powolnym szuraniem
niosą ciało
w półśnie zgięte
w krainę
przeobrażenia
poniedziałek, 6 lipca 2009
Oaza
Ryk jelenia na rykowisku
podrywa ptactwo spłoszone.
Słońca promienie
przez kropel soczewki
barwnymi zajączkami tańczą
na wygrzanej pościeli.
W głuszy ukryta przyczepa
starowinka jak to drzewo,
(któremu podporę użycza),
zlewa się z otoczeniem.
Dawno temu wrosła w ten krajobraz,
bluszczem otulona, mech u stóp się płoży.
Kampinoska cisza
Tak prawdziwa jak natura
sitem przesiewająca
tylko dobre dźwięki, kojące
nadszarpnięte nerwy.
Brzęczy i szeleści ta moja oaza,
Doskonała imitacja raju.
Parę nas
Parę nas – nas jest parę
nadwrażliwych, zapatrzonych
na wewnętrzną stronę życia ,
jak fastryga , tak niewiele ,
ale jednak trzyma w ryzach
Przyprawiamy wąsy, brody
i plamimy nieco kleksem
zwariowaną w nas naturę .
A ci wszyscy co nas widzą
jako dziwy z Drogi Mlecznej
które spadły na nich z deszczem,
niech się śmieją .
Niech swe usta układają
jak rogalik
i serdecznie jak przy swoich,
bo nic nie jest lepszym lekiem
na chorobę zwaną życiem
nadwrażliwych, zapatrzonych
na wewnętrzną stronę życia ,
jak fastryga , tak niewiele ,
ale jednak trzyma w ryzach
Przyprawiamy wąsy, brody
i plamimy nieco kleksem
zwariowaną w nas naturę .
A ci wszyscy co nas widzą
jako dziwy z Drogi Mlecznej
które spadły na nich z deszczem,
niech się śmieją .
Niech swe usta układają
jak rogalik
i serdecznie jak przy swoich,
bo nic nie jest lepszym lekiem
na chorobę zwaną życiem
Konfitura
Jak słonecznik za tobą się obracam
spijając każdą kroplę ciepła,
która spływa na buzię
rumianą.
Światłem karmiona wzrastam
jak liść w fotosyntezie
z radością szykując zapasy energii
na zimowe wieczory.
Jakaż to będzie przyjemność
przy skrzącym kominku
delektować się konfiturą
z dojrzałego promienia słońca.
spijając każdą kroplę ciepła,
która spływa na buzię
rumianą.
Światłem karmiona wzrastam
jak liść w fotosyntezie
z radością szykując zapasy energii
na zimowe wieczory.
Jakaż to będzie przyjemność
przy skrzącym kominku
delektować się konfiturą
z dojrzałego promienia słońca.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Tadeusz
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Ile razy można żegnać się na zawsze, kruszyć serce, mielić je na drobny mak? Łzy z oczu już nie płyną, ciśnienie w skroniach wraca do ...
-
Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...
-
Dlaczego duszo moja tak często łzami się zalewasz? Udręczona latami szarymi nie potrafisz wznieść się ponad to wszystko Ciężar łez trzyma ci...