poniedziałek, 8 września 2008

Wonią pól sycona....


Już obiadem pachnie pod strzechą,
z pola wracają żniwiarze,
a ja mieszczuch - przyglądam się temu
i marzę.......

Z cembrowin studni ciągnie chłód i echo
skrzypiąc dostojnie żuraw nań się chyląc
siły doń trzeba – jest i chętny młodzian
by dobyć wody – z rumianą Marylą...

Wędruje na talerzach na stoły kwaśnica
i do strawy siadają utrudzeni żeńcy
pajda chleba jest lepsza niźli manna z nieba
i o niczym innym marzyć nie chcę więcej...

Dopomóż marzeniom – otwórz okiennice,
ruszaj w rośne łąki i nasienne trawy
- zarobisz do zmierzchu na diament spokoju
- warto czasem uczciwie zakasać rękawy.

........................................................................

Już obiadem pachnie pod strzechą,
z pola wracają żniwiarze,
a ja mieszczuch - przyglądam się temu
i marzę.......marzę...

2 komentarze:

Flakonik pisze...

Dzisiaj z morałem :) Uwielbiam lato, ale dzisiaj Twoje wersy dodatkowa wywołały z pamięci lata szkolne - może dlatego, że ten wiersz trochę w stylu, jakie pamiętam z czytanek? Bez urazy, bo nie dostał się do nich byle jaki autor, zazwyczaj mistrzowie, klasycy! Pozdrawiam serdecznie!

renezja pisze...

Reniu.... czytanki z dzieciństwa to najmilsze wspomnienia :)))))
Od tego zaczynała się nasza wędrówka po krainach wyobraźni....
Cieszę się ,że ten wiersz wywołał w Tobie wspomnienia

Tadeusz

Nie wszyscy muszą rodzić się ze skrzydłami, ale każdy powinien mieć u ramion specjalny zaczep, do którego Wszechświat podepnie skrzydła, by ...