Kiedy chandra mnie dopada
Podły nastrój to nie wróg
Gdy samotność w okno wali
A bezsilność zwala z nóg
I zasłaniam dłońmi wzrok
Mgła osnuwa cały pokój
Duszę mą oplata mrok
Nie wiem wtedy co to uśmiech
Mina ładną nie chce być
Chłód ogarnia całe ciało
Z bezsilności pragnę wyć
Wyję wtedy do księżyca
Przeklinając co się da
I w poduszce duszę żale
Jedna drugą goni łza
Od łez mokre są rękawy
A od szlochu ciało drży
Chandra podłe scenariusze
Wciska nawet w moje sny
Poty zimne zalewają
Gdy koszmary senne mam
Pościel szorstka jak grzbiet jeża
Czy ja sobie radę dam?
Więc gdy rankiem jakoś wstanę
Kombinując żeby nie
Chandra podle zęby szczerzy
Bo dziś znów dopadnie mnie